8 stycznia 2017

Strefa Marud

Chcielibyście podzielić się ze mną jakąś wyświechtaną kliszą, która najbardziej was irytuje w fanfikach potterowskich? Czujecie, że z jej powodu krew w waszych żyłach gotuje się tak jak mnie, kiedy tysięczny raz dostaję w głowę obuchem w postaci Rona-damskiego-boksera-i-półgłówka? A może zauważyliście świeży wysyp nowego trendu w fanfikach i chcecie o tym porozmawiać? Musicie się wyżalić, że nie potraficie znaleźć żadnego dobrego fanfika Dramione, w którym nie byłoby genialnych Smoka i Diabła? 
Jeżeli na chociaż jedno z powyższych pytań odpowiedzieliście twierdząco, Strefa Marud jest idealnym miejscem dla Was. Całym serduszkiem zachęcam do narzekania!

Edit: Ach, zapomniałam o małym apelu. Mam taką prośbę – jeżeli chcecie podzielić się ze mną jakimś schematem, który was irytuje, a który ja miałabym opisać, moglibyście podesłać mi na e-maila (o ile takowe znacie) jakieś fajne opka służące za idealny przykład złego, irytującego zastosowania danej kliszy? (Nie pogniewałabym się też o przykłady do klisz wypisanych już w zakładce obok). Rzecz jasna nigdy nie wywołam żadnego z tych autorów do tablicy, nie zacytuję tych opowiadań, bo nie o to tutaj chodzi, ale to już wiecie. Takie opka są dla mnie miejscem do researchu pewnych zjawisk, z nich biorę przykłady do marudnych tekstów, te fanfiki po prostu inspirują do napisania małego co nieco na temat danych klisz. Jeżeli ktoś by mi tak ładnie dopomógł, doczekałby się gorących podziękowań w noci!

symplicjasz@gmail.com

81 komentarzy:

  1. Super wyświechtana klisza: bal w Hogwarcie. Był. Jeden. Z okazji turnieju trójmagicznego. A nam on jest wciskany w każdym opku. Jedyne, co mogłoby być logiczne, to bal z okazji ostatniego roku, który dawałby maksymalnie 60 osób jeśli pozwolono by młodszym przyjść jako osobom towarzyszącym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz... największe dramy to tylko na balu, kiedy wszyscy są wystrojeni i dopięci na ostatni guzik, wtedy wszystko jest spotęgowane, nie wspominając o nastoletniej chuci xD. Taki bal na koniec roku jakoś bardzo zalatuje mi studniówką - może gdyby ktoś pokusił się na polską szkołę magii, to czemu nie, aczkolwiek do brytyjskiej realności jakoś mi to nie pasuje ;).
      Kurczę, z tego wszystkiego przeczytałabym jakiś rozdzialik z balem jakiegoś losowego opka ;c. Ta nostalgia!
      Dzia za propozycję, na pewno jakoś wykorzystam :').

      Usuń
  2. ScoRose. Niby nie mam nic do tej pary, ale jak widzę ją w każdym opku o nowym pokoleniu, to mam ochotę wyć. W dodatku najczęściej Rose jest drugą Hermioną, Scorpius naraz swoim ojcem i dziadkiem, oraz oczywiście pałają do siebie nienawiścią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, toto! Też to zauważyłam. Wydaje mi się, że autorzy wybierają nowe pokolenie, bo jest w teorii łatwiejsze (nie muszą przejmować się sensownym opisywaniem wojny z Voldemortem), ale równocześnie chcą dalej klepać ten sam nieśmiertelny pairing Dramione, więc przerzucają wszystkie charakterystyki na dzieci i... mamy Dramione pod płaszczykiem Scorose :P.

      Usuń
    2. Z drugiej strony osobiście miałabym problem ze znalezieniem jakiejś sensownej i nie płytkiej charakterystyki nowego pokolenia, więc w sumie, w czym problem :P

      Usuń
  3. Nie zauważyłam tego powyżej (co wydaje mi się dziwne), ale zawsze, gdy czytam jakiekolwiek Drarry niesamowicie uderza to, że Gryfoni nagle są źli, a Ślizgoni to aniołki. Dumbledore to idiota i nagle okazuje się, że Volduś to jednak chce uratować świat i wręcz kocha szlamy.
    Inną sprawą jest Harry, który nagle dostaje jakieś niesamowite moce – zostaje wampirem, aniołem czy jakimś innym stworem i jest taki fajny i zajebisty. I oczywiście przechodzi szkolenie, które przechodzi bezbłędnie, normalnie geniusz. I ogólnie Harry często w fikach staje się super mądry i zna magię bezróżdżkową, jestem pod wrażeniem jego tempa nauki.
    W yaoicach w oczy rzuca się jeden schemat: dlaczego wszyscy nagle okazują się gejami? Ewentualnie znajdziemy jakąś lesbijkę, tak dla urozmaicenia. Ja się boję o naszą przyszłość, jak mają się dzieci rodzić skoro wszyscy to homo?
    I jeśli już mówimy o dzieciach, to obrzydliwe są te eliksiry ciążowe dla facetów... Mój umysł nie potrafi tego ogarnąć.
    I to chyba na tyle, jeśli coś mi wpadnie do głowy, to napiszę :D I ogólnie świetny pomysł, czyta się z uśmiechem na twarzy, gdy spotkało się z opisywanym schematem aż za wiele razy. Życzę wytrwałości i żebyś nie straciła tej ciętości w krytykowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno: osobne kwatery i specjalne przywileje. To można znaleźć dosłownie wszędzie. Kapitan drużyny ma własną kwaterę, no i Harry, bo jest Harrym i musi dzielić pokój z Draco, bo tak.

      Usuń
    2. Też racja. Ja zauważyłam, że nie tyle co są źli, ale po prostu są niepożądani. Każdy Gryfon jest spłycony, skretyniały i po prostu potraktowany imperatywem blogaskowym tak, żeby to Ślizgoni wychodzili na tych najbardziej ogarniętych, przy czym za punkt porównania (i "dowód") służą właśnie ci głupi Gryfoni z tą ich głupią odwagą, pfft, żałosne :D.
      Dzięki za propozycje i za miłe słowa! :')

      Usuń
    3. Ja się spotkałam z tym, że prefekci w fanfickach mają osobne kwatery, ale że kapitani drużyny quidditcha to pierwszy raz słyszę.

      Usuń
    4. Osobne kwatery to klasyka gatunku :D.

      Usuń
  4. W żadnym ff nie ma pairingu Hermiony z Ronem, nawet jeśli nie oni są mainami, no wtf x'd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie przesadzajmy! :P Chociaż muszę przyznać, że jest to mało spotykane, by Hermiona w jakimkolwiek opku była z Ronem. I fakt, nawet jeżeli oboje są pobocznymi postaciami, zwykle autorzy nic nie wspominają na temat ich związku ;').

      Usuń
  5. A co powiesz na taki fanon, objawiający się chyba w 90 proc. Dramione? Hermiona postanawia po II Bitwie dokończyć ostatni rok w Hogwarcie (wcześniej oczywiście w różnych okolicznościach zrywa z Ronem), jednak bez Harry'ego i Rona. I to samo postanawia zrobić też Malfoy. I tu się pojawia fanon. Okazuje się, że od szóstej klasy, Hermionie urósł biust i zmieniła się twarz, bo teraz jest już praktycznie ideałem kobiecego piękna, wyglądowym sobowtórem Angeliny Jolie, co zauważa Draco, i jakby w Hogwarcie czy poza nim nie było innych ładnych dziewczyn, nagle zaczyna z tego powodu uganiać się za Granger, szlamą, której całe życie dopiekał i której nienawidził.
    Mało tego! Z biegiem historii okazuje się również, że pomimo wielu lat bycia szkalowaną przez Malfoy'a, Granger jako młodsza uczennica była Malfoyem zauroczona. Często idzie za tym w parze też to, że Malfoy był dobry, tylko rodzina zmuszała go do bycia złym i, uwaga, teraz niespodzianka, on również za młodu kochał się w Hermionie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, też klasyka gatunku... Jak kiedyś będę pisać coś poruszającego temat Dramione, na pewno o tym wspomnę, dzięki :').

      Usuń
  6. Co mnie najbardziej irytuje w niektórych fanfickach? Jeden wątek, pitolenie bez sensu i zero akcji. Nie mówię tu o jakiś wielkich wybuchach czy bitwach, ale o czymś więcej poza romansem. Czytanie jak postać biega za inną przez pięćdziesiąt rozdziałów jest naprawdę nużące. Bo co można zawrzeć w tej fabule, poza ciągłymi wyznaniami miłości i bezsensowną, wymuszoną gadaniną?
    Jest jeszcze jedna irytująca rzecz. Kiedy dwunastolatka bierze się za pisanie scen seksu. Można mnie nazwać prawie dojrzałą osobą, bo niewiele mi brakuje do osiągnięcia osiemnastu lat, a nigdy nie zbliżyłam się do jakiś dokładnych opisów. Ucinam w połowie, kiedy robi się jakoś poważniej, bo:
    a) jak mogę pisać wątek +18, sama będąc poniżej tej granicy?
    b) sama nigdy nic takiego nie przeżyłam, więc dlaczego mam cokolwiek pisać bez doświadczenia?
    Trochę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, o co mi chodziło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to co można poza wymienionymi zawrzeć w takiej fabule? Ano tysiąc dramatycznych rozstań, tysiąc dram w stylu "Widziałam go ze swoim arcywrogiem w schowku na miotły, zdradził!!!" (a potem się okazuje, że ukochany jest biedny i niewinny, arcywróg go tam wciągnęła sama i zmusiła!). A co do pitolenia bez sensu... Nuży, fakt. Ale najbardziej wkurza podczas wątku z Balem Bożonarodzeniowym - nasza bohaterka oraz jej najlepsza psiapsióła (najczęściej Hermiona i Ginny, nie ukrywajmy) muszą wybrać się na zakupy do Hogsmeade. Przed i w trakcie tego łażenia po sklepach opowiadają o dziewczyńskich sprawach, typu - Hermiona nie chce się malować, ale spróbuje, Hermiona nie wie, co zrobić z dzikimi włosami, to Ginny jej proponuje jakieś rozwiązania, Hermiona nie bardzo zna się na ciuchach (tak się wyróżnia na tle innych dziewcząt, które uwielbiają zakupy!!!), więc Ginny wybiera jej olśniewającą sukienkę, co do której Miona na początku nie jest przekonana, ale ostatecznie wygląda w niej tak, że ścina wybranka z nóg... A ja tak siedzę przed tym monitorem, z policzkiem podpartym ręką i odliczam minuty do popełnienia samobójstwa :D.
      A, no... seks w fanfikach. Często morduje, szczególnie jeżeli z tekstu wręcz wyziera, że bohaterka jest alter ego autora. Zafascynowanie dzieciaków seksem rozumiem, szczególnie w tych czasach nie da się dorosnąć bez bycia bombardowanym nim zewsząd, ale wciskanie go do opka, które cały czas nie miało ograniczenia wiekowego, a nagle z odwłoka wyciąga się rozdzialik +18... Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? :P

