19 lutego 2017

Halo, słyszy mnie ktoś? Współczujcie mi, odbiór!

Tak, moi drodzy, dotrwaliście do tego chwalebnego momentu – w życiu wrażliwiątka doszło do chwilowej motywacji względem pisania. Czysty szok i niedowierzanie, prawda? Też jestem zdziwiona, a jeszcze bardziej dziwi mnie źródło inspiracji na temat dzisiejszego posta. Zdradzić wam tę tajemnicę? Jesteście pewni? Ostrzegam, że nie spojrzycie na mnie tak samo, jak wcześniej (odpowiedni efekt dźwiękowy) – było to nic innego, a Dzieło nad Dziełami, czyli wstydliwy sekret mentalnych kur domowych: Pięćdziesiąt twarzy Greya. Wow, #shockfactor.
(© upthehillart)
Pewnie wystarczył sam tytuł tego ponadczasowego klasyka, by niektórzy samodzielnie wpadli na trop i wywęszyli, o czym dziś porozmawiamy. A jeśli nie, nic prostszego. Powiedzcie mi, jaki mroczny, mrrroczny sekret skrywał nasz schematyczny do bólu amant? Otóż szybko wychodzi na jaw, że Edwa… tfu, Christian Grey był w dzieciństwie molestowany oraz wykorzystywany seksualnie przez dorosłą kobietę, a jego ciągoty łóżkowe zostały wywołane przez właśnie tę traumę. Usprawiedliwienie jak każde inne, pewnie gdyby Fifty Shades było napisane lepiej niż jak przez buzującą hormonami nastkę, nie używałabym tego potwora jako przykładu, no ale – jak wiemy – nie było. Na nasze szczęście, rzecz jasna, bo jeszcze kolektywnie skończylibyśmy w zupełnie innym fandomie; znacznie bardziej wolę walkę z wiatrakiem w postaci największego bożyszcza fanonu, Dracona Malfoya, niż ze zbiegłym z internetu Christianem Greyem, który opanował prawie cały glob, a także omamił niemal połowę damskiej populacji z nielicznymi chwalebnymi wyjątkami.
  Jakby nie patrzeć, fandomowy Draco w pewnej mierze stanowi nasz odpowiednik Greya. Owszem, zwykle nie przybiera formy sadysty, ale tylko zwykle – nie wiem, jak wam, ale mnie sen z powiek nadal spędza wspomnienie Hermiony zdegradowanej do poziomu skrzata domowego, zniewolonej i wykorzystywanej na każdy możliwy sposób przez swoich właścicieli. Na przestrzeni istnienia blogosfery Draco został też uzbrojony w Rodowe Dildo Malfoyów, co może wskazywać, że niecodzienne praktyki seksualne płyną w jego krwi. Mieliśmy przyjemność z Draconem-typowym-samcem-alfa, który wmuszał się na swoją ukochaną, obmacywał wbrew jej woli, robił wszystko, za co w prawdziwym świecie zasłużyłby na wyrok sądowy, a jednak… pozostał i pozostaje łamaczem serc niewieścich.
  Wiecie, co jeszcze niepokoi w sztampowej do bólu kreacji Dracona? Usprawiedliwianie – na każdym kroku, za każde przewinienie, młody Malfoy już na wstępie dostaje wdzięczną kartę „wyjścia z więzienia”, bo przecież skrywa takiego asa w rękawie, że zagnie każdego czytelnika, nawet najbardziej wprawny umysł krytyczny. Tym asem, rzecz jasna, okazuje się trauma, jakiej biedny Draco doświadczył, dorastając pod okiem wyzutego z ludzkich odruchów ojca. Lucjuszowi zarzuca się prawdziwą nieskończoność błędów wychowawczych, jednak na ich czele zwykle stoją najrozmaitsze kary fizyczne, przymuszenie syna (i tu trzeba podkreślić tysiąckroć: wbrew jego woli!!!) do zasilenia grona śmierciożerców, aranżowanie mu kaleczących psychikę misji (zabicie Dumbledore'a), szkolenie go w tajnikach czarnej magii i zaklęć niewybaczalnych (często wychodząc poza zgłębianie wiedzy teoretycznej), a także bycie zwykłym zimnym draniem zupełnie nienadającym się na ojca.  
  I co teraz, pytacie?
