7 sierpnia 2016

Hermionina w skrzacim fartuszku…

…czyli prequel do Szorowania Podłóg.
Staram się wynajdywać nowe sposoby na przywitanka, jednak postanowiłam, że nie, dziś po prostu zacznę. Taka ze mnie bezczelniacha. Napomknę też, gwoli wyjaśnienia, że spędziłam z godzinę albo i więcej na wyszukiwaniu ładnych fanartów do tego posta, ale nie znalazłam żadnego, który mógłby się równać z tym, tak więc spoczywam na jednym, ale genialnym. Prawda, że śliczniusi? Postawiłam na taką przeciwwagę, bo temat dzisiejszego posta nie jest ani śliczniusi, ani uroczy, ani jakkolwiek pozytywny, bo jaka mroczna alternatywa książkowych wydarzeń mogłaby zostać określona w taki sposób? Na pewno nie ta, którą dzisiaj omówimy.
(© boggartowl)
Wyobraźcie sobie tę nieprzeniknioną, gęstą ciemność spowijającą nie tylko świat czarodziejów, ale i mugolów, wyobraźcie sobie dementorów hulających po całej Wielkiej Brytanii, wysysając zewsząd resztki szczęścia, jakie mogły ostać się w tym obdartym z nadziei kraju. Wyobraźcie sobie, że podczas Bitwy o Hogwart (02.05.1998 r. NEVER FORGET!) Neville nigdy nie wyciągnął z Tiary Przydziału miecza Godryka Gryffindora, uszami wyobraźni usłyszcie mrożące krew w żyłach NYYYAHHHH! Lorda Voldemorta, wyobraźcie sobie strumień zielonego światła mknący wprost między oczy Harry'ego. Wybraniec po raz drugi pada bez życia, Hagrid przywołuje deszcz, a dumni, dostatecznie dobrze urodzeni żołnierze dobrej strony muszą podjąć wybór – zginąć dla sprawy czy stchórzyć, wybrać życie pod pantoflem śmierciożerców i samego Voldemorta? Tę rozkminę pozostawmy nielicznym szczęśliwcom, szczęśliwcom, którzy – w przeciwieństwie do Hermiony – mają wybór. Bo za naszą nie tak młodocianą czarownicę wybór już podjął fandom i niestety nie padło na śmierć, a ochłapy życia. Jakiego, pytacie? Śpieszę z odpowiedzią: życia jako podróbka skrzata domowego. Zgredek nie dość, że uwolniony kopę lat temu, to jeszcze bezczelnie odważył się umrzeć wbrew rozkazom właścicieli, więc wakat jest otwarty, ktoś musi zająć tę zaszczytną pozycję i piąć się w hierarchii niewolników najszlachetniejszego czystokrwistego rodu śmierciożerców – Malfoyów, rzecz jasna. Nikt inny za nic w nowym świecie nie może sobie rościć praw do Hermiony Granger, tym razem nawet nie największy fandomowy amant, tłustowłosy Severus Snape, oj nie. To najczęściej Draco, lecz również i Lucjusz dostają w przydziale ten smakowity mugolski kąsek. Okej, Bella trochę też.
  Jak już ustaliliśmy, mamy niesamowicie mroczny set up startowy – zwłoki Harry'ego rozkładają się na dziedzińcu Hogwartu, coby świeżo po wakacjach przyjemnie powitać uczniowskie wątpliwości, Ron został zatłuczony gdzieś po drodze, a przed śmiercią miał okazję oglądać tortury całej swojej rodziny, dziko wrzucony w środek zdania Hagrid został maskotką Voldemorta, Hermiona natomiast… dostaje w spadku po Zgredku wciąż brudną szmatę, czasem tak bardziej poważnie, czasem bardziej metaforycznie, ale jedno jest jasne jak słońce – nie ogarniam.
 Nie ogarniam, po co komukolwiek taka obdarta z magii mugolaczka. Jak czarodzieje przyzwyczajeni do wygód posiadania niewolnika, magicznego niewolnika, mieliby zadowolić się marną, najzwyklejszą na mugolskim świecie… sprzątaczką? Bo w gruncie rzeczy tym Hermiona się staje – sprzątaczką. Od święta coś poda, przyniesie, ale tak naprawdę – gdyby nie zakazany (najzakazańszy!) romans w tle – spędziłaby resztę marnej egzystencji na szorowaniu podłóg w rezydencji Malfoyów. Szorowałaby, co drugie zdanie nachalnie zarzucając nas informacją, jak to pozdzierała knykcie, szorując, jak to na palcach ma pęcherze, „przeklęte szorowanie!”, jak to połamała paznokcie w wyniku szorowania i konsekwencji niedożywienia, jak to skóra jej zrogowaciała, A TO WSZYSTKO OD SZOROWANIA! Mam wrażenie, że w życiu zeskrzaciałej Hermiony jest dostatecznie dużo szorowania podłogi, że jakby w akcie zemsty człowieka – czy też już stworzenia – maluczkiego postanowiła skupić się na jednym konkretnym punkcie, to dokopałaby się do mrocznych, cuchnących stęchlizną i wilgocią lochów pod słynnym Malfoy Manor, a wtedy ci okrutni ciemiężyciele nie mogliby już odsprzedać dworku za tę samą cenę!
  Ale dobrze, na potrzeby dyskusji wielkodusznie przyjmijmy, że owszem, czarodziejów pociąga wizja posiadania powolnego, mało skutecznego niewolnika, niemogącego w żaden sposób równać się ze skrzatami domowymi, które nie dość, że jak za pstryknięciem palca dostarczą rozgrzany termofor na skostniałe stopy, to jeszcze są skłonne oddać życie za panów, a nawet często są niezdolne psychicznie do aktów niesubordynacji, zrobienia czegokolwiek, co zaszkodziłoby ich właścicielom. Skoro już ustaliliśmy, że wszyscy – już szczególnie Malfoyowie, ale hej, my też! – wyłączyli mózgi, a posiadanie prawie że mugolki jako niewolnicy jest świetnym pomysłem, przejdźmy do rozumowania schematycznej zniewolonej Hermiony.
  A ta ani myśli o… czymkolwiek, co uznalibyśmy za naturalne w tej sytuacji. Owszem, po takich przejściach istnieje prawdopodobieństwo, że załamałaby się psychicznie, jednak żaden autor nie odstępuje od schematu: Hermiona po prostu akceptuje swój los, po prostu zgadza się na wszystko, po prostu uznaje, że tak, ta rutyna – szorowanie, głodowanie, bycie torturowaną – jest teraz jej codziennością. Marzenie o ucieczce? Gdzie tam. Chęć zemsty? Ale, po co. Akty niesubordynacji? To już zależnie od fanfika. Bo owszem, raz na ruski rok przydarzy się taka wersja Hermiony, co naszczeka wyśmiewającemu się z niej Draco, jednak doskonale wiemy, jak to wygląda i do czego prowadzi. Tu Draczuś coś o szlamie, tu Hermionina coś o poziomie ego i IQ (oraz śmiertelnym upadku z jednego na drugie), tu ktoś się uniesie, tu ktoś zedrze skórę na szorowaniu podłogi. Przy okazji tego strasznego zadania – szorowania podłogi, jakby ktoś jeszcze nie skojarzył – będąc otwartym celem na poniżające komentarze oraz kopniaki Bellatriks, która napatoczy się w odpowiednim momencie i o odpowiednim czasie, by móc poznęcać się nad naszą bezbronną męczennicą. W ten sposób autorzy dostarczają nam kolejnej – tym razem już zdecydowanie dobijającej – dawki zapętlonego cierpienia opisywanej w sposób tak patetyczny, że z oddali słychać głuchy odgłos Coelho pękającego z zazdrości (szlag by to, pawie znowu spłoszone!), ale przecież nie na Belli świat się kończy. Do Draco w odwiedziny przychodzą takie osobistości jak Teodor Nott, Blaise Zabini, Crabbe i Goyle, czasem nawet Pansy uda się odegrać zaszczytną rolę pierwszych skrzypiec – więc jeżeli nie czytamy Dramione, a Lucmione (achhh!…), to właśnie te postacie urządzają naszej Hermioninie prawdziwe piekło, takie, po której zdumiony Lucjusz musi osobiście zaopiekować się konającym w cierpieniach dziewczęciem. Co myśli na ten temat Narcyza – zwykle nie wiadomo, ale po co miałaby się interesować poczynaniami męża, prawda? Męża, który przez lata wykorzystywał zniewolenie skrzatów, własnego traktował jak zwykłego robala, ale równocześnie męża, który po dwóch tydniach zauważył coś więcej w pozbawionej magii Hermionie. Co z tego, że jeszcze niedawno służyła mu za podczłowieka, takiego, co się nim można chwalić na salonach przed resztą śmierciożerców, co z tego! Czas na wyczekiwany, jakże prawdopodobny wątek romantyczny. Na miejscu Narcyzy też nie spodziewałabym się, że mój mąż nagle przejdzie niewywołane niczym pranie mózgu, a następnie postanowi, że o, zdradzi mnie z niewolnikiem, którego jeszcze parę dni temu nie tknąłby kijem o długości Oceanu Spokojnego. Szok i niedowierzanie!
  Jak prezentują się wątki romantyczne? Cóż, nie zawsze są romantyczne, bo Hermiona z zaskakującą częstotliwością pada ofiarą gwałtu jednego Malfoya, byleby móc znaleźć ukojenie w ramionach drugiego. Jak możecie się domyślać, Granger od wszystkich tortur i ciągłego szorowania podłogi nie znajduje się w najlepszym stanie – każdy centymetr jej ciała pokrywają blizny, włosy stają się jednym wielkim kołtunem, jest umorusana od stóp do głów, bo przecież najczęściej sypia na podłodze w zatęchłych lochach, natomiast o gorącej kąpieli może pomarzyć. A jednak – a jednak! – zdarza się i to wcale nierzadko, że Draco przyciska ją do ściany i obcałowuje, często dochodzi do momentu, jak w efekcie różnych zdarzeń Hermiona staje przed Draco w stanie roznegliżowania, a z ust młodego arystokraty pada ten najwspanialszy pod słońcem tekst o krągłościach skrywanych pod szkolnym mundurkiem, czasem nawet Lucjusz nie widzi niczego odpychającego w opłakanym stanie, w którym znajduje się Hermiona, a który autorzy opisują z taką pasją. Ach, te wygórowane standardy szlachetnie urodzonych!
  Mam wrażenie, że cały ten wielki schemat nie leży mi jeszcze bardziej od odpowiedniego otłuczenia Harry'ego, żeby ten potem lepiej docenił swojego seme Severusa. A nie leży mi jeszcze bardziej z tego względu, że w dużej mierze potterowski świat kochałam właśnie za to, że właśnie w nim kobiety nie spotykają się z żadnym nierównym traktowaniem, kobiety nie mogą, ale mają takie same predyspozycje do bycia utalentowanymi w pojedynkowaniu się, tam nic, nikt, a przede wszystkim magia nie patrzy na płeć. Hermiona natomiast była tego idealnym przykładem – określono ją najbystrzejszą, często najbardziej utalentowaną czarownicą w Hogwarcie, a w takich fanfikach sprowadza się ją do bycia niczym innym, a skrzatem domowym czy seksualną niewolnicą skazaną na litość Malfoyów. Coś takiego zaliczam do barbarzyństwa, znęcania się nad kanonem i przeczeniu wszystkiemu, co starała się nam przekazać Jo, to dla mnie taki upadek poniższej wszelkiego poziomu. Pozostaje mi jednak mieć nadzieję, że niektórzy autorzy dostrzegą światełko na końcu tunelu, jakim jest babranie się w aż tak skrajnych fanfikach.