      Usuń
    2. Ooo tak, zgadzam się w zupełności. Jeszcze zabawniej jest, kiedy sukienka, którą wybrała Ginny, okazuje się być zbyt krótka, a Hermiona wygląda jak pani lekkich obyczajów. O ile samo w sobie, nie byłoby to tak irytujące, to dochodzi jeszcze marudzenie pt. "Jak ja się ludziom pokaże", a trzy zdania później "Ginny jesteś genialna!". Zaczyna się bal, Draco zaczyna oglądać nazbyt zgrabne nogi znienawidzonej Gryfonki i nagle... "Eureka! Ona jednak jest ładna! Może się w niej zakocham?".
      O i jeszcze przypomniała mi się jedna sprawa, dotycząca bezpośrednio Dramione, a mianowicie osoba Rona. Ja nie wiem, co on zrobił tym wszystkim autorkom, że chłopaka tak nienawidzą [*].

      Usuń
  7. Szkolne czasy Voldemorta! Ekhem, ekhem... Najpopularniejszy schemat jaki spotykam na takich Fickach, to wredny do szpiku kości Tom, albo (chroń mnie Panie Boże!) pseudo emo, który do powiedzenia na samym początku historii ma zaledwie dwa zdania, lub nawet słowa, a potem otwiera się dzięki bohaterce, to takie 'kjut' ♥
    Na dodatek pominięcie wątku przyjaźni z Avery'm, czy Lestrangem (nie spotkałam ich nawet wspomnianych na żadnym opku!) i skazanie przyszłego Voldemorta na brak przyjaciół. Tylko ciekawe kto potem robi za jego pierwszych popleczników... hmm, to mnie zawsze ciekawi.
    Główna bohaterka: nieśmiała szara myszka z wielkim problemem braku faceta, albo składająca swą psychikę po nieudanym związku, jak puzzle. Najczęściej pochodzi z bogatej rodziny czarodziei, albo nie zna matki/ojca.
    Czasem jest to także druga Hermiona. Oczywiście musi być Gryfonką, bo jakżeby inaczej? Najlepiej jeśli na dodatek popierdziela w quidditch'a, ale tylko przez trzy pierwsze rozdziały, ewentualnie na początku notki w dalszych częściach. Potem już tylko ugania się za Tomem i chce być jego 'Dark Lady'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... trudno, żeby Voldemort był puszystym szczeniaczkiem, ale chyba wiem, co masz na myśli. W końcu Tom dzięki charyzmie pozyskał pierwszych "przyjaciół" (nie określiłabym ich tak), nie mógł więc być dla nich otwarcie nieprzyjemny. Ale z wątkiem emo Toma i tym bardziej Toma, który uzewnętrznia się przy Mary Sue, to nigdy się nie spotkałam! Ale to akurat dlatego, że naprawdę chyba nigdy nie czytałam opowiadania o młodym Voldemorcie. (Taka ze mnie ignorantka).
      Avery'ego i Lestrange'a niejednokrotnie spotyka się w fanfikach z akcją w czasach Huncwotów - zwykle są znajomkami Snape'a, tak nadmienię, żeby nie było, że w blogosferze zaginęli :'D.

      Usuń
  8. Po pierwsze, bardzo podoba mi się pomysł na tego bloga i bede tutaj od czasu doczasu wchodzić. Właściwie z wszystkimi dotychczas opublikowanymi postami się zgadzam, jak nie w całości, to w dużej czesci.
    Nie lubię stereotypów; denerwuje mnie dzielenie uczniów na walecznych Gryfonow i złych Slizgoniw; krukoni, jesli sa, to na drugim planie jako ironiczni inteligenci a o puchonach ani widu, ani słychu. Nie mozna łączyc ludzi z rożnych domów jako przyjaciół, jesli juz, to tylko w celu stworzenia zakazanego związku w stylu Dramione. Eh.
    Zycze dużo weny w nowych wpisach (których humor mi sie podoba) i zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com oraz konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, ten podział na dobrych/złych/inteligentnych i... cóż, po prostu istniejących (bo Puchoni nie istnieją, jak wszyscy wiemy) jest nad wyraz irytujący. Też zauważyłam, że zwykle nie ma tak, by w fanfikach przyjaciele znajdowali się w różnych domach, a jak już, zawsze ma to na celu albo zakazany romans (bo wszyscy Gryfoni jednakowo nienawidzą Ślizgonów i vice versa, ach, ale to sztampowe), albo po prostu wywołanie jakiegoś płytkiego konfliktu też na tej linii wrogich domów. Podejrzewam, że wynika to z tego, że trzeba zapełnić bohaterom dormitoria, w końcu nie mogą w nich żyć sami (no chyba że to ten rodzaj fanfika), a przy czymś takim po prostu często braknie już linii fabularnych i wątków dla bohaterów z innych domów ;').
      Dzięki!

      Usuń
  9. 1. Brak istnienia mugoli - nie wiem, czy wiesz, co mam na myśli, w każdym razie chodzi o luki w świecie przedstawionym; wszystko koncentruje się wokół czarodziejów i ich problemów.
    2. Harry stający się wampirem/elfem/płatnym zabójcą/smoczym jeźdźcem ototototo. Widziałam wyżej, ale podbijam.
    3. Nagminne romanse nauczycieli z uczennicami.
    4. Rzucanie zaklęć niewybaczalnych, jakby to było niewinne "accio". Mordowanie szlam i zdrajców ot tak na szkolnych korytarzach przez ślizgonów-śmierciożerców, na co nikt nie reaguje. "Tajne" spiskowanie pod nosem Dropsoholika (xd), czego on oczywiście nie zauważa (patrz punkt 6). Przemieszczanie się "tajniaków" bezkarnie poza teren Hogwartu, np. na jakąś inbę tudzież inicjację u Voldzia, by potem wrócić na szkolne zajęcia jakby nigdy nic.
    5. Motyw sieroty. Jak OC, to ponad 50% szans, że sierota albo adoptowana.
    5a. Wyrodni rodzice/opiekunowie (choć w sumie trochę o tym już pisałaś przy uciśnionym przez Dursleyów Harrym).
    6. Dropsoholik-debil.
    7. Szlabany kończące się seksami (Demcia kiedyś mi opowiadała o opku, gdzie Miona i Dracze zostali zamknięci przez Dropsa w jakimś pokoju, w którym znajdowało się tylko dwuosobowe łóżko HEG – słynne starania o becikowe). Ale możliwe, że o tym pisałaś w poście o dramione, którego dotąd nie przeczytałam.
    8. Przepisywanie fragmentów (najczęściej opisów) z oryginału.
    Część się nie nadaje na osobny post, ale postanowiłam zasiać ziarno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Wieeeem. W teorii tutaj są dwa rodzaje OC - jedna, która jest mugolaczką, ale nigdy nie ma żadnych refleksji na temat świata magii i świata mugoli, jakby nie było między nimi żadnych różnic społecznych/technologicznych/jakichkolwiek, no. Drugi typ to mugolaczka, która musi mieć w Hogwarcie MP4, ajfona, komputer i internet, BO JAGTOTAG.
      2. Wszystkie talenta Harry'ego <3. Najlepiej jeszcze, jak umie strzelać same headshoty w wieku jedenastu lat, a ta zajefajna umiejętność jest wykorzystywana... nigdy.
      3. </3 Szczerze mówiąc, dawno się nie spotkałam. Nie od czasów J.
      4. Rzucanie zaklęć niewybaczalnych to jedno, jeszcze są po prostu jakieś czarnomagiczne, często wędrujące w rodzinie, często wymyślone nawet przez superduper OC!
      5. Jeszcze lepiej, jak to są świeże sieroty. A potem płacz, że ktoś od ciebie wymaga opisania procesu żałoby :/.
      8. Zapomniałam o tej wspaniałej praktyce... To jest prawdziwa zbrodnia.

      Usuń
  10. To ja też mam jakieś propozycje: osobne dormitoria i Pokój Życzeń. Punkt pierwszy zazwyczaj dotyczy Dramione, no bo przecież Dracze i Hermiona muszą mieć miejsce idealne do miziania i seksów, a przecież schowki na miotły są be i ochydne, dajmy im wspólne dormitoria! Pokój Życzeń to o wiele ciekawsza sprawa, bo dotyczy wszystkich fików, i ich bohaterowie zawsze wiedzą o tym magicznym pomieszczeniu. Co z tego, że jedynie kilku wybrańców wiedziało (aż do pojawienia się Gwardii Dumbledore'a), niech każdy wie, bo gdzie indziej miałyby się odbywać dzikie seksy, jak nie tam?
    Nie wiem, czy to tematy na osobne notki, ale tak o tym pomyślałam. Do zestawienia można dorzucić ogromne łazienki w każdym dormitorium, bo przecież taka Łazienka Prefektów to wcale nie był przywilej, o nie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję kiedyś ogarnąć jakiś post zbierający w całość wszystkie te maleńkie schemaciki właśnie jak osobne dormitoria (ewentualnie dwóch prefektów przeciwnej płci w jednym dormitorium), wspólną jaźń znającą nie tylko wszystkie tajne przejścia i zakamarki Hogwartu, ale również wspomniany Pokój Życzeń, ale jeszcze nie wiem, kiedy się tego podejmę - niemniej, na pewno o tym wspomnę :').
      Kurcze, nigdy nie spotkałam się z gigantycznymi łazienkami, właśnie też wszechwiedzący bohaterowie skądś znali hasło do łazienki prefektów (często odpowiedni Huncwot napatoczył się podczas kąpieli którejś z bohaterek) i tam się moczyli w atmosferce podniosłości, tylko kieliszka wina im brakowało :'D. Chyba że masz na myśli po prostu łazienki przylegające do każdego dormitorium, nie jakieś malutkie klitki, tylko takie posiadające pełne wyposażenie - dostatecznie duża wanna, prysznic, blabla...