  Teraz, moi drodzy, Draco jest uzbrojony w największy oręż znany światu: w traumę. W traumę, dzięki której posiadł magiczną zdolność zamknięcia wam ust w momencie, gdy tylko spróbujecie wymówić na głos słowo „ale”. Kiedy ma się takie zaplecze tragicznych przeżyć, szczególnie doświadczonych w okresie dorastania (a już szczególnie-szczególnie z winy rodzica!), nagle wszystko inne w oczach autorów (czytelników często też) znika. Draco w emocjach nazwał Hermionę szlamą, obdarł ją z człowieczeństwa i zdegradował do poziomu robactwa? Ojć, przecież powiedział to tylko w emocjach, nie powinna była go prowokować. Draco zachował się jak skończona kanalia, zostawiając Hermionę na lodzie w danej poważnej sytuacji? To wina jego ojca, przez niego nasz biedaczek nie potrafi się angażować, a tak w ogóle to jest ofiarą reżimu! Draco buduje relację z Hermioną w oparciu o kłamstwo goniące kłamstwo? Przecież on nie ma innego wyjścia, nie zna innej drogi! Zaślepiony niemożliwą do opisania rządzą rzuca się na Hermionę wbrew jej woli? Nic nie rozumiecie, to tylko chwila słabości, ON TOCZY WEWNĘTRZNĄ WALKĘ Z SAMYM SOBĄ, on chce z nią być, ale nie może, on ją kocha, ale nie powinien, on jej pragnie, ale, ale, ale…!
  I co teraz? – pytacie tym razem uzbrojeni w widły i pochodnie. No teraz to klops. Z jakiegoś powodu „mężczyzna zraniony” okazuje się najbardziej pożądanym typem mężczyzny pod słońcem. Nie zrozumcie mnie źle – „zraniony” nie oznacza „wrażliwy”, przecież jaka kobieta chciałaby płaczka i maminsynka? Mężczyzna musi być twardy, silny i odważny, ale łaskawie dopuszcza się możliwość posiadania jakiejś tam maleńkiej sfery emocjonalnej. Sferę tę trzeba ukazać tylko i wyłącznie poprzez konflikt wewnętrzny lub jego pochodne, tutaj trzeba bardzo uważać przy odmierzaniu składników, bo jeszcze wyjdzie nam z niego baba, a to ma być chłop z krwi i kości, najprawdziwszy samiec alfa z trudną przeszłością!
  Tak, cały ten kłopot tylko po to, żeby czytelnik czuł się zobowiązany do współczucia Draconowi. Nie, przepraszam – tylko po to, żeby autor nie musiał stawać oko w oko ze stanem rzeczywistym relacji, którą w tekście przedstawia jako pozytywną, pożądaną, którą na swój sposób gloryfikuje. Bo gdyby tak uwolnić młodego Malfoya ze wszystkich wyolbrzymionych do potęgi trosk i zmartwień, dać mu w ficzkach podobne możliwości, co w kanonie… Jak by skończył? Chyba nikt nie łudzi się, że jako grzeczny, przykładny chłopiec, wprost idealny do przedstawienia mugolskim rodzicom Hermiony. Ku rozpaczy autorów i największym fanom Dramione, bez bestialskiego ojca, tortur i emocjonalnej niewoli Draco staje się tym, kim stworzyła go J. K. Rowling.
(© upthehillart)
  Granie na emocjach czytelnika, w tym przypadku wywoływanie współczucia, nie jest niczym złym. To zabieg jak zabieg, narzędzie fabularne jak wiele innych. Problem pojawia się wtedy, kiedy autor zapiera się rękami i nogami, byleby nie skonfrontować rzeczywistości ze swoimi oczekiwaniami, zamierzeniami odnośnie tekstu. Miała być wielka miłość – wyszedł toksyczny związek. Miała być inteligentna bohaterka – wyszła ameba. Miał być wymarzony partner – wyszedł kawał drania. Jak to poprawić? Ano nawrzucajmy do tekstu tyle usprawiedliwień, żeby zamknąć usta każdemu, kto będzie miał wątpliwości co do naszej nieudolnej kreacji. Dramione (zaraz obok Sevmione i Drarry) to pairing zbudowany na ciągnących się w nieskończoność tłumaczeniach. Rozumiem, że niejednoznaczne postacie, których czyny zwykle stoją pod znakiem zapytania, są intrygujące, a nawet pociągające, jednak mam wrażenie, że autorzy czasem powinni wyluzować i pozwolić własnemu bohaterowi wybronić samego siebie. Świat się nie skończy, jeśli jeden czytelnik na dziesięciu nie polubi waszej ukochanej postaci, a tym bardziej jeśli czytelnicy będą świadomi, że nie wszystko, co robi ich ulubieniec jest krystaliczne moralnie.
  Tak na koniec – czy ktoś z was kojarzy może jakiegokolwiek autora fanfiction potterowskiego, który wybił się w podobny sposób, co Pięćdziesiąt twarzy Greya? Mam na myśli fakt, że – khe, khe – książka ta powstała najpierw jako fanfiction do Zmierzchu, a po zyskaniu ogromnej popularności została przerobiona w taki sposób, by mogła zostać wydana bez niepotrzebnego ciągania po sądach. Jedyną autorką, którą kojarzę, a która miała powiązania z naszym fandomem, byłaby Cassandra Clare – na fanfiction.net publikowała kiedyś trylogię „The Draco Trilogy”, ale nie miałam z nią (nie?)przyjemności.
  Do napisania, marudy!