115 komentarzy:

  1. Hej :) Przede wszystkim chciałabym zaznaczyć, że jestem tu nowa i w fandomie HP nie spędziłam nawet trzech lat, ale bloga przeczytałam w całości (niektóre posty po kilka razy!) i jestem zachwycona. Szalenie mi się podoba sam pomysł podobnego przedsięwzięcia, Twój styl pisania i celne uwagi. Tak dalej! :D
    Co do Hermiony-skrzata: jestem przerażona, że komuś w ogóle chciało się pisać opko na ten temat. ?????? Nie pojmuję tego fenomenu, już bardziej jestem w stanie zrozumieć Harry x Snape. MEH.
    Z utęsknieniem czekam na wpis o Ronie - damskim bokserze, bo wiem, że jakkolwiek głupie fanfiki na ten temat by nie były, dobrze to omówisz. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Fandom HP zawsze przygarnie zbłąkane duszyczki, a następnie zacznie mamrotać pod nosem coś, co brzmi podejrzanie jak "one of us... one of us... one of us...", wystrzegaj się albo nie, decyzja należy do Ciebie :'D.
      Oj, nie komuś, a wielu osobom. To szczególnie popularny schemat w anglojęzycznych ficzkach, chociaż z więcej niż paroma też już się w języku polskim spotkałam, tam też grasuje spuszczony ze smyczy zły, hurdur, do szpiku kości Dumbel i inne karykatury.
      Nie wiem, kiedy będę gotowa psychicznie, żeby zmierzyć się z gigantem, jakim byłby wpis o Ronie, ale kiedyś nadejdzie ten dzień :').
      Jeszcze raz dzięki za miłe słowa i cieszę się, że się podoba!

      Usuń
    2. Ah, czyli wpis o Ronie będzie gigantyczny :D Tym bardziej czekam! XD
      Z moim bytowaniem w fandomach jest różnie, na przykład sama z siebie nie przeczytałabym nigdy fanfików o tematyce HP, z tego względu że wybieram się na polonistykę i nie mam czasu czytać normalnych książek, tylko opracowania krytyczne (X'D) ale właśnie Twój blog jest fascynujący i się go nie wyrzekam. :>
      Ah, zapomniałam o najważniejszym: jeden z Twoich wpisów przestrzegł mnie przed popełnieniem karygodnego błędu w moich autorskich opkach. Sama bym nie wpadła na to, a Twoje uwagi zadziałały jak kubeł zimnej wody. Uratowałaś jednego z bohaterów przed losem jednej ze skrzywdzonych przez fiki postaci z kanonu Rowling X'D <3

      Usuń
    3. Przez "giganta" miałam na myśli raczej coś... trudnego do opracowania, jakichś dłuższych tekstów nie przewiduję - mam wrażenie, że takie krótkie lepiej się "sprzedają", więcej osób je przeczyta i tak dalej. No ale chyba zdołałam sobie już uzbierać grono stałych czytelników, które przeczytałoby bez względu na długość :P.
      Miło to słyszeć - zawsze piszę te posty nie tylko z myślą o autorach fanfików (chociaż głównie do ludzi siedzących w fandomie jest adresowany, owszem), ale też o reszcie. Nie wiedziałam tylko, na ile faktycznie może to trafić do kogoś piszącego coś spoza jakiegokolwiek fandomu, a tu taka niespodzianka :').

      Usuń
  2. Wybacz Wrażliwiątko, że nie komentowałam poprzednich postów, choć czytałam, ale czytałam w biegu na telefonie, bo odkąd zaczęłam praktyki nie mam nawet kiedy iść się wysikać :)))
    (Co do sposobów na przywitanie, pomijając siemaneczko, to moim ulubionym był jednak Dzieńdoberek!)
    (A fanart piękny i animowany LOVE)

    Lucmione hahaha no way... potrzebuję chwili, żeby ten obraz wyrzucić ze swojego systemu.

    Czyli mam rozumieć, że są fiki, w których Hermiona skrzatka traci wszystko i wszystkich i ten... jest wzięta w niewole przez Malfoyów jako sprzątaczka/kazirodczy sex slave w trójkącie? I jeszcze nic nie jest bardziej seksualnie stymulującego od potarganych włosów, śmierdzacego ciała wilgocią i grzybem oraz umorusanej brudem twarzy. Mniam.

    Oooookeeej. To jest pierwszy raz jak o tym słyszę, ale człowiek uczy się całe zycie :D Dziwny AU no ale ten... Tego nie znajdziecie w książkach, to tylko istnieje w internetach.

    Dzięki za post. Bardzo wyczekuję ich zawsze w niedziele.

    Ściskam! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za tydzień "joł joł madafaqua" :P.
      Tak, dokładnie tak. I wcale w tych ficzkach nie prześwituje jakaś dziwna gloryfikacja handlowania żywym towarem, bo hihi, to przecież Herma i Draczuś, uroczo, prawda?
      Nie można zapomnieć, że pokrycie sińcami, ranami i paskudnymi bliznami również zdaje się być niesamowicie stymulującym faktorem w tym całym... cóż, czymś. Autorzy, wydaje mi się, z niesamowitą przyjemnością katują Hermionę, byleby tylko na koniec rozdziału móc tysiąckrotnie podkreślić, jaka to jest poobijana, wymęczona i na skraju śmierci (oczywiście do czasu, aż rycerz w lśniącej (czarnej) zbroi i na pięknym rumaku ruszy jej na ratunek).
      Dzięki i również ściskam, powodzonka na praktykach! :')

      Usuń
    2. HAhaha, ej to brzmi jak jakaś dziwna praktyka BDSM z dziwnym fetyszem sprzataczki :DD

      Urocze jak gwóźdź w dupie :')

      I jeszcze handel żywym towarem. Co te autory na internetach to ja nawet nie... XD

      Usuń
    3. "Autorzy, wydaje mi się, z niesamowitą przyjemnością katują Hermionę, byleby tylko na koniec rozdziału móc tysiąckrotnie podkreślić, jaka to jest poobijana, wymęczona i na skraju śmierci (oczywiście do czasu, aż rycerz w lśniącej (czarnej) zbroi i na pięknym rumaku ruszy jej na ratunek)."

      Właśnie przypomniały mi się też wszystkie ficzki, w których Harry dostaje porządnie po dupie, żeby Snape mógł go uratować xD Ale jak to Delta niedawno skomentowała, sponiewierany bohater ma +1000 do zajebistości. No cóż :D Ino coś w tym jest, byle nie przegiąć do tego stopnia, że nawet Voldzio paradujący w różowych kapciach staje się bardziej prawdopodobny xD

      Usuń
    4. W sumie dla mnie to, że autorzy torturują swoje postaci, nie jest jakimś problemem. Problem pojawia się później (albo i w trakcie), gdy trzeba przedstawić konsekwencje, szczególnie, jak wpłynęło to na psychikę postaci). To zwyczajnie trudny temat.
      *mówiosoba,którazaczęłapisaćpotorturowanegodzieciakabezżadnegoriserczu* *tak*

      W sumie to nie tylko kwestia fików. Pamiętam, jak kiedyś, w liceum, zastanawiałam się z kolegą, czy znamy jakieś książki, filmy czy anime, które przedstawiają rekonwalescencję postaci torturowanej i wciąż pamiętam tylko, że było to w Avatar: Legenda Kory. (Może trafiałam na ten motyw częściej, ale widocznie nie zapadał w pamięć).