      Usuń
  11. Zły Dumbledore. Plaga internetów. On nie może mieć dobrych intencji. Ustawił już z góry, że Ron i Hermiona będą przyjaciółmi Harry'ego, będąc jego prywatnymi kretami, dzięki którym zrealizuje podbój świata. Ron i Hermiona też oczywiście mają z tego zysk: sławę albo kasiorę z konta Harry'ego (zachachmęconą przez samego Dumbledore'a). Oczywiście Harry cały plan przejrzał, odkrywając, że tylko Ślizgoni są godni zaufania. Występuje też zły Drops w wersji light, który generalnie chce dobrze, ale tak właściwie to kieruje się zasadą większego dobra, które jest niczym innym jak "po trupach docelu". Harry, biedne dziecię, zostaje uwikłany w krwiożercze manipulacje Dumbledore'a i czuje oczywiście wielki żal do dyrektor, że wszelkimi sztuczkami zmusza go do walki z Voldemortem, zapominając kompletnie, że Voldzio uparł się na przepowiednię i będzie próbował Harry'ego zabić, choćby ten zaszył w mysiej dziurze na końcu świata.

    Do tego mogę dodać jeszcze nadopiekuńczą Molly w wersji toksycznej, gdzie jej miłość i dobroć zatruwa wszystkim życie.

    Piękny Severus :D Nagłe białe i proste zęby, idealnie błyszczące włosy, ziemista cera? A gdzie tam! Opalona! Oczywiście kaloryfer na brzuchu i ogólnie boskie ciało. Wszyscy kochają Severusa, dziewczyny piszczą na jego widok, a w zeszytach malują serduszka ze starannie nakreślonym S w środku ^^ Uwaga: najczęściej metamorfoza obejmuje także jego charakter i postać bezpowrotnie traci sarkazm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, kolejny schemat, o którego istnieniu wiem, ale wiem o wiele za mało - chyba ze trzy razy natknęłam się na coś takiego, a potem uciekałam gdzie pieprz rośnie, kiedy tylko zaczynało tym zalatywać.
      A z toksyczną Molly za to nie spotkałam się nigdy - żeby ktokolwiek opisywał rodziców Weasleyów? To już ludzie na głowy poupadali i dodają wątki obyczajowe do opek? Nie tysięczny wątek romantyczny?... Co to się wyprawia...
      Ej, do metamorfozy pięknego Severusa dochodzi też coś w tym stylu: "powiedział/uśmiechnął się ironicznie" :'D. Nie zapominajmy.

      Usuń
    2. Hehe, Harry miał w kanonie dużo kontaktów z Weasleyami, więc w opkach wygląda to tak, że każdy kontakt z Molly (szczególnie próby przytulenia) kończy się wewnętrzym monologiem Harry'ego w stylu: "uch, jaka ona upierdliwa", albo Molly robi coś kompletnie niezgodnego z kanonem, np. napaja Harry'ego eliksirem miłosnym (no bo przecież musi córeczce pomóc usidlić swojego księcia, taka śliczna para z nich będzie). Im bardziej autor w swoim opku upiera się, że Weasleyowie są źli (bo na przykład przyjaźnią się z Harrym dla kasy czy sławy), tym bardziej Molly jest toksyczna. Gdzieś na forum Mirriel jest nawet temat, w którym ciągnie się długa (i zbędna w mojej opinii) dyskusja na temat nadopiekuńczej Molly.

      Zły Drops ma się świetnie w angielskich opkach. Nie zliczę, ile razy padłam jego ofiarą. Najgorsze jest to, że samo opko może być dobre, tylko autor tym złym Dropsem kole czytelnika w oko. Raz miałam z tego powodu nawet dyskusję z autorem, wskazując rażącą niekanoniczność, tylko że okazało się, że dla autora zły Dumbledore to kanoniczny Dumbledore ^^ Pozostawię to bez komentarza.

      Usuń
    3. Ale... dla mnie zły Drops też jest kanoniczny. :<
      To znaczy - Rowling ma dziwną tendencję do postrzegania swoich bohaterów innymi, niż są w rzeczywistości. Nie przemyśli czegoś dobrze, nie da dość dobrych motywacji bohaterom, przez co wychodzą na dupków, chociaż wiem, że nie jest to zamierzona kreacja.
      Dumbledore na pewno nie jest bezmyślnym okrutnikiem, sadystą, psychopatą, kimś, kto tak naprawdę skrycie nienawidzi mugoli - a na takiego jest często kreowany w fanfikach i myślę, o to Ci chodzi, gdy mówisz o "złym" Dumbim. Dla mnie jest on przede wszystkim manipulantem, maniakiem kontroli, nigdy nie wyrzekł się motta z dawnych lat - "dla większego dobra". Sam nie ponosi ofiar, ale wydaje się nie mieć oporów przed poświęcaniem innych (Severus, Harry). Umyślnie narażał życie Harry'ego przez sześć części, przygotowując go do roli wybrańca. Nie da się jednak ukryć, że był przy tym sympatyczny, obdarzony dużym poczuciem humoru i genialny, ale bazując na jego wyborach moralnych, powiedziałbym, że jest bardziej zły niż dobry, choć sprawa, której oręduje, jest jak najbardziej słuszna.

      Usuń
    4. "Dla mnie jest on przede wszystkim manipulantem, maniakiem kontroli, nigdy nie wyrzekł się motta z dawnych lat - "dla większego dobra"".

      Prawda, ale nie mogę się zgodzić z: "sam nie ponosi ofiar". Ponosi. Zajął się horkruksem, który mu wyżarł rękę, a potem kazał Harry'emu napoić eliksirem w jaskini, a w końcu wolał wcześniej poświęcić życie niż pozwolić Voldemortowi zniszczyć życie Draco. Nie każde też działanie Dumbledore'a wynikało z manipulacji. Harry lubił pchać się nie tam gdzie trzeba i nie potrafił stać z boku, przez co walkę z bazyliszkiem w Komnacie Tajemnic i fiasko w Departamencie Tajemnic zaserwował sobie na własne życzenie. Były też rzeczy niezależne od nikogo (porwanie pod koniec czwartego tomu). Dodaj jeszcze fakt, że Harry musiał być w o wszystkim poinformowany, ale wydarzyło się za późno i doprowadziło do tragedii pod koniec 5 tomu, więc pomysł Dumbledore'a oszczędzenia dzieciństwa Harry'ego spalił na panewce. Dumbledore nie jest pozbawiony wad, ale autorzy mają tendencje obwiniać go za każde nieszczęście Harry'ego.

      Usuń
    5. "Zajął się horkruksem, który mu wyżarł rękę" - masz na myśli... użył go? ;) To nie zniszczenie horkruksa, a próba wskrzeszenia siostry pogorszyła stan zdrowia Dumbledore'a. Co samo w sobie było egoistyczne; przecież ci, którzy wrócili do życia za pomocą Kamienia Wskrzeszenia, nie byli szczęśliwi ani do końca ludzcy. Smutek i dystans wskrzeszonej narzeczonej doprowadziła przecież drugiego brata z baśni Beedle'a do rozpaczy.
      "kazał Harry'emu napoić eliksirem w jaskini" - tak, ale wiedział, że umrze tej nocy. Gdyby wymagał tego od Harry'ego, zapewne zginęliby obaj, a co za tym idzie - cały plan spaliłby na panewce.
      "wolał wcześniej poświęcić życie niż pozwolić Voldemortowi zniszczyć życie Draco" - nie poświęcił życia. Umarłby i tak - Severusowi udało się spowolnić klątwę, ale nie całkiem ją zatrzymać. Śmierć z powodu rzuconej Avady byłaby mniej bolesna i upokarzająca.
      "Harry lubił pchać się nie tam gdzie trzeba i nie potrafił stać z boku, przez co walkę z bazyliszkiem w Komnacie Tajemnic i fiasko w Departamencie Tajemnic zaserwował sobie na własne życzenie." - naprawdę tak myślisz? Dlaczego ZAWSZE, kiedy Dumbledore był potrzebny, tajemniczo znikał bez możliwości nawiązania szybkiego kontaktu? Okej, a paru przypadkach jego zniknięcie było konieczne - jak w piątej części. Zauważ jednak, że Syriusz Black (ścigany przestępca!) znalazł sposób, by bezpiecznie komunikować się z Harrym (częste zmienianie sów chociażby, co miało utrudnić przechwycenie korespondencji). Dumbledore znikał w kulminacyjnym momencie, a po tym, jak Harry robił coś ekstremalnie niebezpiecznego i głupiego - jak samodzielna walka w Komnacie Tajemnic, próba zdobycia kamienia filozoficznego na własną rękę... Dumbledore go nagradzał, chwalił, wywyższał. Pedagogiczne? ;> Dziwisz się, że tak wychowywany przez Dumbledore'a chłopak w sytuacji kolejnego zagrożenia poleciał sam ratować Syriusza? Przecież tego właśnie był nauczony.
      "pomysł Dumbledore'a oszczędzenia dzieciństwa Harry'ego spalił na panewce" - Harry nie miał dzieciństwa... 11 lat w schowku pod schodami (zauważ, że Dumbledore ani razu nie zareagował na to, co się dzieje w domu Dursleyów. Nikt nie kontrolował, nie sprawdzał, co dzieje się z Harrym? Okej, wiem, że to po prostu "zaniedbanie" Rowling, nie przeanalizowała dobrze tego wątku, ale... on idealnie wpasowuje się w moją teorię. Dropsowi-manipulatorowi bardzo byłoby na rękę, gdyby Harry był gnębiony przez wujostwa, a później nagle trafił do nowego świata. Harry czuł przecież ogromną wdzięczność do Dumba za wyrwanie go z piekła, za obdarzenie go sympatią i zaufaniem, czyli czymś, czego nie doświadczył przez 11 lat życia.)