26 komentarzy:

  1. Prawa jest taka, że zachowanie Dracona w dużej mierze było efektem wychowania Lucjusza. Charakter każdego z nas w znacznym stopniu jest warunkowany przez wychowanie i środowisko, jest wynikiem przejętych w dzieciństwie wzorców i utrwalonych modeli autorytetów. A czyj wpływ jest największy, jeśli nie rodziców? Nie zmienia to faktu, że Draco przez większość czasu lubił być dupkiem, niezależnie jak wiele jego zachowań wynikało z chęci przypodobania się ojcu. W sumie większość z nas by to lubiło - możliwość bezkarnego mieszania z błotem otoczenia, wyszydzania osób, które nami gardzą, wspinania się po trupach na górę drabiny społecznej bez konieczności przejmowania się osobami, które po drodze skrzywdziliśmy. Nie zapominajmy jednak, że nawet Draco miał momenty słabości, w których ukazywał się zupełnie inny człowiek - w "Księciu Półkrwi" był prawdziwie załamany misją, przerażony i zniszczony, gotowy zrobić wszystko, żeby ocalić własne życie, ale także życie rodziców. Czy to jest obraz człowieka, który z własnej woli dołączyłby do grona śmierciożerców. Dobrze, przechwalał się w pociągu, jaki to on teraz nie jest, ale prawda jest taka, że większość jego zachowań wynikała z robienia dobrej miny do złej gry. Za każdym razem, gdy sprawa nie szła po jego myśli, uciekał się do przechwałek lub obrażania przeciwnika - jak na koniec meczu z Gryffindorem w "Zakonie Feniksa", gdzie po przegranej tak obraził Weasleyów i Harry'ego, że porządnie obili mu gębę. No i nie zapominajmy, że mimo nacisków ojca i Bellatrix (niestety nie pamiętam, czy Narcyza brała w tym udział, a nie mam chwilowo książki pod ręką), nie wydał Pottera, gdy ten został przyprowadzony do Dworu Malfoyów przez szmalcowników. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatecznie w kanonie Lucjusz okazał się prawdziwym ojcem, który dla syna gotów był oszukać Voldemorta. W sumie Narcyza naprawdę to zrobiła.