      Choć w sumie teraz bardziej lubię czytać o przemocy psychicznej. Co prawda tego w ff pod dostatkiem, ale... No, lubię też, jak autor ją zauważa :D

      Usuń
    5. A wiesz, że takich ficzków o rekonwalenscencji jest sporo? Wiem, bo takie wyszukuję :D Zdarzało mi się też czytać o niewidomym / niesłyszącym / wpisz tu sobie coś jeszcze Harrym, ktory musiał sobie dawać radę z nową ułomnością. Najlepszy dla mnie schemat: krzywda skrócona na minimum (jeden rozdział lub już po fakcie) i skupienie całej reszty na konsekwencjach. Zawsze mnie to mega ciekawiło, jak autor to przedstawi, ale zważywszy, że uwielbiam psychologię (kiedyś nawet rozważałam studiowanie jej), to już taki mój indywidualny quirk.

      Usuń
    6. Oczywiście, że torturowanie postaci nie jest złe. Torturowanie dla samego torturowania? Jak najbardziej słabe. Rzucanie flakami na prawo i lewo, tryskająca krew jak w filmie Tarantino tylko po to, żeby móc powiedzieć, że opko jest mroczne... Cóż.

      Usuń
    7. Chwilę temu zgodziłbym się z Wami w całej rozciągłości, ale usiadłem, pomyślałem i jak zwykle wyszły z tego złe rzeczy. :/
      W ogóle przepraszam, że w miarę luźną rozmowę o fanfikach wjeżdżam z ciężkim arsenałem, ale może ktoś zechce kontynuować wątek.
      Czytałem kiedyś artykuł, z którego wynikało (zabrzmi to okropnie...) że fantazje erotyczne o byciu ofiarą gwałtu nie są wcale rzadkością u kobiet (mężczyzn nie ankietowano). Oczywiście, nie oznacza to w żadnym wypadku, że te kobiety chcą dla siebie takiej tragedii lub że byłyby z niej zadowolone. Fantazje nie mają przecież żadnych realnych konsekwencji, a co więcej, we własnej wyobraźni to przecież kobieta ma pełną kontrolę nad sytuacją.
      Pod tym względem jestem liberalny i nie oceniam nikogo na podstawie fantazji, nawet tych naprawdę niezdrowych. Co innego, gdy ma chęć czy wręcz plan realizacji fantazji dotyczących czynów zabronionych - to raczej jasne, ale wolałem uściślić.
      Myślę, że większość z Was zgodzi się, że w pisaniu opowiadań erotycznych nie ma nic złego (choć na pewno nie wszyscy je lubicie czytać), o ile... i tu zwykle idzie cała litania: są napisane z umiarem, z wrażliwością, niewulgarnie. Sam jeszcze niedawno miałem takie zdanie. Tylko teraz zacząłem się wahać - dlaczego?
      Jeśli kogoś naprawdę podnieca fantazjowanie o gwałcie, nie ma prawa o tym napisać erotycznego opowiadania? Czy jeśli takie opowiadanie jest tylko opisaną fantazją, czy autorka/autor musi stawiać na realizm i prawdopodobieństwo psychologiczne? Gdyby w moim ogrodzie znalazł się Meksykański Złodziej Jabłek, zadzwoniłbym na policję, choć w fantazji na jego widok już ściągałbym spodnie (no dobra, to nie jest wcale mój mokry sen https://www.youtube.com/watch?v=A9BQh5I3SHs ).
      Większość tych gwałtoopek i torturoopek jest właśnie tym - fantazjami erotycznymi.
      I naprawdę mam zagwozdkę, co z tym fantem zrobić. To znaczy, ha, gdybym jeszcze miał jakikolwiek na to wpływ.
      Z jednej strony - są dziewczyny i chłopaki, którzy naprawdę doświadczyli gwałtu. Niektóre i niektórzy z nich mogą od czasu do czasu zaglądać na blogowe opowiadania. Nie chcę sobie wyobrażać, jak niekomfortowe i bolesne musi być dla nich, gdy zgwałcona bohaterka po pięciu minutach chlipania w poduszkę nagle stwierdza sobie, że w sumie to jej się podobało i kocha swojego oprawcę, a potem wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Nie zawsze da się w porę przerwać czytanie, są ludzie (ja na przykład), którzy choć nie szukają umyślnie naprawdę obrzydliwych tekstów, gdy już na nie przypadkiem trafią, nie oderwą się, dopóki poziom obrzydzenia nie sięgnie zenitu.

      Usuń
    8. Z drugiej strony - ten problem rozwiązałoby umieszczenie ostrzeżenia "uwaga, w tym rozdziale/opowiadaniu/powieści występuję sceny przemocy seksualnej". Większość ofiar gwałtu niechętnie o nim czyta, niezależnie od tego, czy dobrze lub źle napisany.
      No więc - ktoś opisuje swoją fantazję, inne ktosie znajdują ją równie podniecającą, bo tłumnie wychwalają pornoopko. Zgoda - to nigdy nie będzie Wielka Literatura, ale w takim razie nie ma potrzeby, by stosować przy opku kryteria oceny dotyczące dobrych tekstów. Czyli właśnie wspomniane prawdopodobieństwo psychologiczne, spójność fabuły i tym podobne. To ma tyle sensu, co pretensje względem dowolnego filmu pornograficznego, że nie wzruszył nas tak jak "Przeminęło z wiatrem". Inna liga. Inne cele.
      Problemy się pojawiają, gdy autorki zaciekle bronią swojego statusu Utalentowanej Pisarki Młodego Pokolenia. Albo kiedy autorka kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że stworzyła kompletnie chorą historię i na przykład na (uwaga, improwizuję) komentarz czytelniczki w stylu:
      "Szczerze powiem, zdziwiło mnie, że Hermiona jednak zdecydowała się przyjąć oświadczyny Draco. No bo... wielokrotnie ją zgwałcił, pobił, doprowadził do śmierci dwóch jej przyjaciół... no po prostu wydaje mi się to nierealne."
      Autorka odpowiada w stylu:
      "BOŻE CZYTAJ UWAŻNIE, PRZECIEŻ JĄ PRZEPROSIŁ, TAK?!"
      Tylko że większość zarzutów pojawia się nie wobec zachowania autorki i jej stosunku do własnego tekstu, tylko wobec poruszenia konkretnej tematyki w konkretny sposób.
      Ja nie umiałbym opisać gwałtu, nie chcę też opisywać molestowania seksualnego, nawet werbalnego. Tym bardziej nie w przypadku, gdy ofiarą jest nieletni - sama taka myśl zabija mi wyobraźnię. Na moje uczucia nic nie jestem w stanie poradzić i dla mnie teksty o takiej tematyce - pisane TYLKO dla podniety będą obrzydliwe, ale: czy obiektywnie naprawdę jest się o co oburzać?

      Usuń
    9. Dołączę się do dyskusji. Jestem strasznie przeciwna umieszczaniu pornoopek z gwałtem / przemocą gdzieś, gdzie jest to powszechnie dostępne. Zawsze będę z tym walczyć, zgłaszać, gdy tylko regulamin zabrania, itd. Tak jak nie publikuje się pornofilmów na serwisach filmowych, tak nie powinno się publikować w pewnym miejscach pornoopek, zwłaszcza tych z patologiami. Co innego opka poruszające taką tematykę na poważnie. To już inny cel, inne założenia i inne wykonanie. Ani nie spełnia to fantazji, ani nie sprzedaje kłamstwa, że jest to w porządku.

      Druga sprawa to to, że ta tzw. fantazja seksualna może się pokrywać z rzeczywistością. Pedofile wyszukują w sieci zdjęcia / opowiadania z dziećmi, a gwałcicieli też podjarają opisy / obrazy gwałtu, więc tak na dobrą sprawę jestem przeciwna publikowaniu fantazji o patologiach w ogóle, tylko że nie mam na to wpływu, więc wolę skupić się na ograniczaniu.

      Usuń
    10. Powiedziałabym, że lepiej jest być przeciwnym umieszczaniu pornoopek z gwałtem/przemocą (i ich gloryfikacją) gdziekolwiek. Można sobie pisać do szuflady, prawda?
      Skoro padł już temat pedofilów, przecież nie czerpią roznegliżowanych zdjęć dzieci z normalnych stron (chyba że mamuśki wrzucą bezmyślnie na fejsa coś, czego nie powinny, hm), a z takich niedostępnych powszechnie, bo zwykle umieszczonych gdzieś na dark webie, dostępnych przez użycie specjalnego oprogramowania. I to też nadal jest złe. No ale porównujemy do pornoopek z gwałtem. Czy na dark webie byłyby okej? Nie wiem. Z jednej strony, jak wspomniał Narrator, mogą być czystą "niewinną" (ciekawie to brzmi w takim zdaniu) fantazją, ale ta fantazja może zainspirować jednego czytelnika na milion.
      Inna sprawa, że mowa o blogosferze. Naszej blogosferze, szeroko dostępnej dla ludzi w różnym wieku, z różnymi przeżyciami na koncie (ofiary molestowania/gwałtu), o różnym stopniu dojrzałości. Uważam za skrajny kretynizm i czysty egoizm fakt, że niektórzy biorą postacie z książek dla dzieci i zmieniają je w gwałcicieli i ofiary, a w tych tekstach gwałcicieli się wybiela, natomiast ofiary zapominają o przeżytym bólu i fantazjują o założeniu rodziny ze swoim gwałcicielem. Wszyscy doskonale wiemy, ilu ludzi siedzi w potterowskim fandomie, sami wiemy, że mnóstwo z nich to osoby wciąż bardzo młode, za młode, żeby natknąć się na coś takiego. Ostrzeżenie o wymaganej pełnoletności do wejścia na bloga nikogo nie przestraszy, wszyscy od dziecka klikamy "Tak, mam osiemnaście lat...", a jak się do tego doda słitaśnie patrzącego z nagłówka Draco oraz Hermionę, to kto młody tego nie przeczyta? Autorzy takich patologicznych fików, gloryfikujący te czyny w tekście (żeby nie było, że komuś podpinam takie poglądy do świata rzeczywistego), muszą cechować się nadzwyczajnym brakiem poczucia odpowiedzialności, brakiem jakiegokolwiek pomyślunku, nie wspominając o zerowym szacunku do Jo, bo przecież ta jasno nie życzyła sobie fanfików zawierających sceny seksu, co (uważam) powinno się respektować.