      Usuń
    6. Horkruksy to nie pluszaki. Każdy kontakt z nimi jest niebezpieczny. Nie wiemy, na ile horkruks wpłynął na psychikę Dropsa, żeby głupio założył go na palec. Drops mógł być nawet zaskoczony nagłym odkryciem i przez to popełnić błąd. Nie znamy szczegółów, więc nie ma co spekulować, ale fakt pozostaje faktem: sam zajął się horkruksem zamiast siedzieć w gabinecie i kręcić kciukami młynka.

      Umarłby i tak, ale miałby szansę jeszcze trochę pożyć. Samolubny człowiek trzymałby się życia jak tonący brzytwy bez względu na konsekwencje. To wciąż było poświęcenie.

      Przeczytaj dokładnie oryginał. W piątym tomie Hogwart był pod władzą Umbridge. Jak miał się skontaktować z Dumbledorem, skoro nikt nie wiedział nawet, gdzie jest, a Hermiona musiała go wręcz siłą zmusić, żeby chociaż poświęcił chwilkę na próbę kontaktu z samym Syriuszem? W drugim tomie natomiast poszedł po pomoc do Lockharta xD *brak komentarza tu*.

      Longbottomowie byli aurorami, którzy jak zakładam mieli dobrze chroniony dom, a skończyli jak warzywo. Koniec Voldemorta nie oznaczał końca niebezpieczeństwa. Było w oryginale powiedziane, dlaczego Dumbledore oddał go siostrze Lily. Harry nie miał super dzieciństwa, ale chociaż przeżył dzięki ochronie krwi. Zawsze lepiej być żywym niż martwym.

      Usuń
    7. "Horkruksy to nie pluszaki. Każdy kontakt z nimi jest niebezpieczny. Nie wiemy, na ile horkruks wpłynął na psychikę Dropsa, żeby głupio założył go na palec." - horkruksy były groźne dla psychiki, gdy a) ktoś nie zdawał sobie sprawy z tego, czym są i postępował z nimi zbyt bezmyślnie (Ginny), b) dochodziło do długotrwałego kontaktu z nimi (złote Trio). Sama ich obecność nie odbierała nikomu zdolności do rozumowania. "Zająć się" horkruksem w tej sytuacji mógł w swoim gabinecie, a nie w podziemiach Hogwartu z bazyliszkiem dyszącym w kark.
      "Umarłby i tak, ale miałby szansę jeszcze trochę pożyć. Samolubny człowiek trzymałby się życia jak tonący brzytwy bez względu na konsekwencje. To wciąż było poświęcenie." - nie nazwałem Dumbledore'a samolubnym. :P Nazwałem go manipulatorem i maniakiem kontroli. Dumbowi w chwili "poświęcenia" zostało naprawdę niewiele życia. Klątwa zaczęłaby się w końcu rozprzestrzeniać. Zobacz, co się stało z jego ręką, a potem zastanów się, czy chciałabyś, by coś podobnego dotknęło całe Twoje ciało.
      Dodatkowo - dla wielu przyczyną śmierci Dumbledore'a była zdrada Severusa. Tylko Severus wiedział, że Albus umarł z powodu własnego błędu. To Severus się poświęcił, by Albus mógł odejść bez bólu i bez upokorzenia.
      Myślisz, że Dumbledore pozwoliłby się zabić, gdyby nic mu nie dolegało?
      "Przeczytaj dokładnie oryginał." - czytałem. Ty przeczytaj uważnie mój komentarz. ;) Nie pisałem o wyłącznie piątej części, tylko o całości serii. Nie zaprzeczysz, że w momencie kulminacyjnym Harry ZAWSZE zostawał sam, bez możliwości skontaktowania się z Dumbledorem.
      Ba! W trzeciej części Dumbledore po prostu dał dzieciakom zmieniacz czasu (który sam w sobie jest niebezpieczną rzeczą!) i kazał naprawiać przeszłość, podczas gdy on sam... no, nie zrobił nic. W trakcie poprzednich części zachęcał Harry'ego do samodzielnego rozwiązywania problemów nękających Hogwart (ofiarował mu pelerynę niewidkę, jak wspominałem - po każdej zakończonej sprawie nagradzał Harry'ego i upewniał go, że słusznie się zachował).
      Dumbledore wychowywał Harry'ego do roli idealnego bohatera. Dobro chłopca było kwestią drugo- lub trzeciorzędną.
      "Było w oryginale powiedziane, dlaczego Dumbledore oddał go siostrze Lily." - nie o to chodzi, nie pytam, DLACZEGO Harry został umieszczony u Vernona i Petunii. Pytam dlaczego przez te wszystkie lata Dumbledore'a nie obchodziło, że znęcają się oni nad dzieckiem.

      Usuń
    8. To się wtrącę w sam środek, chociaż chciałam was zostawić samym sobie i potem przeczytać całość. Napomknę, że inna interpretacja słów =/= nieuważne czytanie, czy to czytanie komcia, czy książek, no chyba da się prowadzić dyskusję bez takich tekstów. :') Macie różne opinie, różne interpretacje kanonu i prowadząc dyskusję powinno się mieć na uwadze, że druga strona może nie zmienić poglądów, a nie zarzucać drugiej osobie, że nie czyta uważnie.

      Usuń
    9. Horkruksy były dodatkowo chronione i o to się rozchodzi. W jaskini eliksir i inferiusy. W chacie klątwa na pierścieniu. Żeby dostać się do czary, trzeba było włamać się do Gringotta. Żeby zabić Nagini, trzeba było wystrychnąć na dudka Voldzia. Jedynym niekłopotliwym horkruksem była tiara. Podsumowując, Drops odkrył horkruksy, gdy Harry zniszczył dziennik i od tego czasu wiemy z kanonu, że robił wszystko, by jak najwięcej się o nich dowiedzieć i nawet samemu próbował je zniszczyć. Drops nie siedział z założonymi rękami, wysługując się innymi, też ryzykował, a ostatecznie też poniósł konsekwencje, nawet jeśli z własnej winy, i to są fakty bez wchodzenia w indywidualny odbior.

      Dlatego dałam odwołanie od oryginału. Wydaje mi się, że dla ciebie każde zniknięcie zostało przez Dropsa ukartowane, a jak spojrzysz na oryginał, szybko okazuje się, że: w pierwszym tomie poleciał do Ministerstwa, gdyż dostał wezwanie, w drugim został wydalony ze szkoły przez Radę, w piątym musiał uciekać, żeby nie skończyć w Azkabanie, a w siódmy go nie było, bo nie żył. Każda nieobecność miała podstawy, które zostały wykorzystane przez autorkę, aby poprowadzić akcję bez pomocy dorosłych, bo... to tylko fikcja literacka i z punktu fikcji literackiej było to potrzebne, żeby zabawa się kręciła. Tworzenie nadinterpretacji jest tu zbędne, a już na pewno bzdurą jest, że "Umyślnie narażał życie Harry'ego przez sześć części". Nie narażał ani w czwartym tomie, ani w piątym, ani w drugim, bo zwyczajnie nie miał tamte wydarznie wpływu. Można mieć też wątpliwości, czy narażał w pierwszym, a także w trzecim (więcej poniżej).

      "Myślisz, że Dumbledore pozwoliłby się zabić, gdyby nic mu nie dolegało?"
      Ja mogę powiedzieć, że pozwoliłby, a ty możesz powiedzieć, że nie. Niewiele to zmienia, bo zależy to od subiektywnej interpretacji, a nie o tym jest dyskusja.

      "Tylko Severus wiedział, że Albus umarł z powodu własnego błędu. To Severus się poświęcił, by Albus mógł odejść bez bólu i bez upokorzenia."
      I to jest prawda, jak najbardziej, ale częściowa. Jako typowy manipulator wykorzystywał wszystko, co było mu dostępne, nawet jeśli dotyczyło to jego własnego życia. Zauważ, że kazał Snape'owi go zabić, kiedy przyjdzie na to odpowiedni czas; czy to będzie rok czy miesiąc przed naturalną śmiercią, tego nie da się przewidzieć, ale liczy się efekt: by Draco nie musiał zabijać, a jednocześnie Voldemort nie miał podstaw, by Draco ukarać. Drops mógł liczyć na spokojną, nawet jeśli przedwczesną, śmierć, a jednocześnie mógł uratować jednego z uczniów. "Two birds with one stone", jak to mówią Anglicy. Wciąż jednak uważam, że trzeba mieć jaja, by tak zimno rachować własne życie.

      Usuń
    10. W trzecim tomie Drops miał do wyboru: pozwolić dzieciakom wrócić do przeszłości lub pozwolić niewinnemu człowiekowi umrzeć. Sam nie miałby możliwości wywinąć takiego numeru z przyczyn, które zostały wymienione w książce, więc odpowiedz sobie na pytanie, który w takim razie wybór byłby słusznieszy moralnie? Bo co by nie wybrał, byłby "tym złym". Tu też wchodzimy w pewien paradoks. Musiał wiedzieć, że wszystko skończyło/skończy się dobrze: był świadkiem tego, że Hardodziób uciekł, a coś odpędziło dementorów, ratując Harry'emu życie. Jak wiemy Harry sam się uratował, bo powrócił do przeszłości, zatem podsuwając Hermionie pomysł, Drops pośrednio przyczynił się do tego, że Harry nie stał się warzywem, co z punktu widzenia historii dobrze się złożyło.