    Mimo wszystko, dobry tekst, ukazujący większość fanfikowych problemów z osobą Dracona. I są to słowa osoby, która na przestrzeni niemal piętnastu lat pisania fanfików, popełniła połowę z wymienionych przez Ciebie błędów ;p

    Pozdrawiam ciepło,
    Bea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Och, przepraszam za wszystkie literówki. Jakiś czas temu zalałam klawiaturę i niekiedy nie wskakują mi niektóre literki, a jeśli komputer czegoś nie podkreśli, czasem nie jestem w stanie tego zauważyć :(

      Usuń
    2. Nie wątpię w rolę, jaką w życiu dorastającego dziecka odgrywają rodzice, jednak nawet takie usprawiedliwienia wystarczają do pewnego momentu. Zawsze nadchodzi w życiu taki moment, kiedy trzeba spojrzeć na to, czym się stało - nieważne, czy to głównie wpływ rodziców, przyjaciół czy innego otoczenia - i wziąć za to odpowiedzialność, szczególnie, jeżeli od swoich autorytetów przejęliśmy cechy niepożądane. Szczególnie, jeżeli - jak Draco - staje się w pewnym momencie na rozstaju dróg i trzeba wybrać, po której stronie powinno się opowiedzieć. Nie piętnuję tutaj jego wyboru, pewnie wielu wybrałoby solidarność z rodziną, by utrzymać bliskich przy życiu, a po prostu fakt, że w kanonie nie ma momentu, w którym można by uznać, że Draco żałuje tego, kim się stał (nawet w Księciu Półkrwi). Można wnioskować, że do tego momentu dochodzi, jako że później ma cywilizowane stosunki z Potterami, no ale to było machnięcie różdżki i "dziewiętnaście lat później".
      Poza tym mam odmienną interpretację zachowań Malfoya z Księcia Półkrwi :P. Dla mnie to dzieciak, który był na tyle chełpliwy, że wpakował się z deszczu pod rynnę i stojąc pod strumieniem deszczówki nadal przez jakiś czas (przechwałki w pociągu) myślał, że da radę. Dopiero później zorientował się, że Voldemort to nie psor z Hogwartu, który wlepi mu szlaban i urządzi pogadankę, a poprawi mu dzień Cruciatusem... albo jego rodzince :P. Rzecz jasna nie neguję momentów, w których zachowywał się jak w miarę przyzwoity człowiek, jednak zdecydowanie nie są one dla mnie wystarczające, by zaraz zapomnieć o wszystkich wcześniejszych przewinieniach czy dać mu taryfę ulgową :'). Jedyny Dracon, który jest tu potępiany, to ten fandomowy :D.
      Pozdrówka i nie martw się literówkami! Jestem ślepa jak kret i zwykle nie zauważam xd.

      Usuń
  2. Świetny post! Dawno tu nie zaglądałam, acz przeczytałam twoje opowiadanie z poprzedniego wpisu i myślę, że jest naprawdę fajne, zupełnie inne od ałtoreczkowych tworów.
    Takie usprawiedliwienie - mówię o usprawiedliwianiu conajmniej kontrowersyjnym, a nie bardziej oczywistym np bohater z rodziny alkoholików sam wpada w nałóg -traumami obecnych czynów bohatera to nie tylko domena Pindziesienciu Tfaży i blogasków. Wydaje mi się, że występuje powszechnie w dziełach o przestępcach (np rodzice bohatera zabici przez mafię, to on ma prawo zostać gangsterem ofkors, ojciec bohatera omal nie zabity przez konkurenta, to bohater ma prawo zabić konkurenta, bo Zemsta!bo Miłość Synowska! Facet ma traUmę w związku z zabitym psem, pamiątce po żonie, to może zaciukać zabójców psa itp) i romansidłach ( u takiej Michalak to wszelkie negatywne czyny bohaterek usprawiedliwiane są traUmami).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :').
      Tak, racja - to nie tylko domena blogasków, a pisarzenia w ogóle, w końcu filmy i seriale mają pisane scenariusze :P. O ile zwykle nie jest to na takim poziomie jak blogaskowym, czyli irytującym, o tyle barrrrdzo, ale to barrrdzo doceniam wszystkie produkcje, w których nie dochodzi do wybielania bohaterów czy negowania ich czynów. Najbardziej odczułam to w True Detective, tam główni bohaterowie mają wiele, naprawdę wiele wad i mogą być wręcz nieznośni, popełniają masę błędów wynikających z ich słabości... i nikt tego nie usprawiedliwia. Nikt ich z niczego nie tłumaczy, oni są jacy są, jacy mieli być - to odważny ruch w kreacji bohaterów i przekazywaniu ich historii. Jak dla mnie to wisienka na torcie :').
      Bo u takiej Michalak występuje jedynie dwójka głównych bohaterów, tak, we wszystkich książkach - wszędzie są tacy sami, tylko imiona inne :D.