      Usuń
    11. Napisałam o tym, gdyż pornopka z pedofilią, czyli gdzie bohater ma 10-16 lat też istnieją, też jarają ludzi i tak samo można je znaleźć w ogólnodostępnych majscach. Nie są tak popularne jak pornoopka z gwałtem / przemocą, ale także są problemem :(

      Usuń
    12. Ale jeśli oceniamy literaturę pod tym kontem - że może zainspirować kogoś do złamania prawa - to powinniśmy w ogóle zakazać pisania o czymkolwiek niż Bardzo Moralnym Życiu Wzorowych Obywateli. "Cierpienia Młodego Wertera" doprowadziły do fali samobójstw w Europie. Dobra opowieść pokazująca traumę poranionej i/lub zgwałconej osoby może tak samo, a może nawet bardziej podniecić potencjalnego gwałciciela. Gwałciciele nie szukają po prostu możliwości rozładowania napięcia erotycznego; to, co ich pociąga, to możliwość sprawowania kontroli, poczucie władzy nad czyimś życiem. Znani wielokrotni gwałciciele sami przyznawali - nie chodzi o seks. W takim razie opowiadanie, w którym strach, ból, rozpacz zgwałconej kobiety są doskonale oddane, byłoby pod tym względem niebezpieczniejsze.
      Pamiętajmy jednak, że generalnie tendencja jest odwrotna - to prawdziwi zwyrodnialcy są inspiracją dla fikcyjnych. Jeśli kogoś coś tak błahego jak pornoopko w sieci natchnie do popełnienia przestępstwa, to znaczy, że problem już tkwił głęboko w nim. Jeśli nie pornoopko, to "inspirująca" okazałaby się jakaś notatka prasowa czy wzmianka w telewizji.
      Nie używałbym więc argumentu, że teksty z takimi motywami mogłyby kogoś do czegoś skłonić.

      Usuń
    13. Nie bardzo też przekonuje mnie argument "takie rzeczy można pisać do szuflady". Popularność takich fików świadczy o tym, że ktoś chce to czytać i sprawia mu to autentyczną przyjemność. Jak wspominałem - nie oceniam niczyich fantazji i preferencji.
      Fakt - biorąc pod uwagę, że te opowiadania bazują na książce dla dzieci, musimy liczyć się z tym, że przyciągną one nieletnich odbiorców. Patrząc z innej strony; to samo ryzyko istnieje przy zastosowaniu bajkowej, kreskówkowej konwencji, gdy treść ewidentnie skierowana jest dla dorosłych odbiorców. South Park, Włatcy Móch, Happy Tree Friends. To nic unikalnego dla fanfików potterowskich.
      Dzieci zawsze będą stykać się z treściami dla nich nieodpowiednimi i niestety nic z tym nie da się zrobić. W publicznej telewizji też przecież pojawiają się co najmniej dwuznaczne sceny. Zresztą - dzieci same chcą oglądać dorosłe filmy i czytać dorosłe książki. W najlepszym przypadku usną z nudów, w najgorszym zobaczą coś, co trudno będzie odzobaczyć.
      O ile ktoś nie pcha się z takimi opowiadaniami na fora, gdzie średnia wieku wynosi 12 lat - nie widzę winy autora w tym, że przypadkiem opisaną scenę seksu zobaczy jakaś nieletnia osoba. Akurat pod tym względem autorki dopasowują się do regulaminu i opowiadania erotyczne lądują w dziale 18+, są otagowane jako "mature" czy cokolwiek serwis będzie wymagał. Na blogach pojawiają się odpowiednie ostrzeżenia.
      Publikowanie takich treści w dark webie uważam za przesadę, bo konsekwentnie tam powinny też lądować te dobre opowiadania, w których występują motywy tortur lub gwałtu. Dziecko i tak natknie się na brutalną scenę.
      Prośba Jo, by nie wykorzystywać jej pomysłów do pisania pornoficzków właściwie powinna zamykać temat w przypadku fanfików potterowskich, ale jak wiadomo, na podstawie innych dzieł kultury też powstają wcale nie mniej dziwne teksty.

      Usuń
    14. "Cierpienia młodego Wertera" są dobrym przykładem na to, jak literatura potrafi wpłynąć na ludzi, dlatego warto przekazywać dobre wzorce. Jeśli młody człowiek naczyta się tekstów, w których gwałty czy przemoc są okej, bo wystarczy przeprosić albo nie ma to żadnych konsekwencji, to jest to już moim zdaniem niebezpieczne. Nawet dojrzały czytelnik musi się liczyć z tym, że po pewnym czasie może włączyć się znieczulica, bo takie tematy zwyczajnie przestają szokować, jeśli czyta się o nich na porządku dziennym.

      Usuń
    15. Jak dla mnie poruszacie po prostu dwie różne kwestie.
      Jedna, to opowiadania, w której osoby świadomie opisują albo czytają toksyczne, chore relacje świetnie wiedząc, że w prawdziwym życiu nie chciałyby być w coś takiego zamieszane. Na takiej samej zasadzie, jak, nie wiem, dobrze pisze się o bohaterze, który w wojnie atomowej stracił całą rodzinę, lata z shotgunem za zombiakami i co chwilę dostaje w mordę. To jest atrakcyjne na papierze, ale wątpię, aby wielu ludzi rzeczywiście chciało tego doświadczyć. Teksty pisane w ten sposób mi zwisają, dopóki nie wyskakują nagle zza krzaka, a narrator nie próbuje wciskać wtrętów o wielkiej miłości.
      Trochę bardziej martwią mnie sytuacje, gdy autorzy (i czytelnicy często też) właściwie nie wiedzą, co opisują. Nie myślę tylko o pornoopkach, choć w nich ten toksyczny szajs jest zwykle bardzo jaskrawy - ale w sumie o każdej relacji, w której gloryfikuje się oprawcę.
      Czasem od razu widać, że to kwestia lenistwa, galopowania z akcją do fajnych scen, niewgryzania się w tekst i tak dalej, ale czasem - hm - zastanawiam się, czy to kwestia kopiowania relacji znanych z autopsji. I to mnie gryzie.
      Robienie komuś psychoanalizy na podstawie opka nie ma sensu, jasne, ale czuję się źle, jak widzę historię 14 czy 15latki, w której wszyscy bohaterowie - z głównymi na czele - są zwykłymi draniami, że polecę eufemizmem. Nie takimi, którzy biją, głodzą i w ogóle robią typowe evilRzeczy, ale robią draństwa codzienne, bardziej subtelne (zbyt subtelne na ogólny poziom tekstu). Więc myślę, że tak - może nie tyle oburzać się, co zwracać uwagę jednak trzeba, nawet jeśli w 99% to zwykłe przewrażliwienie ;)

      Usuń
    16. A propo ostatniej wypowiedzi narratora, bo nie zdąrzyłam wcześniej przeczytać :D - bardzo mi się podoba, jak sprawa wygląda na naszych forach. Na mirriel, żeby mieć dostęp do jakiejkolwiek tekstów dla dorosłych, nie wystarczy kliknąć "mam 18 lat" czy wystukać odpowiednią ilość komentarzy. Sprawdzana jest dojrzałość emocjonalna w napisanych komentarzach, więc żaden małolat nie przejdzie. To jest moim zdaniem lepsze rozwiązanie niż otagowanie ostrzeżniem, czy posegregowanie do odpowiedniego działu.

      Usuń
    17. To z inspiracją nie było pisane jako poważny argument, właściwie jako żaden, tylko jako tzw. "food for thought", moralna zagwozdka, nic więcej. Tak samo z dark webem, tylko hiperbolizowany przykład ;').

      Usuń
    18. (Właśnie się zorientowałem w tej haniebnym błędzie ortograficznym. Konta zostawmy w spokoju, mi chodziło o kąt. :P)
      Phoe - znieczulica się włącza, ale według mnie dotyczy tylko sfery tekstów. Mnie te dziwne gwałtoopka szokują coraz mniej, bo zwyczajnie natknąłem się na zbyt wiele z nich, ale nie sądzę, by tryliard przeczytanych opowiadań o torturowanej Hermionie sprawiły, że gdybym miał do czynienia z prawdziwą ofiarą przemocy, zareagowałbym obojętnie. Nie martwiłbym się tak bardzo, że fanfiki komuś skrzywią światopogląd. Ktoś może czytać pedoopcia, ale gdyby jakaś osoba zachowywała się podejrzanie przy dziecku, miłośnik shotaconów wyciągnąłby telefon by zadzwonić na policję, a nie robić zdjęcia. Przynajmniej mam taką nadzieję. :P
      To nie jest tak, że uważam takie teksty za całkowicie nieszkodliwe. Po prostu nigdy nie jest tak, że młody człowiek wyrasta TYLKO na fanfikach i nawet jeśli pierwszy zetknie się z takim pojęciem jak "gwałt" w jakimś pornoopku, wciąż otoczony jest rodziną, przyjaciółmi, ma całą masę kanałów telewizyjnych i prasy do wyboru. Prędzej czy później ktoś inny poruszy przy nim ten temat i autoreczkowa wizja zderzy się z rzeczywistością.