      "W trakcie poprzednich części zachęcał Harry'ego do samodzielnego rozwiązywania problemów nękających Hogwart (ofiarował mu pelerynę niewidkę, jak wspominałem - po każdej zakończonej sprawie nagradzał Harry'ego i upewniał go, że słusznie się zachował)."
      Dał niewidkę, bo należała do ojca Harry'ego, co niewiele zmienia, bo gdyby Harry nie był taki wścibski, nie węszyłby wokół Flamela i sprawa rozeszłaby się po kościach, z niewidką czy też bez. Samo zachęcanie do samodzielności nie jest złe, wręcz przeciwnie. Można mieć tylko zaztrzeżenia do nagradzania zachowań skrajnie niebezpiecznych :D Choć z drugiej strony też niewiele to zmienia, bo Harry miał stanowisko w tej sprawie ukształtowane już dawno przed końcem pierwszego tomu. Przypomina mi się jego przemowa po szlabanie w Zakazanym Lesie, że jeśli przydzie czas, stawi czoło Voldemortowi, a potem żeby nie być gołosłownym, polazł ratować kamień :D Główne zastrzeżenia mam tu do McGonnagal, bo nawet pomimo swojej impulsywności Harry miał na tyle przytomności umysłu, żeby poinformować dorosłego. Gdyby kobiecina dzieciaków nie zbyła, żadne ratowanie kamienia z udziałem Harry'ego nie byłoby potrzebne.

      A co by to zmieniło, gdyby sprawdzał osobiście? Przecież Drops wiedział, że Harry dobrze traktowany nie był (nawet jeśli Figg go nie poinformowała, to po przybyciu do Hogwartu wyszło z wora). Jak już napisałam: Harry został tam umieszczony nie bez powodu. Ochrona Lily miała go chronić, a więc zaraz po upadku Voldemorta, jak i w późniejszych latach. Jak wiemy z kanonu, sprawdziło się to i dlatego Dropsa "nie obchodziło". Z dwojga złego lepiej, żeby żył.

      "Dumbledore wychowywał Harry'ego do roli idealnego bohatera. Dobro chłopca było kwestią drugo- lub trzeciorzędną."
      Aha, a Voldemort to tylka taka mała przeszkoda, co tam mamy się nim przejmować i pomagać Harry'emu, żeby mógł go, jak dorośnie, pokonać. Przecież nad nim wisi tylko przepowiednia i Voldemort dałby mu spokój, gdyby tylko Harry się ukrył, a on sam wcale by się przed tym nie buntował i wcale by nie chciał pomścić rodziców i ochronić wszystkich swoich przyjaciół. Podsumowując, Drops nie musiał kiwać palcem, a wszelkie "Dumbledore sobie wychował" to spisek fanonu.

      Dumbledore nie jest nieskazitelny i nigdy nie będzie. Wiele można więc o nim powiedzieć, zarówno złego jak i dobrego, ale na pewno nie to, że kanoniczny Dumbledore to zły Dumbledore.

      Usuń
    11. Trochę nadinterpretujesz moje słowa. Wydaje mi się, że próbujesz teraz udowodnić, że Dumbledore nie był gnuśnym starcem, za którego odwalano całą robotę, a ja przecież nic takiego nie sugerowałem. Twierdzę, że niechętnie ryzykował własnym życiem. Udało mu się ustalić czym najprawdopodobniej były horkruksy Voldemorta, racja. Zdobył pierścień rodowy Gauntów, też racja - ale klątwa nie byłaby dla niego groźna, gdyby przezwyciężył pokusę wskrzeszenia siostry. Insynuowałaś też, że uważam go za samolubnego. Mam nieodparte wrażenie, że według Ciebie mam go za jakiegoś skończonego potwora, który w ogóle nie przyłożył ręki do zwycięstwa nad Voldim - nie, naprawdę tak nie myślę. Ostatecznie ingerował (choć rzadko), pojedynkował się chociażby z Voldemortem w piątej części. Czy to jednak ryzyko? Dumbledore powiedział, że Voldemort mógł tylko marzyć o potędze, jaką posiadał Grindewald za czasów swej świetności, a biorąc pod uwagę to, że Grindewalda pokonał, Voldemort nie mógł być trudniejszym przeciwnikiem. Trudność w bezpośredniej walce z Voldemortem polegała na tym, że nie można go zabić, nie pokonać.
      Powtarzasz ciągle "też ryzykował", ale tak naprawdę przedstawiono w serii dwie sytuacje, w której bezsprzecznie wystawił swoje życie na nieuniknione (to ważne w kontekście sytuacji z pierścieniem) niebezpieczeństwo. Pojedynek z Grindelwaldem (Dumbledore zdecydował się jednak stanąć do walki po latach terroru Grindelwalda w Europie - gdyby unikał pojedynku z obawy przed tym, że nie zdoła go pokonać, pewnie łatwiej byłoby mi usprawiedliwić moralnie jego opieszałość, zbyt pochopne rzucenie wyzwania przeciwnikowi mogłoby tylko pogrzebać szanse na zwycięstwo, eee, magicznych aliantów. Rowling jednak nie pozostawia złudzeń - Dumbledore bał się usłyszeć od Grindelwalda, że to on jest odpowiedzialny za śmierć własnej siostry. A więc Dumbledore pozwolił na śmierć setek tysięcy istnień - milionów, jeśli uznamy, że wojna czarodziejów i WWII są ze sobą powiązane - ze strachu przed emocjonalnym zranieniem. Ale długaśny nawias!) i wypicie trucizny w siódmej części. Z tym, że to drugie "poświęcenie" jest dyskusyjne. Nie nazwałbym tego "faktem bez wchodzenia w indywidualny odbiór", bo sporo ludzi (jestem pewien, że nie tylko ja) nie nazwałoby ryzykowaniem narażania życia w dniu, w którym i tak wiesz, że umrzesz.
      W zasadzie wpadłem na kontrargument do mojej teorii o nieryzykującym Dumbie - ciężko o godnego przeciwnika, prawdziwe niebezpieczeństwo dla czarodzieja tak potężnego, niemal niezwyciężonego. Nie da się jednak ukryć, że przed emocjonalnym zranieniem uciekał przez kilka lat i w konsekwencji tego śmierć poniosło wielu ludzi.

      Usuń
    12. Co do pierwszego tomu – mam wątpliwości, czy Dumbledore MUSIAŁ stawić się na wezwanie do ministerstwa. Zawsze wydawało mi się, że Knot miał raczej usłużne podejście do dyrektora (oczywiście, mówię o początku serii, nie o sytuacji mającej miejsce po wydarzeniach z czwartej części) i to raczej on lądował na dywaniku u Dumba, a nie odwrotnie. ;) Ale pomijając już to, bo to kompletnie nieważne: Dumbledore zawrócił do Hogwartu zaraz po tym, jak pojawił się w ministerstwie, bo „zrozumiał, że źle zrobił, zostawiając szkołę”. Okej. Warto mieć na uwadze to, że Dumbledore od początku roku podejrzewał Quirella o kontakty z Voldemortem, dlatego kazał Snape'owi mieć na niego oko. W pewnym momencie doszło do sytuacji, w której ktoś rzuca urok na Harry'ego podczas meczu quidditcha. Snape był tego świadomy, w końcu rzucił przeciwurok. Na pewno doniósł o tym Dumbledore'owi. Nie lubił Pottera, ale jego bezpieczeństwo było priorytetem, więc nie mógł zignorować sabotażu. Więc: Dumbledore podejrzewa, że Quirell jest śmierciożercą, wie, że ktoś próbował skrzywdzić Harry'ego i... nic nie robi? Wyjeżdża do ministerstwa, a chwilę później (gdy jest już po ptokach ;)) wraca?
      W drugim tomie – został wydalony, ale nie zesłany na Syberię bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. Tymczasem nie próbował nawet z zewnątrz kontrolować jakoś sytuacji w szkole. Wysłał Fawkesa, by pomógł Potterowi. To jest kluczowe. Nie wysłał go do Minerwy czy kogokolwiek innego, by powiadomił, że Potter jest w niebezpieczeństwie, a nie da się ukryć, że utalentowana, doświadczona czarownica i feniks to lepsza siła bojowa niż dzieciak i feniks. Potter mógł liczyć czasem na wsparcie od Dumbledore'a, ale nigdy na to, że to Dumb z dorosłymi weźmie sprawę w swoje ręce.
      Do uwagi, że to tylko fikcja literacka jeszcze wrócę, pozwolę sobie zachować komentarz do niej na sam koniec.

      Usuń
    13. „Wciąż jednak uważam, że trzeba mieć jaja, by tak zimno rachować własne życie.” - różnie to bywa. ;) Piszesz: liczy się efekt. Dla mnie ta sytuacja, wybacz durne porównanie, kojarzy się trochę z dawcą organów. Śmierć sama w sobie nie jest ofiarą złożoną w imię ratowanego, ale jednak prowadzi do czegoś dobrego – pozwoli oszczędzić czyjeś życie. Dumbledore pragnął tej śmierci, zginął by niedługo i tak, ale nie sprzeczam się w tym, że dała ona dobry efekt. Po prostu nie mogę nazwać tego tak łatwo poświęceniem, bo to słowo straciłoby trochę na znaczeniu. Żeby nie sięgać po dalekie przykłady – Tonks i Lupin. Kochali się, mieli razem dziecko, mogli przeżyć razem wiele szczęśliwych lat, a jednak stanęli razem do walki. Waga tych ofiar jednak dla mnie się różni, nie chcę jednak wykłócać się o to specjalnie, bo wchodzimy już w kwestię indywidualnych i daleko odchodzących od dywagacji literackich definicji.
      „Tu też wchodzimy w pewien paradoks. Musiał wiedzieć, że wszystko skończyło/skończy się dobrze: był świadkiem tego, że Hardodziób uciekł, a coś odpędziło dementorów, ratując Harry'emu życie. Jak wiemy Harry sam się uratował, bo powrócił do przeszłości, zatem podsuwając Hermionie pomysł, Drops pośrednio przyczynił się do tego, że Harry nie stał się warzywem, co z punktu widzenia historii dobrze się złożyło.” - o nienienienie, nie będę tutaj roztrząsał paradoksów czasowych, bo zaraz zaczniemy próbować potwierdzać albo obalać zasadę samospójności Nowikowa. :P Ustalmy więc jedno: niemożliwe jest do ostatecznego stwierdzenia, czy Dumbledore wiedział wtedy, że Hardodziób uciekł i czy coś odpędziło dementorów, bo to sprowadza się do tego, jak wyobrażamy sobie podróże w czasie – kanon HP nie tłumaczy tego dość dosadnie, więc nie możemy przyjąć, że jakaś wersja jest prawdziwa dla tego konkretnie uniwersum. Co natomiast NA PEWNO wiedział Dumbledore? Że po Zakazanym Lesie będzie wtedy grasował Lupin-Wilkołak i cała armia dementorów. Oczywiście, możesz wierzyć, że wysłał on Harry'ego na misję uratowania samego siebie ze stuprocentową szansą powodzenia. To jest dokładnie tak samo prawdopodobna teoria jak ta, że posłał go w niewiadome, bo #yolo. :P
      „Przypomina mi się jego przemowa po szlabanie w Zakazanym Lesie, że jeśli przydzie czas, stawi czoło Voldemortowi, a potem żeby nie być gołosłownym, polazł ratować kamień :D „ - ej, ale to jedenastolatek. ;) Nie traktowałbym tego jako ostateczną deklarację, to równie dobrze mogła być taka gadanina. I... była! Poleciał przecież po pomoc do Dumbledora, a że go nie było, próbował nakłonić do działania Minerwę, a że go zlała... wtedy Trio nie miało wątpliwości, że jeśli nie zareagują, nikt nie ocali kamienia. Nie wiedzieli, że Quirell nie mógł obejść ostatniego zabezpieczenia.