      Usuń
  3. Najbardziej mnie zaciekawiła końcówka, szczerze mówiąc, bo nie miałam pojęcia, ze Grey to był pierowotnie ff do zmierzchu. Do ff potterowskich nie znam nic takiego, ale wiem, ze książki Todd były pierwotnie o one direction, a obecnie w Empiku jest mnóstwo fanowskich powieści w świecie trylogii "Metra(...)"-choc tu oryginał to zupełnie inna para kaloszy. Ale faktycznie-ff potterowskimi interesuje sie od dawna, a o niczym takim nie słyszałam.
    A Dramione to idealny temat na blog o tej tematyce, wiec z chęcią zawsze poczytam :D bo samych opowiadan-o nie :D zapraszam na Niezaleznosc i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co? Ktoś publikuje ficzki do Metra?! Ale jak to? :O

      Usuń
    2. Różni autorzy pisują do tego uniwersum, jeśli dobrze kojarzę (książek w ręce nie miałam). Kiedyś nawet mignął mi konkurs na ff do niego :D

      Usuń
    3. Wow, fajnie :'D. Szkoda, że Rowling nie zezwala na takie praktyki... Mogłabym zostać profesjonalnym krytykiem literatury, Znawcą ficzkow i prędko autorzy na całym świecie drzeliby na samą myśl o tym, że mogłabym sięgnąć po ich twór :DD.
      leniwe wrazliwiatko z telefonu xd

      Usuń
    4. Seria Metro jest oficjalnie serią oddaną przez autora dla fanów na zasadzie "nie mogę być na całym świecie i opisać wszystkiego, więc zróbcie to za mnie". Książki z tej serii są podawane na zajęciach o fanfiction na moich studiach jako przykład fanfików zgodnych z prawem autorskim. No skoro oddał, a nawet wręcz prosił fanów, by opisali inne miejsca na świecie no to nikt się ich czepiać nie będzie.

      Usuń
    5. Tak, wiedziałam, że coś takiego może funkcjonować, ale nie spotkałam się z czymś takim, to dla mnie pierwszy raz. Fajnie, są autorzy, którzy ficzki wręcz potępiają (G. R. R. Martin). To się chwali!

      Usuń
    6. Jak czytam teksty na zajęcia to to wręcz wygląda jakby się autorzy dzielili na obozy xD Jeden obóz broni fanfików, drugi obóz wrzeszczy, że pisanie ff to hańba xD
      Violette Laurent

      Usuń
  4. I ten moment, gdy uświadamiasz sobie, że twoi bohaterowie też mają jakieś traumy. Hmhm. A w poradnikach pisarskich było o tym, że postać wręcz powinna mieć traumę. Poradniki vs wrażliwiątko. Pomocy!
    Oczywiście wiem, że w każdej sytuacji trzeba samemu umieć wyważyć skrajną maksymalność od całkowitego braku.
    Cieszę się, że jest zbrodnia! :D I na dodatek traktuje o Draco. Ale nie rozumiem, naprawdę nie mogę znieść, że łączy się go w 70% z Hermą, 10 z Harrym, 9 Ginny i 1 inne. Eh. Świat schodzi na psy. Już nie uwzględniając tego, że ten związek jest niemożliwy, to w dodatku chory!!!!jeden