      Usuń
    19. Delto - jeszcze co do tych draniowych zachowań. ;) Może to kwestia zwykłej niedojrzałości. Analogicznie do sytuacji, gdzie bohaterka rzuca tekstem, który autorka uważa za błyskotliwy, a jest po prostu chamski i prostacki. Tak samo w opowiadaniu może pojawić się wątek, gdzie jeden z bohaterów ma jakiś problem, a jego "przyjaciele" nagle zaczynają z niego niestosownie żartować i nikt zdaje się nie dostrzegać problemu (bo myślę, że mniej więcej o podobne sytuacje Ci chodzi?). Niektóre zachowania dla młodego człowieka są atrakcyjne, a dopiero później zaczyna postrzegać je jako nieetyczne albo głupie.
      Autor też może być zżyty ze swoim bohaterem, zbyt przekonany o jego słuszności we wszystkim. Stąd postać, która rzuci średnio kąśliwą uwagą do głównego bohatera, zostaje potraktowana tyradą niewspółmierną do przewinień. Na zasadzie - uraził biednego bohatera, przecież całkiem niewinnego! Niech ginie, jak śmiał! :P Podobna scena może wyniknąć, gdy autor za bardzo skupi się na tym, co chce przekazać. Na przykład to, że bohater ma cięty język i nie da sobie w kaszę dmuchać. Za bardzo przykłada się do zwalającej z nóg tyrady, za mało myśli o tym, czy stworzył usprawiedliwiające wygłoszenie takiego monologu warunki.
      Jestem tego samego zdania - że najczęściej to braki warsztatowe czy coś charakterystycznego dla wieku nastoletniego, a nie jakieś skrzywione myślenie.

      Usuń
    20. Tylko, że o ile te bardziej wyraziste problemy są poruszane w różnych okolicznościach i dzieciaki mogą je skojarzyć - to czasami mocnej kontry brakuje.
      W ilu fikach choćby jest wałkowane przekonanie, że dziewczyny malujące się i ubierające "wyzywająco" są durne, puste i tylko by się rzuciły na tych niewinnych chłopaków, co to tylko do maryśki pała szczerą miłością? A jeśli takiej osobie dzieje się krzywda, zostaje chamsko potraktowana przez chłopaka albo ośmieszona publicznie? Należało się jej. A o tym przecież mało kto będzie rozmawiał, no bo po co - skoro wiadomo, że to głupota.
      Dla mnie to jest szkodliwe, po prostu. W zbyt dużej ilości, dla zbyt młodych osób. Mam czasem wrażenie, że to taki miękkie przygotowywanie gruntu pod inne, paskudniejsze poglądy. Tworzenie kojarzeń, że krótka spódniczka jest powiązana z wrodzoną wredotą. Chciałabym stwierdzić, że po takich opkach nic w głowie nie zostaje - ale w sumie tego nie wiem.
      Ale w sumie nie uważam, że powinno się pisać o samych miłych rzeczach - raczej mam wrażenia, że dobrych tekstów o trudnych albo niejednoznacznych sytuacjach jest właśnie za mało. Przy czym chodzi mi o coś strawnego dla nastolatków, co posiadałoby oprócz tego ciekawą historię i nie rzucało morałami prosto w twarz :P

      Usuń
    21. Narratorze: Nie no, takimi rzeczami bym się nie przejmowała, bo wtedy widać po prostu, że postacie mają być cool.
      Bardziej chodzi mi np. o momenty, w których nastolatek opisuje np. szantaż emocjonalny jakby był normalnym elementem związku. I robi to dobrze - tzn. słowa i zachowania bohatera rzeczywiście mogłyby odnieś zamierzony skutek, brzmią prawdopodobnie. Tylko to ma być postać pozytywna. (W tej chwili chyba nie podam tytułów, bo w blogach za bardzo już nie grzebię - ale kojarzy mi się np. Zmmierzch i obsesja Edwarda, który próbował kontrolować każdy ruch Belli - to wyciąganie silnika z auta - i było pokazywane jako mega romantyczne). Jeśli cała reszta prawdopodobieństwa psychologicznego leży i kwiczy - wtedy nie wiem, co o tym myśleć.

      Usuń
    22. Delto - a to nie jest trochę mieszanie skutku z przyczyną? "Dziewczyna inna niż wszystkie" to trop bardzo powszechny i nawet gdyby wyeliminować go ze wszelkiej twórczości, nie zniknąłby ze świadomości ludzkiej. Zjawisko jest szkodliwe i smutne, ale co zmieni to, że zostanie przedstawione w fiku, gdy jego autorka i czytelniczki JUŻ mają takie a nie inne przekonania?
      Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko przykład i równie durne, a typowe dla fanfików wątki można wymieniać i wymieniać. Po prostu sam uważam, że fanfiki mają znikomy wpływ na światopogląd autorów i czytelników; są raczej jego odbiciem.
      Okej, przyznaję - przykład, który podałaś, jest bardziej niepokojący.
      Znałem jedną "tworzącą" histroniczkę. Jej postacie odbijały część destrukcyjnych zachowań autorki - były manipulantkami, bezwzględnie potrzebowały skupiać na sobie uwagę całego otoczenia. Autorka nigdy jednak nie widziała w ich zachowaniu niczego niepokojącego, wręcz przeciwnie, potrafiła godzinami rozpływać się nad ich cudnymi charakterami.
      Gdybym natknął się na wspomniane przez Ciebie opowiadania, pewnie też bym się zastanawiał, czy to nie charakter lub doświadczenia autora przebijają przez tekst.

      Usuń
    23. Wydaje mi się, że jednak do pewnego stopnia to kopiowanie motywów z innych opowiadań lub książek, a nie w pełni wykształcone przekonania. To znaczy, nie sądzę, aby przyparta do muru pisząca stwierdziła "Tak, jestem otoczona przez bandę pustaków, co tylko skaczą z jednego łóżka do drugiego", szczególnie, kiedy mowa o trzynastolatce. Może w niektórych przypadkach, ale raczej nie wierzę w plagę snowflakes. No i właśnie ta aprobata otoczenia - czyli te liczne komcie, w których nikt nie wytyka problemu plus masa opowiadań oparta na tym samym schemacie, sprawiają, że dziewczyny nie analizują swoich tekstów. Inni tak piszą i jest okej. W komediach to pokazują i jest okej. U mnie więc też jest okej.
      A w takim wypadku myślę, że właśnie warto stawać okoniem, że można coś ugrać mówiąc "to było paskudne, to było nie fair, to było okrutne". Wyżej wspominałeś, że nastolatki później konfrontują wizje z fików z innymi źródłami - nie widzę problemu, żeby tym innym źródłem był właśnie komentarz :P Nie uważam, że człowiek rodzi się z wykutymi zasadami moralnymi (jakkolwiek to brzmi w dyskusji o fanfikach :D) gdzieś z tyłu głowy - dla mnie nastolatki mają pełne prawo pisać durne teksty, bo każdy w pewien sposób zaczyna od durnego myślenia (tylko nie każdy ma wtedy internet). Ale czasem warto o tych durnotach pogadać mniej durnowato :D
      Też miałam jedną okazję, gdzie trochę lepiej poznałam autorkę i jej opowiadanie - i tak, w opowiadaniu odbijały się te problemy, gdy się lepiej przyjrzało. Dlatego właśnie takie rzeczy mnie niepokoją.

      Usuń
    24. "To znaczy, nie sądzę, aby przyparta do muru pisząca stwierdziła <>, szczególnie, kiedy mowa o trzynastolatce." - jasne, że nie. Ale w przypadku takich opowiadań mamy kilka zindywidualizowanych bohaterów, obsadzających typowe role (Główna Bohaterka, TruLoff, Najlepsia Psiapsióła, Ta Najźlejsza). Cała reszta postaci to masa. Trzynastolatka może nie uważa WSZYSTKICH swoich rówieśniczek za skrajne debilki i latawice, ale jak każda nastolatka w jej wieku, pewnie czuje się bardziej lub mniej wyobcowana i niezrozumiana. W opciu, gdzie główna bohaterka to zazwyczaj alter ego samej autorki, to poczucie alienacji jest zwykle wyolbrzymione.
      Nie da się ukryć, że teksty w stylu "dziewczyny interesują się tylko kosmetykami i ciuchami, są nudne i fałszywe, ja jestem taka inna, mam takie unikalne zainteresowania, i przyjaźnię się tylko z chłopakami" zdarzają się w sferze pozafanfikowej. Widzę takie opisy w ramkach "o mnie" na blogach autorek blogów hobbystycznych czy pamiętników, ale też zdarza mi się słyszeć osobiście. Te zjawiska nie są ze sobą ściśle powiązane, choć mogą się przenikać.
      Zgadzam się, że można upomnieć twórczynię takiego tekstu. Tylko że spora część komentujących takie opka osób zarzuca autorkę hejtem, doszukuje się u niej jakichś fetyszy, nazywa sadystką, "omg jak można tak pisać, masz ty w ogóle rozum i godność człowieka". A to się mija z celem. Rozumiem, że komuś mogą puścić nerwy, gdy któryś raz z kolei widzi opowiadanie, gdzie romantyzuje lub gloryfikuje się toksyczne zachowania, ale jeśli celem takiego komentarza ma być edukowanie autorki, to trzeba to robić umiejętnie i z taktem, by przyniosło skutek.
      To nie jest zarzut skierowany w konkretną stronę, tak zaznaczam. Po prostu często widuję hordy wściekłych komentatorek, mieszających kogoś z błotem z bardziej błahych powodów.