      Usuń
    14. „Główne zastrzeżenia mam tu do McGonnagal, bo nawet pomimo swojej impulsywności Harry miał na tyle przytomności umysłu, żeby poinformować dorosłego. Gdyby kobiecina dzieciaków nie zbyła, żadne ratowanie kamienia z udziałem Harry'ego nie byłoby potrzebne.” - zgadzam się! Nie pamiętam jednak, jak ten dialog wyglądał, a książki nie mam pod ręką. Czy wynikało z niego, że Minerwa nie była poinformowana o tym, że Dumb podejrzewa Quirella o coś niecnego? Bo jeśli tak, to znowu minus dla Dumba.
      „A co by to zmieniło, gdyby sprawdzał osobiście? Przecież Drops wiedział, że Harry dobrze traktowany nie był (nawet jeśli Figg go nie poinformowała, to po przybyciu do Hogwartu wyszło z wora).” - mógł zainterweniować? Nie łamałoby to w żaden sposób konwencji o tajności czarów. Bał się, że jeśli dojdzie do konfrontacji z Dursleyami, ci wywalą Harry'ego na zbity pysk? Miał milion możliwości. Traktowanie Dursleyów Harry'ego nadawało się przecież do założenia im sprawy w sądzie i gdybym był Dumbem, tym właśnie bym ich postraszył. Dalej zachowywaliby się wobec Harry'ego chłodno, bez miłości, niechętnie – ale bez jawnego okrucieństwa i znęcania się.
      „Aha, a Voldemort to tylka taka mała przeszkoda, co tam mamy się nim przejmować i pomagać Harry'emu, żeby mógł go, jak dorośnie, pokonać.” - po co ten sarkazm? Przecież wiesz, że Dumbledore był pewien, że Harry nie przeżyje konfrontacji z Voldemortem.
      „- Więc chłopiec... musi umrzeć, tak? - zapytał całkiem spokojnie Snape.
      - A życie musi mu odebrać sam Voldemort. Tak, Severusie. To warunek podstawowy.
      […]
      - Chroniliśmy go, ponieważ trzeba było go wszystkiego nauczyć, ponieważ trzeba było go wychować, ponieważ trzeba było pozwolić mu odczuć i wypróbować jego własną moc.[...] Jeśli dobrze go znam, to tak pokieruje sprawami, że kiedy już wyruszy na spotkanie ze śmiercią, będzie to oznaczało ostateczny koniec Voldemorta.
      Otworzył oczy. Snape patrzył na niego z przerażeniem.
      - Chroniłeś go, utrzymywałeś tak długo przy życiu tylko po to, by umarł we właściwym momencie?
      - To cię tak szokuje, Severusie? A ilu ludzi umarło na twoich oczach?”
      W kontekście tego dialogu moje wcześniejsze słowa:
      „Dumbledore wychowywał Harry'ego do roli idealnego bohatera. Dobro chłopca było kwestią drugo- lub trzeciorzędną."
      Wydają się takie głupie, że zasługujące na ironię? Według mnie, cóż... całkiem adekwatne. :P
      Na deser jeszcze:
      „- Więc ukryj ich gdzieś. Ukryj ją... Ich wszystkich. W jakimś... bezpiecznym miejscu.
      - A co mi dasz w zamian, Severusie?”

      Usuń
    15. ^no, to pierwsze pytanie, które nasuwa się na myśl, gdy ktoś błaga Cię o ocalenie niewinnej niczemu rodziny. To, że James i Lily ryzykowali życiem w Zakonie Feniksa, to też taki drobiażdżek. ;) Nienie, gadaj, co mi dasz, Snape, bo ja nie mam interesu w tym, by się nimi zajmować.
      Polecam w ogóle przejrzeć jeszcze raz rozmowy Dumbledore'a z Severusem ze wspomnienia Snape'a. Dumbledore w niemal każdej rozmowie (nawet takich, które działy się, gdy Snape od szesnastu lat był lojalnym szpiegiem!) wywołuje w Severusie wyrzuty sumienia, przypomina o niechlubnej przeszłości.
      Wracając do tego, co napisałaś wcześniej, że to tylko fikcja literacka i część zachowań bohaterów wynika z tego, że są po prostu wygodne dla autorki – zgadza się. Nie zmienia to jednak faktu, że te zachowania wciąż dają duże pole do interpretacji. Na dobrą sprawę, gdyby nie te przytoczone przeze mnie dialogi, uznawałbym teorie o „złym” Dumbim za wydumane, ale musisz przyznać, że są one co najmniej dwuznaczne. Dlaczego Dumbledore zachowuje się przy Snapie tak, jakby śmierć Harry'ego go nie obchodziła? Czy znęca się w ten sposób nad nim? Czy po prostu obnaża swoją maskę?
      Ten dialog POZWALA na założenie, że Dumbledore znikał umyślnie, wykorzystując okazje, które by go jakoś usprawiedliwiały. Ten dialog pozwala też na domniemanie, że Dumbledore świadomie narażał Harry'ego na niebezpieczeństwa, by ten się wyhartował, zdobył cenne doświadczenie. Można wyciągać kolejne, dalsze wnioski – że Dumbledore doskonale wiedział, co dzieje się w zamku (zdrada Quirella, bazyliszek grasujący po Hogwarcie i tak dalej), a jednak „śledztwo” zostawiał Harry'emu. Wtedy wypadałoby też mieć na uwadze, że nie narażał tylko życia Harry'ego, i tak przeznaczonego na rzeź, ale innych uczniów Hogwartu.
      Zakładasz, że „wychowywanie bohatera” było zbędne; na pewno? Dlaczego zakładasz, że chęć zemsty byłaby dość silna, że Harry byłby dość odważny, by poświęcić swoje życie dla przyjaciół? Jakby wyglądało życie Harry'ego, gdyby Dumbledore podszedł do niego całkowicie moralnie?
      1. Gdyby Dumbledore położył kres przemocy w domu Dursleyów, Harry nie kojarzyłby świata mugoli tylko z własnym nieszczęściem. Świat magiczny był dla niego jedynym domem, z nim wiązało się wszystko, co kochał – nie mógł więc pozwolić na jego zniszczenie. Harry nie miał mugolskich przyjaciół, gnębiony, zastraszony, poniżany – był nikim, zarówno w domu rodzinnym jak i w szkole.
      2. Gdyby Dumbledore sam rozwiązywał problemy Hogwartu, postępował pedagogicznie wobec Harry'ego – ten zapewne nie czułby się dość gotowy, by stanąć do ostatecznej walki. Nie miałby doświadczenia, tak samo jak jego przyjaciele, którzy przyczynili się znacznie do zwycięstwa.
      3. Konsekwencją tego byłoby chociażby uniknięcie śmierci Syriusza. „Niezbohateryzowany”, że tak pozwolę sobie na taki neologizm, Harry mógłby nie odważyć się na samodzielną akcję ratunkową. Snape zdążyłby powiadomić Zakon. Okazałoby się, że to fałszywy alarm. Łapa żyje, jeeeej.
      Harry nie nienawidził mugoli, ale nienawidził siebie w świecie mugoli. Gdyby tak nie było, gdyby miał jakiekolwiek ciepłe wspomnienia związane z czasem sprzed Hogwartu – powiedz, jaką gwarancję miałby Dumbledore, że Harry sprostałby zadaniu? Mógł ufać, że żądza zemsty za rodziców popchnie go do ostatecznego poświęcenia? Sama przyznałaś, że trzeba mieć jaja, by zimno rachować własne życie. Gdy okazało się, że Harry jest Wybrańcem, miał on rok. Nic nie było pewne.