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Traumy nie są tematem posta. To znaczy są, ale pośrednio - chodzi o usprawiedliwienie nimi każdego złego czynu bohatera, żeby aby przypadkiem nie było tak, że czytelnik go znielubi. Do traum samych w sobie nic nie mam, ale osobiście nie korzystalabym z poradnika, który mówi mi, że lepiej, gdyby moja postać była po przejściach. Ogólnie pochodziłabym z dystansem do wszelakich poradników, NIKT NIE BĘDZIE MÓWIŁ MI, JAK MAM PISAĆ i te sprawy.
      Podpisano: leniwe wrazliwiatko z telefonu c:

      Usuń
  5. Cześć!
    Jako że od dawna śledzę Zbrodnie, ale chyba ani razu nie skomentowałam, nadszedł czas, by to nadrobić. Zwłaszcza, że poruszany jest temat postaci, którą sama bardzo lubię (dlatego nie obiecuję, że komentarz będzie miał jakąkolwiek wartość merytoryczną). :)
    Aż ciężko się z Tobą nie zgodzić, bo usprawiedliwianie bohaterów wręcz króluje na blogach wszelkiej maści. I obawiam się, że to wcale nie wynika z braku umiejętności wiarygodnego przedstawiania postaci (chociaż to też na spory wpływ), ale po prostu z naszej słabej, ludzkiej psychiki: nawet w normalnym życiu często w jakiś sposób usprawiedliwiamy ludzi, na których nam zależy, a którzy postąpili źle. W takim razie dlaczego nie robić tego samego w stosunku do bohaterów? Naprawdę, takie obiektywne podejście do postaci nie jest łatwe i większości nawet nie chce się próbować, bo to by wymagało o wiele silniejszych argumentów niż "bo on ją przeprosił i kupił wisiorek z serduszkiem na święta".
    Co do samego Dracona: uważam tę postać za jedną z bardziej fascynujących z całej serii, właśnie dlatego, że nie został dokładnie opisany. Tak naprawdę możemy jedynie się domyślać, co nim kierowało i jak wyglądała jego sytuacja rodzinna. Do tego stał się bardzo popularną postacią (w lwiej części dlatego, że duża część czytelniczek uważa Toma Feltona za przystojnego; z czym ja osobiście się nie zgadzam, bo ani trochę nie przemawia do mnie uroda Toma), więc miałam okazję naczytać się o nim wielu opowiadań. I powiem tak: dużo z wymienionych tu błędów sama popełniłam, gdy pisałam swojego pierwszego ficzka Dramione (i pierwsze opowiadanie w ogóle, tak przy okazji), w kolejnych jego odsłonach było tego mniej, ale wciąż się pojawiało. I dopiero ostatnio stwierdziłam, że byłabym w stanie napisać opowiadanie, nie usprawiedliwiając go przy tym na każdym kroku, bo w końcu do tego dojrzałam. Bo uważam, że Dramione nie powinno się skazywać z góry na porażkę: tak, zapewne wyszedłby toksyczny związek, ale nie jest on niemożliwy. A zwłaszcza ze strony Dracona, którego zachowanie możemy interpretować na wiele sposobów. ;)
    Dlatego z chęcią przeczytam każdego ficzka Dramione, w którym nasze bożyszcze Hogwartu (na bora, jak ja nienawidzę tego schematu!) nie jest usprawiedliwiane na każdym kroku. I może kiedyś sama takie napiszę, o. :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już gdzieś komentowałaś, bo cię kojarzę. Być może Strefa Marud? :')
      Cóż, na Zbrodniach raczej nic nie jest skazywane na porażkę z góry - każdy schemat da się dobrze wykorzystać i obrócić go na swoją korzyść, tylko trzeba się do tego przyłożyć; niestety łatwiej jest usprawiedliwiać całe jestestwo Dracona, a tona niewyrobionych literacko czytelników jeszcze ci przyklaśnie i uroni samotną kryształową łzę nad jego cierpiętniczym losem. Jak wspominałam w poście, pomstuję Dracona z fanonu, nie z kanonu - ten jest mi raczej obojętny.
      Jak napiszesz, podeślij linka - może trafisz do polecanych :P.
      Pozdrówka!