      Usuń
    25. O, spsuło mi cytat. Na czytelność komentarza chyba jakoś drastycznie to nie wpływa?

      Usuń
    26. Myślę, że trzeba mieć świadomość, że istnieją zarówno teksty przedstawiajce kreację, jak i teksty wyrażające alter ego i światopogląd autora. To drugie może być poprowadzone świadomie i nieświadomie. Wydaje mi się, że im bardziej niedoświadczony autor, tym to alterego i własny świadopogląd bardziej przebija się do tekstu. Jestem więc zdania, że w opkach częściej można znaleźć to drugie, kiedy autor opisuje coś brzydkiego i nie ma świadomości, że nie jest to w porządku.

      Usuń
    27. "często widuję hordy wściekłych komentatorek"

      Przypomniał mi się shitstorm "Króla Węży" :D Komentujący podzielili się na dwa obozy - zaciekłych przeciwników i obrończyń opka. Aż poszło na wokandę do analizatorni :D Kurczę, kulturalne komentowanie powinno być zawsze i wszędzie, ale w praktyce wiadomo, jak bywa. Ludziom puszczają nerwy, a jeśli opko ma stadko adoratorów, to nie autor może stać się celem ataku, a komentujący i mamy "shistorm in the making".

      Usuń
    28. Yeah, tylko czemu to wyobcowanie owocuje gnojeniem otoczenia? Znaczy, też się tak czułam, jak miałam te naście lat - więc pisałam o maryśkach pobijających galaktykę albo toczących wojnę partyzancką z niewysłowionym złem (i o wilkołaku, który umierał po tym, jak go ludzie poszczuli na jednorożca i zostawili, jak został zraniony - to było tragiczne opko. W wielu znaczeniach tego słowa) :D Więc nie sądzę, żeby poczucie wyobcowania z automatu generowało niechęć do otoczenia. Raczej podejrzewam, że osoba taka najpierw wpadnie na mema w internecie, niż sama uzna, że koleżankom urywa od intelektu. Znaczy, lubię tak myśleć. Wtedy świat jest przyjemniejszy.
      No i o ile łażenie po profilach nie ma sensu, to myślę, że jednak na opowiadaniach można coś ugrać - nie wiem, może dlatego, że sama bardzo lubię analizować literaturę i w ogóle jestem typem osoby, która o emocjach uczyła się z papieru.
      Mam wrażenie, że taki hejt leci głównie w stronę osób dorosłych albo uparcie broniących swojej wizji - ale w sumie dawno żadnego nie widziałam (znowu, odwyk od blogów - tym razem się z niego cieszę :D).
      No i myślę, że dlatego taki blog jak ten jest fajny - bo nie dotyka bezpośrednio paluchem fanfikciarza "Nocożeśnarobił", a jakoś te problemy jednak omawia.
      W ogóle tak mnie naszło, że dużo częściej na blogach trafiałam gnojenie kobiet (dziewczyn) niż facetów, jeśli chodzi o tło. I pod tym względem mam też wtf, bo mimo wszystko większość autorów... no, to autorki właśnie.

      Usuń
    29. A, kultura wypowiedzi (Phoe mi przypomniała :D) w internecie to w ogóle osobna sprawa i też często opadają mi przez to ręce. Ale to już nie jest problem tylko blogosfery czy opowiadań.

      Usuń
    30. Tylko czy z perspektywy autorki to jest gnojenie? Bohaterka może z pogardą patrzy na wytapetowane lica rówieśniczek, gdyż sama ma na swoim co najwyżej "letki makijarz", ale to zwykle zazdrosne o wszelkie talenty bohaterki otoczenie próbuje dopiec naszej Mary Sue.
      Poza tym, to też typowe dla niewyrobionego autora. Nie potrafi stworzyć inteligentnej, miłej postaci inaczej, niż otaczając jej debilami i skończonymi draniami, bo wśród takich nawet trochę przytępawa chamica lśni niczym klejnot.
      Jak Phoe wspomniała, przeniesienia z własnego życia nie są dokonywane świadomie. Od siebie dodam - rzadko w skali 1:1. Ałtoreczki mają skłonność do "min-maxowania" wszystkiego. Stąd jeśli któraś próbuje oddać przemoc w domu Dursleyów - Harry dramatycznie leży w kałuży krwi, a Vernon okłada go w szale. W przypadku OCek dzieje się to samo. TruLoff to wcielenie cnót albo bad boy, którego w końcu bohaterka mocą swojej miłości zmienia w anioła. Rywalka jest tak zła, że aż groteskowa. Te dziewczyny zwyczajnie nie potrafią stworzyć odcieni szarości. Dlatego jeśli chcą oddać to, co same znają, czyli poczucie wyobcowania - wrzucają bohaterkę w skrajnie nieprzyjemne otoczenie.
      Nie oznacza to, że one WSZYSTKIE koleżanki mają za skończone potwory i nienawidzą ich tak, jak OCki pogardzają swoim otoczeniem. Nastolatki zresztą w swojej głowie wiodą dużo bardziej dramatyczne życie niż w rzeczywistości ("Kasia mnie rzuciła, to koniec, jestem skazany na wieczną samotność" i tak dalej), więc wszystkie ich doświadczenia przechodzą przez ten "nastoletni dramowy filtr". A gdy zechcą je opisać, to jak wspomniałem - min-maxują wszystko.
      Z czego samo min-maxowanie wynika, nie mam pojęcia. Może im się wydaje, że tylko w ten sposób da się stworzyć dobry, zapadający w pamięć wątek czy postać. Może nie potrafią opisać dwuznacznej sytuacji.

      Usuń
    31. Ja właśnie podejrzewam, że według autorek tło jest bardzo dobrze zarysowane i wielce prawdopodobne :D
      Bardziej mnie interesuje, czemu wychodzi taki a nie inny efekt. Szczególnie, gdy połączyć to z zapewnieniami, że autorka "kumpluje się z samymi chłopakami, bo dziewczyny są fałszywe" - bo w takiej relacji to faceci teoretycznie powinni być rywalami i tworzyć tło dla gwiazdki. Co to za przyjemność błyszczeć na tle osób, które z góry uznaje się za słabsze?
      ...Dobra, nie było pytania.

      A, w sumie poruszyłaś inny problem przy okazji - mam wrażenie, że autorzy po prostu nie chcą tworzyć "miłych" postaci. Już z samego założenia. Mam wrażenie, że w ogóle typ bohatera, który jest otwarty na ludzi i stara się podejmować raczej dobre decyzje (a przynajmniej nie strzela kiedy nie musi) ostatnio wymiera. Już pal licho fanfiki, ale nawet Doctora mi podmieniają na Sherlocka w ostatnim wcieleniu. Whyy. Ja wiem, że inteligentni socjopaci są w modzie, ale lubię pooglądać czasem człowieka, który lubi ludzi, taki kaprys. A wracając bliżej - mam wrażenie, że autorki po prostu za bardzo zapędzają się w tym kreowaniu silnych postaci i wychodzi antypatyczny potworek.
      Choć jak dla mnie nie jest to problem tylko amatorów.

      Usuń
    32. Inteligentni socjopaci mają zwykle swojego miłego giermka, który włanie lubi ludzi, i to wtedy jakoś się równoważy :D (Sherlock + Watson, House + Wilson, itd)

      Usuń
    33. Socjopaci jako główni bohaterowie byliby zbyt przerażający, choć czasem wychodzą na pierwszy plan. ;) Sherlocka obejrzałem aż półtora odcinka, jak dla mnie to raczej klasyczny przypadek mężczyzny z osobowością schizoidalną. Wspominam o tym, bo Sherlock zdaje się sam siebie nazwał "wysokofunkcjonującym socopatą" i popadłem w stupor. Z punktu widzenia psychopatologii to określenie jest zwyczajnie niepoprawne. Nie wiem, czy to taki po prostu fajny tekst bez większego sensu, czy scenarzyści naprawdę są przekonani, że ich bohater jest socjopatą.
      Taka dygresja. ;)
      "Choć jak dla mnie nie jest to problem tylko amatorów." - nie, nie jest. Chociaż ciężko nazwać kogoś, kto napisał kilkanaście powieści i nawet przypadkiem nie udało mu się wykreować niczego dobrego doświadczonym autorem.

      Usuń
  3. Tym razem nie będę się wysilać, by napisać coś sensownego. Myślę jednak, że może autorki (bo o autorach nie słyszałam, jako płci męskiej) mają jakieś sadystyczne skłonności czy cóś? Ale nadal wierzą w tę miłość, która przezwycięży wszystko (nawet kanon)? Bo inaczej wyjaśnić jakoś tego nie mogę.