      Usuń
    16. I teraz:
      Jasne, można założyć, że nieobecność Dumbledore'a, jego mało pedagogiczne zachowanie, obojętność wobec tego, co dzieje się w domu rodzinnym Harry'ego to po prostu zabiegi literackie autorki, by uatrakcyjnić historię. Bo Harry ma punkty na starcie za bycie maltretowanym sierotą. Bo Dumbledore wygodnie znika, gdy jest potrzebny, i dzięki temu Harry może działać. Dialog ze wspomnienia Severusa możesz zinterpretować po swojemu. Naprawdę, nie mam najmniejszego problemu z tą opcją. Zauważ, że dyskusję zacząłem od słów „według mnie” - dopuszczam każdą możliwą interpretację tej postaci. W tym momencie nawet nie podważam Twojej, tylko bronię swoją. Możesz się z nią nie zgadzać, ale nie uważam jej za głupią, „za bzdury”, jak to w jednym podpunkcie tej teorii określiłaś.
      Myślę, że uznawanie Dumbledore'a za „kanonicznie złego” to coś zupełnie innego niż uważanie dramione czy innej prawdziwej bzdurki za kanoniczne i nieprzyjmowanie zupełnie innej możliwości. Dlaczego? Bo taka teoria jest po pierwsze spójna, po drugie i co ważniejsze, Rowling zostawia (umyślnie lub nie) pole do takiej interpretacji. Nie uważam tego za durną, fandomową kliszę, bo można ją z powodzeniem udowodnić wydarzeniami z serii.
      Rowling napisała siedem części cyklu i widać, że w międzyczasie zmieniała koncepcję wielokrotnie. Dziennik Toma Riddle'a działa inaczej niż zwykły horkruks, to po prostu.. kopia zapasowa szesnastoletniego Toma. A dlaczego dziennik Toma Riddle'a działa inaczej? Jedyna w stu procentach prawdziwa odpowiedź brzmi: bo Rowling wymyśliła horkruksy po napisaniu drugiej części i jej wcześniejszy pomysł średnio się wpasował w ideę. Ale czy taką zbrodnią jest próba wymyślenia FABULARNEGO uzasadnienia? Ja w swoim fanfiku próbuję to zrobić (heh, spojler!) i byłoby mi głupio, gdyby ktoś wyjechał z tekstem w stylu „dżizas krajst, Rowling po prostu wymyśliła sobie nowy wątek, to tylko fikcja literacka, nie cierpię, gdy ktoś ją tak nadintepretuje!”
      Tak samo – dlaczego Remus Lupin pojawia się w życiu Harry'ego dopiero, gdy Harry kończy 13 lat? Najprawdopodobniej – w przeciwieństwie do Blacka Rowling wymyśliła tę postać później. Ale czy koniecznie na tym trzeba postawić kropkę? Ktoś może powiedzieć, że Remus był w fatalnej kondycji psychicznej po stracie przyjaciół i odzyskał względną równowagę na chwilę przed rozpoczęciem nauki w szkole. Ktoś może sobie wymyślić – a czemu nie – że Remus kochał się skrycie w Jamesie i nie lubił dzieciaka jako pomiotu rywalki, a dopiero, gdy dostał pracę w Hogwarcie, na widok smarka pękło mu serce i uzmysłowił sobie, że nie jest on niczemu winien, więc postanowił stać się dla niego jak najlepszą figurą ojcowską.
      Wreszcie – dlaczego Dumbel tak się zachowywał? W przypadku pierwszych części – na pewno chodzi o zabieg autorki, ułatwiający jej prowadzenie akcji. W przypadku części ostatniej – nie wiem. Możliwe, że sama Rowling inaczej popatrzyła na tego bohatera, stąd ten oczerniający Dumba dialog. Możliwe, że Rowling miała coś innego na myśli. Biorąc pod uwagę całość powieści: dla mnie najbardziej prawdopodobna (i znacznie ciekawsza!) wydaje się taka interpretacja tej postaci. Reprezentujący słuszną sprawę, ale idący po trupach do celu, kochający poczucie kontroli, nieszanujący życia jednostki, a jednocześnie niezwykle czarujący, charyzmatyczny i genialny manipulant. I może... dlatego tak szybko przejrzał młodego Toma Riddle'a, bo sam nie różnił się tak bardzo od niego?
      Reasumując – jeśli ktoś uzna za kanonicznego „złego” Dumbledore'a, który skrycie nienawidzi szlamy, jest sadystą i zmienianie życie Harry'ego w koszmar uważa za świetną zabawę, to rzucam mu rękawicę – niech spróbuje to udowodnić. „Zło” Dumbledore'a jest trochę bardziej subtelne i nie tak mocno rzucające się w oczy.
      Wybaczcie tę ścianę tekstu. :P

      Usuń
    17. Aaa, tak jeszcze mi się przypomniało. Nie chciałbym, by ktokolwiek pomyślał "widzisz, czyli takie traktowanie Harry'ego było konieczne, w końcu potrzebny był bohater, który pokona Voldemorta" - no, nie. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale chyba było powiedziane, że przepowiednie to nic pewnego. W Ministerstwie, o ile dobrze pamiętam, składowano mnóstwo przepowiedni, z których większość się nie spełniła nigdy. Voldemort zawierzył przepowiedni - czy Dumbledore musiał? Umiejętność mówienia językiem węży, tarcza chroniąca chłopca przed Czarnym Panem - wszystko to było bardzo fajnymi bonusami, ale nie sądzę, by bez nich naprawdę nie dało się pokonać Voldemorta. Ironiczne jest to, że to, co czyniło z Harry'ego super machinę bojową przeciwko Voldemortowi (fakt, że ten nie jest w stanie dotknąć chłopca z powodu tarczy miłości) stało się bezużyteczne, gdy Voldemort stał się prawdziwym zagrożeniem i wrócił do życia. :P

      Usuń
    18. "względną równowagę na chwilę przed rozpoczęciem nauki" - chodziło mi oczywiście o rozpoczęcie nauczania w Hogwarcie, nie nauki.

      Usuń
    19. Ciekawa dyskusja :D Właściwie bardzo skojarzyła mi się ze zdaniem: "Dobry człowiek idzie na wojnę" - może dlatego, że większość sytuacji, z których kojarzę Dumbledore'a była związana z walką albo przygotowaniami do walki. Jeśli nie wszystkie.
      Do sytuacji niejednoznacznych dorzuciłabym też decyzję o zatrudnieniu Snape'a w Hogwarcie. Chodzi mi o te lata pomiędzy zniknięciem Voldemorta a rozpoczęciem nauki przez Harry'ego. Z jednej strony: możliwe, że w ten sposób Snape uniknął prześladowań jako były (i biedny, bez wpływów) Śmierciożerca, możliwe, że protekcja Albusa wystarczyła, żeby dać mu tę pracę (pod jego nadzorem tak jakby), ale na nic więcej. Możliwe, że chciał mieć oko na chłopaka, żeby upewnić się, że Snape radzi sobie ze śmiercią Lily. Ale patrząc na to z drugiej strony: Hogwart był naprawdę ostatnim miejscem, w którym Snape powinien przebywać - a) huncwoci, b) wspomnienia związane z Lily, c) jeśli dobrze pamiętam, to już w czasach szkolnych zetknął się z przyszłymi Śmierciożercami. Super środowisko dla dwudziestoparolatka, który pośrednio zamordował ukochaną kobietę - przynajmniej jest pewność, że co chwilę będzie przypominał sobie o czymś nieprzyjemnym. W dodatku posada nauczyciela - do której n a p r a w d ę się nie nadawał. Plus, Snape w szóstej klasie potrafił ulepszać eliksiry i tworzyć nowe zaklęcia - dlaczego nie rozwijał się w tym kierunku? Hermiona prawdopodobnie natychmiast wygrzebała by jego publikacje naukowe, gdyby udzielał się w jakimś akademickim środowisku. W każdym razie - mam wrażenie - było parę innych zawodów, w których sprawdziłby się o wiele lepiej. I nie krzywdził przy tym psychicznie uczniów.
      Analogicznie - sytuacja Syriusza.
      Dubledore w zasadzie zamknął go w domu, którego mężczyzna nienawidził (człowieka, który kilkanaście lat był więziony bez powodu), żeby był bezpieczny. Ale Syriusz w trzecim tomie całkiem nieźle sobie radził, bez wsparcia i z Ministerstwem, które wtedy nie miało innych spraw na głowie - więc możliwe, że odczuwał to jako słaby eufemizm na "w zasadzie jesteś nieprzydatny, nie przeszkadzaj".
      Tylko, właściwie, na ile Dumbledore rozumiał, że w ten sposób może ich skrzywdzić? (a w przypadku Snape'a - skrzywdzić parę pokoleń Puchonów :D).
      W końcówce piątego tomu miałam wrażenie, że naprawdę żałuje do jakiej sytuacji doprowadził - nie tylko dlatego, że była to sytuacja niezaplanowana.

      Usuń
  12. Właściwie tu mi się jeszcze przypomina tak zwany swap. Wszyscy źli stają się dobrymi, a wszyscy dobrzy złymi. To nie Voldemort jest czarnoksiężnikiem a Dumbledore, to nie Ron i Hermiona są najlepszymi przyjaciółmi Harry'ego, a Draco i *wstaw tu dowolnego Ślizgona*. Severus jest dobry, bo sprawiedliwy, McGonnagal zła, bo niesprawiedliwa. Uwaga: swap obejmuje cały świat przedstawiony albo jedynie znaczną jego część (większość głównych bohaterów).

    OdpowiedzUsuń
  13. 1. Dziewczyna, która w wieku szesnastu lat rozpoczyna naukę w Hogwarcie bo a) Dumbledore o niej zapomniał. Bez żadnego uzasadnienia, po prostu o niej zapomniał i tyle. b) przenosi się z Beauxbatons/ Durmstrangu go Hogwartu. Też bez przyczyny.
    2. Harry, który jest wampirem/elfem/aniołem/Szatanem i co tam ludzie wymyślą.
    3. Potomkini założyciela. Oczywiście piękna jak wila, ma tysiące mocy.
    4. Syriusz- ruchacz pospolity. Inaczej tego się nie da nazwać. Przeleciał wszystkie dziewczyny w Hogwarcie. Może oprócz Ślizgonek.
    5. Ślizgoni i Gryfoni mają najlepsze imprezy w Hogwarcie!
    6. Piękny Snape- Phoe już się wypowiedziała.
    7. Czystokrwista Hermiona, która dowiaduje się, że jest córką Voldemorta (brak logiki, ale co ja poradzę) i razem z Ginny zostaje przeniesiona do Slytherinu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tru.
      2. Już do zmarudzenia, ale dzięki za wkład!
      3. Gdzie się takie rzeczy dzieją, że na nie nie trafiam :'(.
      4. Zaliczone i opisane w noci o Huncwotach!
      5. <3
      6. Yep.
      7. <333

      Usuń
  14. Uniwersalne wytłumaczenie dla kompletnie niepasujących do siebie par - bohaterowie spijają się w trzy dupy, lądują w łóżku, a często przy okazji się hajtają, bo dlaczego nie. Wariant alternatywny - nie ma ślubu, ale jest przysięga wieczysta lub ciąża głównej bohaterki. Z początku są wściekli, gdy dociera do nich, co zrobili poprzedniej nocy, ale z czasem pokonują barierę wiekową, logikę i własne charaktery, by się w sobie zakochać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie niesamowicie fascynujące jest, jak wiele różnych doświadczeń ludzie mają w necie - jedni w życiu nie słyszeli o Hermionie-niewolnicy-Malfoyów, ja nie słyszałam o Wieczystych Przysięgach jako pretekście do wzięcia niechcianego ślubu (ale potem będzie miłość!), a jeszcze inni... tak szerokie spektrum złych przeżyć fanfikowych!