      Usuń
  6. Wreszcie tu dotarłam i widzę, że chyba praktycznie wszystko już zostało napisane. Draco nie jest ani jednoznacznie dobry ani też zły, dlatego trzeba go doszczętnie zepsuć, żeby później zrobić z niego najcudowniejszego, najukochańszego człowieka pod słońcem. To jego zepsucie musi być oczywiście usprawiedliwione; musi stać się ofiarą i okazuje się, że wszystko co robił, robił w wbrew sobie, a to rodzice są "be". To przejście ze skrajności w skrajność, więc zaczyna się usprawiedliwiane. :D
    Pytanie tylko, dlaczego robi się z niego aż tak wynaturzonego, zwyrodniałego, bezwzględnego, zboczonego potwora? No cóż, wyobraźnia niektórych autorek nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi się z niego takiego zwyrola, bo słodziaczek z sercem pełnym fluffu to tylko po przejściach, traumatycznych i te sprawy <3.

      Usuń
  7. Traumy traumami. Kochamy traumy, bo jesteśmy ludźmi, ale wrzucanie człowieka do świata, w którym trauma usprawiedliwia wszystko i jeszcze jego ukochana nad nim grucha, że to "nie jego wina, on nie chciał". A guzik prawda. Chciał, bo jest powalony. Chciał, bo nie potrafi zmienić nastawienia. Czy w tym typie opowiadania partner Dracona nie powinien być tym, który w końcu go oświeci, że bycie dupkiem z traumą nie oznacza, że inni mu pozwolą być tym dupkiem wiecznie? Czy Hermiona nie powinna czasem wstrząsnąć posadami jego świata do tego stopnia, żeby zaczął zastanawiać się nad tym, jakim dupkiem jest i że chyba coś jest z nim nie tak? Nie? Tak? Bo to idealny przykład fanfika "slow burn". Jeszcze lepszy , gdy zamiast DrHermiony mamy Harry'ego, który nie da sobie w kaszę dmuchać i będzie się zachowywał na zasadzie "wiem, że Draco ma traumę, ale nie dam się kurde lać po mordzie tylko dlatego, że on ma traumę, nie jestem masochistą".

    Osobiście wolę czytać tego typu fanfiki właśnie w takiej wersji. Gdzie dochodzi do ostrych starć pomiędzy bohaterami. Niekoniecznie do mordobicia (wolałabym nie), ale to krzyków, kłótni, wątpienia w siebie, przepraszania siebie, kłócenia się znowu i tak aż do momentu aż w końcu ten z traumą uzmysłowi sobie, że był dupkiem (a jeżeli obaj mieli traumę to do czasu aż obaj sobie uświadomią, że byli dupkami dla siebie nawzajem).

    W fanfikach do gry Dragon Age jest niekanoniczny parring dwóch straumatyzowanych postaci. Zwykle są one właśnie oznaczone tagiem "slog burn" i w trakcie ich czytania można obserwować jak jeden większy i jeden mniejszy dupek powoli, poprzez kłótnie, wyszydzanie, czasem bijatyki, zaczynają siebie nawzajem rozumieć i uświadamiać sobie, że trauma wcale ich nie usprawiedliwia. Że myślenie podyktowane traumą wcale nie było zgodne z prawdą lub było, ale nie odnosiło się do wszystkich osób z danego grona itd. Poczytałabym taki fanfik o Harrym i Draco.

    Co do samego wpisu, to jak widzisz zgadzam się, ale jako iż nie lubię dramione, mogłam tylko powiedzieć, że Hermiona nie może być miękka i pobłażać Draconowi. Ba, nie powinna pozwalać mu na robienie jej krzywdy. Jest w końcu czarownicą, kobietą wyzwoloną i przewodniczącą WESZ. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić jej bitej i karconej przez jej chłopaka. To jest takie nierealne. On przecież wyleciałby w powietrze po pierwszej próbie. Nie mówiąc już o "Harry jest moim przyjacielem i mnie pomści" w kontekście Draco, ale w kontekście jej związku z Ronem też. Kto jak kto, ale Harry by obił mordę jednemu i drugiemu. A jeżeli założymy, że jest silny magicznie, bo pokonał Voldemorta (kochm motyw silny Harry), to uciekajcie wy pseudo mężczyźni, bo idzie huragan w osobie Pottera pomścić krzywdę swojej przyjaciółki. Już po was.