    Życzę cierpliwości i czegokolwiek tam potrzebujesz, bo z chęcią bym przeczytała notkę o Ronie - gwałcicielu, damskim bokserze (ale bójki to jakoś zawsze przegrywa), zdradzieckim przyjacielu... Długo by wymieniać - ach, ten Ron! A martwił się, że z cienia braci nie wyjdzie, a patrzcie tu, ile zaszczytnych ról dostał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pal sześć kanon, miłość przezwycięży molestowanie, tortury, gwałt, bycie żywym towarem dla ukochanego... Nic nie powstrzyma siły miłości!
      Cóż, do noci o Ronie potrzebuję opek o Ronie idiocie i damskim bokserze, a jak na złość naprawdę nie potrafię takich znaleźć. Wieść musiała rozejść się już jakiś czas temu, że robienie z Rona wysłannika diabła nie jest już kól i teraz autorzy na inne sposoby próbują spiknąć Hermę z Dracze :/.

      Usuń
    2. http://amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com/2013/08/rozdzia-1-tajemnicze-znikniecie.html?m=1

      Ron damski bokser, Lucjusz jako psychopatyczny mąż i ojciec (w którymś rozdziale) + oczywiście, Smok & Diabeł Company. Zaczęłam czytać, ale nie. Po prostu nie.

      szania

      Usuń
    3. http://venetiia-noks.blogspot.com/2015/10/sia-charakteru.html?m=1

      Jeszcze to mi się przypomniało, choć to tylko miniaturka, również z bestialskim Ronem.

      szania

      Usuń
  4. Dzięki boru i jeżu, że nigdy nie trafiłam na to coś :D

    AU z wygrywającym Voldmoertem czytałam chyba dwa razy - pierwsze opowiadanie było dobre, więc rzuciłam je po trzech rozdziałach, bo zbyt mnie przygnębiało (nie pamiętam tytułu niestety). Drugie miało trochę lżejszy klimat i czytało się nawet nieźle. Założenia były takie, że Voldemort wygrał już za czasów huncwotów (ale Harry jakoś przeżył, nie pamiętam dokładnie, jak z tego wybrnięto) i opisywało Anglię, która była pod jego panowaniem od jedenastu lat. Hermiona była adoptowana przez Malfoyów :D Ogólnie dzieci-mugolaki odbierano rodzicom, czyszczono im pamięć i odsyłano do magicznych rodów na wychowanie. Pamiętam, że dobrze się dogadywała z Draco w każdym razie.

    ...W ogóle tak sobie myślę - skąd wziął się ludziom pomysł, że Malfoyowie zachowaliby status po wygraniu wojny przez Śmierciożerców? Oni byli na warunkowym od końca piątego tomu, a w siódmym jeszcze Narcyza przemilczała stan Pottera - ciężko tego nie uznać za zdradę.

    Btw. w jaki sposób ty znajdujesz takie fiki? Szukasz przez katalogi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie miałam napisać to samo, więc się podpiszę :D Też jeszcze nie trafiłam na ten schemat, ale jednocześnie nie mam dużo doświadczeń z wygrywającym Voldziem (ten drugi tytuł, o którym wspomina Delta, to "Książę z Królestwa Mroku", tak gdyby ktoś był zainteresowany :)). Również zastanawiam się, jak wrażliwiątko trafia na takie cosie, co nie jest niczym zaskakującym, bo zastanawiam się nad tym przy każdej notce :D Czytam masę fików, ale fandom, choć mnie pokrzywdził, to nigdy aż tak :D

      A wracając do "Voldzia górą", to w sumie prawie wszystkie czytane przeze mnie przypadki, gdy Voldemort wygrywa, były okresem przejściowym, po którym i tak przegrywa :D Nie wiem więc, na ile to się zalicza do tego schematu. Wtedy Harry trafia do niewoli, zazwyczaj u Snape'a (choć czasami też Malfoyów), gdzie dostaje subtelną pomoc albo po prostu ktoś inny wykonuje za niego robotę. Oprócz "Księcia" raz jedynie czytałam AU o totalnym zwycięstwie i właśnie to Harry występował w "krzacim fartuszku" (to było od urodzenia, bo Voldzio zwyciężył podobnie jak w "Księciu"). Ale potem Harry podbił serce Voldzia, stał się jego kurtyzaną, a potem małżonkiem, przez co ten zaczął zmieniać swoje rządy xD Totalny odlot, ale o dziwo lubiłam tamten ficzek, choć wciąż nie wiem czemu xD

      Usuń
    2. Och, mogę prosić o tytuł względnie link? Zaciekawiłaś mnie tym ostatnim, Phoe xD

      Usuń
    3. Muszę poszukać, czy gdzieś to w linkach mam, bo tytułu nie pamiętam. Jak uda mi się znaleźć, to dam znać :D

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że dla autorów liczy się jedynie to, że Malfoyowie byli śmierciożercami = stali po odpowiedniej stronie, no bo kto jak kto, ale Voldemort na pewno wybaczy, prawda? :'D
      Zwykle tak, węszę po katalogach, ale akurat ktoś na Aska podesłał mi spam właśnie z Hermioną niewolnicą (ktoś inny jeszcze fanfika o córce Voldemorta... to była mocna rzecz, wierz mi), a że przypomniałam sobie, że owszem, już wcześniej parokrotnie natknęłam się na takie anomalie, to postanowiłam opisać. Czasem baranek układa się pod gilotyną :'D.

      Usuń
    5. Voldy znany jest z serca niemal tak wielkiego jak jego rodzina :D
      Jakbyś chciała trochę odpocząć od strasznych opek, to Harry Potter i Metody Racjonalności są niezłe (ale to bardzo duże AU). Ostatnio też trafiłam na morrigan-mard-jest-dziwna.blogspot.com i dobrze się zapowiada :) Wypełznij z otchłani internetów!

      Usuń
  5. To takie coś istnieje? Absurd. Nie pojmuję tego. Czyli Hermiona to taka skrzaciała lolita slave doll xD Czego ludzie nie wymyślą... Po prostu masakra.
    Lucmione- jak dla mnie czysta pedofilia. Rozumiem, Hermione można zeswatać z Severusem czy Syriuszem, ale Lucjusz to już przesada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, Severus jest młodszy od Lucjusza o bodajże sześć lat, Syriusz o pięć?, to nie jest wielka różnica, jak już się rzuca tak poważnym oskarżeniem o pedofilię jednej postaci :P.

      Usuń
    2. Szczególnie że w czarodziejskim świecie ludzie żyją dłużej :) Dumbledore ma ponad stówkę, a śmiga jak się patrzy. Myślę, że różnica między partnerami rzędu 20-26 lat jest duża, ale do przeskoczenia. A gdy jeszcze dodamy do siebie istnienie kanonicznych związków typu czarodziej + olbrzymka, to już w ogóle żaden to problem :D (zawsze mnie zastanawiała logistyka takiego połączenia xD)

      Usuń
  6. To nie był przypadkiem "Książę z Królestwa Mroku"? Mi się podoba jeszcze "Wendeta" angusy, jeżeli chodzi o wygraną Voldemorta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe :)

      Usuń
    2. Tak myślałam, że padnie tu gdzieś wzmianka o Wendecie angusy. Kiedyś miałam okazję przeczytać parę rozdziałów tego opowiadania, wspominam dość pozytywnie jak na mocne AU (choociaż jak kojarzę, parę rzeczy mi się tam nie kleiło...), za którym nie przepadam. Muszę sobie Wendetę odświeżyć i możliwie doczytać, może też trafi do bocznych linków. Ale nie mam czasu na nic, tym bardziej na czytanie opek dla przyjemności ;_;.

      Usuń
  7. to było więcej opowiadań o Hermionie-skrzacie niż jedno?! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to, uważam, niesamowicie popularny schemat szczególnie wśród ficzków anglojęzycznych, chociaż z polskimi też już spotkałam się nie raz. Otchłanie internetów, te sprawy :P.