      Usuń
  15. Dzień dobry. :)

    Tu nie tyle propozycja, tylko takie pytanie z mojej strony, skierowane do prawie wszystkich autorów Potterowskich ff: Co Wam zrobili biedni Puchoni? Chyba nie muszę tłumaczyć, o co biega.

    Spokojnej nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie też, ale jak ktoś tu wcześniej napisał: Puchoni w ff praktycznie nie istnieją. :(

      Usuń
    2. No ja właśnie też, ale jak ktoś tu wcześniej napisał: Puchoni w ff praktycznie nie istnieją. :(

      Usuń
    3. A szkoda! Helga przyjmowała wszystkich niepasujących do innych domów, choć oczywiście kładła nacisk na pracowitość i lojalność. Dla mnie Hufflepuff ma ogromny potencjał - zbiorowisko indywidualistów, a co za tym idzie, specyficzne zasady i zwyczaje.

      Usuń
    4. Też zawsze patrzyłam na Hufflepuff pod tym kątem (powiedzmy, że właściwie sama jestem Puchonką). To takie miejsce jednocześnie dla introwertyków i ludzi przyjaznych, otwartych na świat. Wydaje mi się, że Puchoni należeli do tych najmniej zwracających uwagę na domy i te wszystkie niby potrzebne cechy. Szkoda że tak niewielu z nich poznaliśmy bliżej. Sama poczytałabym najchętniej coś o Diggory'm.

      Usuń
    5. Puchoni zostali skrzywdzeni przez Rowling, a tradycję tę kontynuowali autorzy. Jedynym znanym Puchonem był Cedrik Diggory, a wiemy, jak się w kanonie prezentował. Najpierw wygrał mecz przeciwko Harry'emu, ale tylko dzięki atakowi dementora, potem został reprezentantem Hogwartu, ale Harry odebrał mu całą sławę, a następnie... umarł. Z ręki Pettegrewa. I pośmiertnie Harry randkował z jego dziewczyną. Więc autorów nie winię, szczerze mówiąc :D.
      Jak ktoś zna jakieś opka o Huffie (Narratorze, skoro bardzo ich lubisz, może coś znasz?), proszę mi podsyłać, bo muszę ukoić serce :(.

      Usuń
    6. Oczywiście takim znanym-znanym Puchonem, jacyś tam przypadkowi Puchoni wspomnieni z nazwiska czy z dziesięcioma sekundami w tekście... Ani ich nie pamiętam, ani pewnie nie mam czego pamiętać :P.

      Usuń
    7. Mówisz-masz -> http://poluzowane-historie.blogspot.com/2016/05/witamy-w-hufflepuffie.html
      Nie wiem, czy tego szukasz, ale rzucam, a nuż się spodoba

      Usuń
    8. Jestem Puchonką i przyszłym psychologiem. To ff poprawiło mi humor.

      Usuń
  16. https://www.youtube.com/watch?v=sDYCAOAD7g0

    Idealna piosenka do notki o Ronie, która może w końcu powstanie. :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapiszę sobie, ale komcia kasuję, żeby tak nikogo nie hejtowano w razie czego :').

      Usuń
  18. Oooo! Ostatnio też spotykam duużo blogasków, gdzie główna bohaterka przenosi się w czasie i zaczyna się romans między nią a: Syriuszem, Lupinem, Snape'em czy młodym Luckiem Malfoyem... Widziałam już chyba z pięć takich, gdzie Ginny/ Miona/ inna panienka zaprzyjaźnia się z jeszcze-nie-matką-Harry'ego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, taktaktak, zapomniałam o fenomenie tego! Chyba ten schemat zapoczątkowano w anglojęzycznych ficzkach i teraz zaczął przeciekać do nas...

      Usuń
    2. Ooo dokładnie, mnie również niezwykle intryguje to zjawisko :D Sam pomysł całkiem spoko, ale jak z wszystkim - co za dużo to niezdrowo :P

      Usuń
  19. A co powiesz na Freda i George'a? Jak to jest możliwe, że każdy parring z nimi, czy opowiadanie za głównego bohatera obiera zawsze Freda? W ficzkach George robi praktycznie tylko za tło dla Freda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo... Fred umiera w Bitwie o Hogwart, więc jest bardziej sponiewierany przez, hehe, życie? Autorzy na prawdziwą miłość wybierają tych, którzy są najbardziej udręczony, a jego los/przyszłość/wszystko są malowane w nieprzychylnych barwach. :'D

      Usuń
    2. Czasem mam wrażenie, źe bawet Rowling faworyzowała Freda, to smutne, bo to już chyba odruch, że taki typowy Potterhead myśląc o bliźniakach, tak naprawdę myśli o Fredzie, a George jest tam tylko po to, żeby dodać trochę... nie wiem jak to nazwać... "genetycznej egzotyki" w rodzinie Weasley'ów.

      Usuń
  20. Dorzucam - ich pierwszy raz, a właściwie - JEJ pierwszy raz. Romantycznie, bezboleśnie i koniecznie z potrójnym orgazmem xD (nawet w przypadku gwałtu).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiesz, w tym wieku chłopcy opanowali do perfekcji (PERFEKCJI!) sztukę dawania dziewczynom orgazmu, ich technika jest pełna niespotykanej nigdzie indziej finezji, pierwszy raz z takimi Lowelasami jest pełen uniesień i rozpadania się na tysiące kawałeczków, a zarazem pełen elegancji, pozbawiony (z męskiej strony) niepewności i speszenia! Koneserom dobrego porno na całym świecie miękną kolana, kiedy mogą podziwiać taką... taką... taką sztukę! :D

      Usuń
    2. No dobra, nabijam komcie ;)
      Pomijając kwestie techniczne i wtajemniczenie młodocianych kochanków w arkana miłości, to coś takiego jak błona dziewicza i ból towarzyszący defloracji, wydają się w ogóle nie istnieć. No chyba że znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.:P

      Usuń
    3. Ejejej. W tej sprawie zdecydowanie istnieją dwa obozy - pierwszy to ten, w którym ból nie pasuje do romantycznego rendez-vous, a drugi to ten, w którym czasem dyskomfort/nieduży/chwilowy ból rozdmuchuje się do niesamowitych rozmiarów, jakieś zagryzienie zębów, prześcieradła i uda ubabrane w krwi, normalnie rzeź...

      Usuń
  21. Jak będziesz jeszcze kiedyś pisać o Dramione- pamiętaj, że obowiązkowo poerwszy do majtek Hermiony MUSI się dostać Draco! Hermiona miałaby mieć przed Draconem jakiegoś innego poważnego partnera? A weź się pan w łeb puknij!

    OdpowiedzUsuń
  22. Może nie tyle w tekstach, ale w większości dyskusji fandomowych o pairingach (jak się cieszę, że nie dosięgnęło to for) Sevmione jest traktowane i nazywane pedofilią, mimo że nic z nią związanego dany tekst może nie mieć. Zdaję sobie sprawę, że to słowo jest modne teraz, ludzie używają go bez zaznajomienia się z definicją (winię tutaj też mocno media i brak edukacji w tym zakresie), ale szlag mnie trafia, gdy tekst, w którym Hermiona jest bliska 30-stki, jest nazywany pedofilią.

    Co myślisz?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli można się wciąć, to wydaje mi się, że ci, którzy uznają taki związek za pedofilię, mają przed przed oczami książkową Hermionę - nastolatkę, i nie dopuszczają do siebie myśli, że mogłaby się kiedykolwiek zestarzeć. Wiele osób w ogóle nie jest w stanie wyobrazić sobie związku, w którym partnerów dzieli kilkunastoletnia różnica wieku i akurat na to nic nie poradzisz (jedni nie lubią starych, inni rudych, a jeszcze inni okularników). Szczerze mówiąc, to znaczna większość Sevmione, rozgrywa się czasach, w których Hermiona jest dorosła i nie wiem jakiego trzeba mieć pecha, żeby trafić na tekst z czasów szkolnych, bo wtedy, to rzeczywiście zakrawa na pedofilię.
      Co ciekawe, to Sevmione jest drugim co do popularności pairingiem zaraz po Dramione, więc... są tacy, a jest ich całkiem sporo, którzy widzą w tym jakiś sens ;)

      Usuń
    2. Ach, musimy przebywać w różnych miejscach internetu - jestem całkowicie niezaznajomiona z tym zjawiskiem! Zastanawiam się, czy faktycznie może to wynikać z nieznajomością definicji pedofilii, choć mogę po prostu mieć mylne wrażenie, że ta definicja jest "oczywistą oczywistością" (no ale jak można nie wiedzieć, że tutaj nie chodzi o sporą różnicę wiek a o pociąg seksualny do dzieci przed okresem dojrzewania?!). Tak samo często mylnie określa się hebefilię mianem pedofilii, co akurat już na pewno wynika z niedoinformowania i, być może, ignorancji w temacie.
      W każdym razie, cóż, nie popieram szerzenia dezinformacji, używania takich terminów jako zamienników do piętnowania związków z dużą różnicą wieku etc. To dość dziecinne podejście do sprawy, poza tym mogące wprowadzić zamęt. Wydaje mi się, że używanie tak negatywnego terminu w przypadku "Hermiony po trzydziestce" jest też sposobem na forsowanie własnej Jedynej Słusznej opinii, więc już w ogóle nie popieram :p.

      Usuń
  23. Plan jest taki;napisać o schematach, które wystąpiły w HP. Śmierć rodziców, wielki zły, love-hejt itd.

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj! Twój blog to skarbnica błędów i wiedzy na co trzeba uważać. Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale mam pytanie czy poruszałaś wątek, że większość opowiadań w czasach Harry'ego po wojnie jest pozbawiony Złotej Trójki? Ja rozumiem, że każdy poszedł w swoją stronę, ale zaczyna się często opowiadanie i albo są skłóceni albo wyjechały gdzieś pozostałe osoby?
    Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru,
    Re(Beca)

    OdpowiedzUsuń

Lubię komcie. Dajcie mi komcie. Proszę o komcie. Chcę komcie. Komcie komcie komcie.

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X