    Dobra, koniec. Dzisiaj nie mogę się jakoś zebrać na konstruktywny komentarz. Mam wrażenie, że gadam bez sensu .-.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie ficzki istnieją? :D Gdzie je widziałaś? Za siedmioma lasami, rzekami, górami, pustyniami? :DD

      Ja lubię takie relacje, jakie opisałaś (dynamiczne, tak je nazywam), ale znacznie bardziej wolę, kiedy są pozbawione uczuć romantycznych. Dwóch bohaterów o skrajnie silnych charakterach, mocnych psychicznie, walczących o dominację... to lubię! Z takich relacji wychodzą ciekawe sytuacje, ciekawe konflikty, wytwarzają się jeszcze ciekawsze problemy najróżniejszej maści. Uwielbiam! Do Hermiony i Draco nie pasowałoby to aż tak bardzo, ale jak najbardziej mogłoby działać - czemu nie :'). (Harry i Draco pewnie też, w końcu Harry był taki zadziorny, dziecko sarkazmu i te sprawy, hehe).

      Ogólnie Hermiona pobłażająca takiemu zachowaniu to jest dla mnie jak plucie w twarz Jo xd. Hermiona (oraz ogół czarownic w czarodziejskim świecie) nie były kreowane na słabsze od mężczyzn, na gorsze, mniej umiejętne, cokolwiek; magia nie rozgraniczała mocy na płeć, nie było żadnej "silniejszej", nawet stereotypowo. A autorki dalej cisną po tych samych ogranych płciowych stereotypach w każdej możliwej formie, facet w związku zawsze bardziej uzdolniony, utalentowany, zna trudniejsze zaklęcia, zawsze gotów, żeby obronić wygodnie nieuzbrojoną w różdżkę wybrankę... A jego wybranka w 9/10 przypadków jest dobra w eliksirach. #innaformagotowania #eee


      Usuń
    2. Widziałam je po angielsku na AO3 xD Niestety same fendersy na razie przeczytałam (Anders x Fenris, gra Dragon Age), bo za Harry'ego Pottera po angielsku się jeszcze nie zabrałam.

      Violette Laurent

      Usuń
  8. Na szybko, bo serial, ale love this nocie :D szczegolnie screen mnie rozlozyl!

    A wiecie, ze cala Teylogia Cassandry to plagiat i dlatego zniknal z ff netu? A ta jej ksiazka to po prostu Teulogia ze zmiana nazwisk? I autorzy oryginalni tych ff mocno pousywali teksty wsciekli, ze CC sie wybila ich pracami?:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ff zniknął z netu, bo nie wydaliby jej powieści, gdyby dalej wisiał. Dramy z plagiatem aż tak dobrze nie pamiętam, więc nie wykluczam, że też odgrywała rolę. W każdym razie z tego, co czytałam, Clare nie tylko plagiatowala ficzki, ale i brała dużo tekstów (elementów kosmicznych) z serialu Buffy bodajże?
      wrazliwiatko z telefonu.

      Usuń
    2. Czytałam całą rozprawę o tym. Całe sceny z Buffy były przepisane między innymi. Nie pamiętam niestety co jeszcze, ale podobno zgapiała z wielu filmów, seriali i nawet innych fanfików.
      Violette Laurent

      Usuń
    3. Ale tłumaczenie, przynajmniej pierwszej części, wisi dalej xD

      Usuń
  9. Lubię Zbrodnie. Daj mi Zbrodnie. Proszę o Zbrodnie. Chcę Zbrodnie. Zbrodnie Zbrodnie Zbrodnie.

    OdpowiedzUsuń

Lubię komcie. Dajcie mi komcie. Proszę o komcie. Chcę komcie. Komcie komcie komcie.

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X