      Usuń
  8. Przypomniałaś mi o chyba opku Venetii??? albo i nie, w każdym razie to było najgorsze, co przeczytałam do tej pory. Przytaczam z pamięci, którą starałam się z tegoż potworka wyczyścić, noale coś pozostało: wygrywa Voldemort i każdy czarodziej może sobie wybrać niewolnika spośród mugolaków i te takie. Draco OCZYWIŚCIE wybiera Hermionę, sratata, okłada ją czym może i kiedy może, bo MOŻE. W pewnym momencie przecież się w sobie zakochują, ale Draco odsuwa od siebie to uczucie, więc okłada Hermionkę jeszcze mocniej, czasem jakieś Crucio rzuci. Są gwałty, Hermiona robi mu za przyzwoitkę na balach, bo Pansy się nie nadaje. Ona generalnie też traktowana jest jak szmata, tylko że jest czystej krwi, to nikt jej w mordę nie da, ha ha. A przy okazji - zauważyłam tendencję w opkach, kiedy autorki się na niej wyżywają i robią z niej prawdziwą Scary Sue, rywalkę Hermiony, dziwkę, okeeej. Wracając do opka: Kiedy Dracze sobie zdaje sprawę, że on Hermionę jednak tak mooocno kocha i ona jego, to są komplikacje, w wyniku których Hermiona już jest kurzem i wtedy to już nie jest nawet przemoc, a nie wiem... zamieniają ją w worek treningowy, głównie Lucjusz. Bo on też jest w niej zakochany, ojejeje.
    Nie doczytałam do końca, bo nie mogłam. Miałam wrażenie, że autorkę podniecają sceny przemocy i gwałtów, bo wtedy narastały błędy i zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Czy ją też okładają i jej się to podoba, że wybrała Hermionie taki los? No, bo była główną bohaterką i wszystko widziane było z jej perspektywy, a ona nawet słowa żalu, żadnych prób ucieczki, nadstawianie drugiego policzka. Rozumiem, że można w jakiś tam sposób przedstawiać życie mugolaków, że biorą ich do niewoli (nie rozumiem, ale ok, imo Voldemort by ich od razu wszystkich powybijał), ale no... bez przesady. I takich opek jest więcej, widziałam w linkach, ale nie czytałam, bo wystarczy mi raz takiego czegoś, nigdy więcej eksperymentów. Dziwne zjawisko i trochę przerażające. Jak i komcie wychwalające i kiedy next, bo mało im opisów żywcem wyjętych z dresiarskiej solówki. Napisanych przez jakąś dwunastoletnią Dżesikę, która używa przydomków Smok i Diabeł, a głodzona miesiącami Hermiona jest u niej w opku zaokrąglona tu i ówdzie. XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodowe Dildo Malfoyów? [*] Chociaż to chyba było inne opowiadanie, pamiętam jak przez mgłę, że tam do jakiegoś rytuału potrzebne było rozdziewiczenie Hermiony, a że nie chciała pierwszego razu z nikim, kto był dostępny, Draco zaproponował jej... właśnie ten sposób. Ach.
      Właśnie prawie że identycznego fika anglojęzycznego znalazłam, szukając jakiejś inspiracji do dopisania paru ostatnich akapitów tego posta. Tyle że tam Hermiona była trzymana w klatce i sprzedana Malfoyowi na ulicy (wygrał licytację, dwa tysie galeonów!), a on się rzucił na nią, taką brudną i skołtunioną, a potem wykorzystał podczas kąpieli i innych. A to był tylko jeden rozdział ;_;.
      Też często zauważam, że jest coś nieciekawego w niektórych scenach przemocy i gwałtu, też zdarza mi się wyczuwać, że autora to chyba gdzieś nieodpowiednio łechcze. Trochę to niepokojące, no ale ludzie mają różne fetysze, módlmy się, że to były jakieś niedorobione wersje BDSM, inspiracja Greyem (hehe), coś w tym guście.

      Usuń
  9. Ten wpis jest dla mnie swoistym pocieszeniem. Po pierwsze: nie jest ze mną tak źle, skoro nigdy na takie coś nie trafiłam. Po drugie: moja decyzja co do dramione jest słuszna (nie licząc kilku wyjątków).
    Ale naprawdę? Ta Hermiona, którą kocham za niezależność i to, że zawsze ma własne zdanie i dąży do celu, choćby był nie wiadomo jak niemożliwy do zrealizowania?
    Ona chciała wyzwolić skrzaty domowe, a nie zająć ich miejsce.
    Podtrzymuję zdanie, że Malfoy i Hermiona to coś nierealnego, chociaż może być przyjemne jako lektur w deszczowe dni. I cierpię, że nie znalazłam nigdy dobrego Harmione. Moja dusza ubolewa. Harry jest chyba jedynym facetem z całego fandomu,
    który na Granger zasługuje.
    Zboczyłam z tematu... ojć.
    Pozdrawiam!
    O, i czekam na bestialskiego Rona. On się nawet w drarry objawia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za stwierdzenie, że ze mną coś źle, bo mam nieszczęście do fików :DD. Nie no.
      A to bestialskiego Rona w Drarry nie widziałam, ale to pewnie dlatego, że moje doświadczenie z tym pairingiem jest wybitnie ujemne :').

      Usuń
  10. Ach, może nie jest to najlepsze miejsce do tego, ale podesłałam ci maila i mam skrytą nadzieję, że moją prośbę rozpatrzysz pozytywnie! ;) A skoro już piszę komentarz, to chciałabym tylko wspomnieć, że wiernie czytam wszystkie twoje marudzenia i bardzo mi się one podobają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde miejsce jest odpowiednie chyba, nieważne, gdzie komentujesz :'). W wolnej chwili na pewno spojrzę.
      Dzięki wielkie, staram się!

      Usuń
  11. Świetny wpis. Trafiłam na kilka opowiadań tego typu i czytajac cały czas tylko wytrzeszczałam oczy. Jak kogokolwiek może w ogóle pociągać taka wizja? Hermiona Granger prędzej by zginęła, próbując od nich uciec i pyskowała na każdy rozkaz niż potulnie pozwoliła się zniewolić. Nie wspomne już o tym, ze kilka takich opowiadań może naprawdę napawać obrzydzeniem, bo przecież czasem Granger oprócz tego straszliwego szorowania, pełni też funkcję niewolnicy seksualnej. Więc ( tak, tak, nie zaczyna się zdania od "więc" xd) najpierw oglądamy brutalne sceny gwałtu, gdzie Hermiona zaciska zęby, przełyka łzy, a potem nagle BOŻE, CHYBA JEDNAK KOCHAM TEGO POTWORA, KTÓRY W PRAWDZIWYM ŻYCIU PRAWDOPODOBNIE POZOSTAWIŁBY NIEODWRACALNE ZMIANY W MOJEJ PSYCHICE! I już potem bajka, Draco czy Luc z dnia na dzień potulnieje, przeprasza, ona oczywiście przebacza i ROZUMIE. W ogóle niedorzeczne jest, gdy ona daje sobie robić, co tam wymyslą. Przecież byłą świetna czarownicą, z pewnością lepszą niż młody Malfoy, który nie raz się jej bał.
    Ten schemat zawsze był dla mnie trochę chory i nie chciałabym siedzieć w głowie tych, którzy to wymyślają.
    Sprawdziłam, co masz jeszcze "do zmarudzenia" i nie mogę się doczekać Rona, damskiego boksera, a jeszcze bardziej poszukiwania źródeł 'Smoka' i 'Diabła' :D
    Jak zwykle masz świetne uwagi i świetny styl. Czekam na kolejne i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chrzanić polonistki i ich wyssane z palca zasady typu "nie zaczyna się zdania od więc" :P. Ja przyznam, że nigdy nie doczytałam żadnego fanfika o Hermionie-niewolnicy chociażby do połowy, nie chciałam wiedzieć, jak się kończą, chociaż podejrzewałam, że dokładnie tak, jak to opisałaś - draco albo Lucjusz potulnieją, Hermiona wybacza gwałt i bycie żywym towarem, a potem... żyją happily ever after w Anglii rządzonej przez Voldemorta? o-O
      Dzięki za miłe słowa :').

      Usuń
    2. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zaczynac-od-b-wiec-b;9790.html ;)

      Usuń
  12. Niedawno czytałem fanfika (nie do Harry'ego Pottera), w którym:
    Bohater A gwałci Bohatera B. Bohater B ma orgazm. (why? dlaczego w opkach gwałt kończy się orgazmem dla ofiary?)
    Bohater B boi się A, ale pomaga mu w lekcjach, bo imperatyw.
    Bohater A gwałci Bohatera B ZNOWU.
    Bohater A daje pokaz toksycznej zazdrości o dziewczynę bohatera B. Bohater A koniecznie chce porozmawiać z bohaterem B, ale ten ucieka.
    Bohater B spotyka wróżkę (:D) która go opierdziela za to, że jest samolubny w kontekście sytuacji ze swoim gwałcicielem. (WTF?)
    Bohater A uważa Bohatera B za idiotę, bo ten nie domyślił się, że bohater A zgwałcił go z miłości.
    Bohater A opieprza Bohatera B za to, że "rozprasza go i nie daje mu się nigdy wytłumaczyć".
    Bohater A znowu gwałci Bohatera B.
    *tutaj skończyłem czytać i skoczyłem do epilogu pełen najgorszych obaw*
    Bohater A i Bohater B kończą w szczęśliwym związku. W swoim monologu wewnętrznym Bohater B stwierdza, że nie powinien oceniać po pozorach A, bo ten w końcu okazał się słodki i czuły.
    Żadne opko o gwałconej Hermie nie było bardziej ohydne od tego shitu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno był slash, tak?
      Mam wrażenie, że w slashu te patologie się natężają, bo przecież faceci są silniejsi psychicznie i facetów nie da się zgwałcić, hihi, nic tylko chcą seksu. Nie dość, że się tam powiela najgorsze stereotypy płciowe, to jeszcze się je umacnia, co można wywnioskować po ilości normalnych fików o gejach do fików o seme i uke.

      Usuń
    2. A są normalne fiki o gejach, lesbijkach, osobach transpłciowych czy ogólnie należących do grup marginalizowanych? Bo chętnie poczytam!
      Chodzi mi o to, że nawet jeśli pojawi się jakiś dobrze napisany tekst o - powiedzmy - czarnoskórej kobiecie, to jest to zazwyczaj opowiadanie o prześladowaniu, walce o zniesienia niewolnictwa i tak dalej. Tak samo - gejpowieści to opowiadania o gejach, którzy są gejami i mają gejowski związek. W przypadku "innych" bohaterach wszystkie wątki koncentrują się na "inności". To może być dobrze napisane, ale po prostu mi szkoda, że takie postacie są skazane na funkcjonowanie w schematach.
      Fajnie by było, gdyby ktoś wpadł na to, że można napisać kryminał, powieść akcji, heroic fantasy i zatrudnić w roli głównej lesbijkę. Aaalbo i czarnoskórą lesbijkę, zaszalejmy.
      (Ale wtedy się wszyscy oburzają, bo za dużo tego lewactwa jak na jednego bohatera.)

      Usuń
    3. ...na pewno są. Gdzieś :'D.
      Wydaje mi się, że taka nisza musi istnieć (przynajmniej w faktycznej literaturze, niekoniecznie w opkach, bo racja - jak już postać jest homoseksualna, to opko jest tylko i wyłącznie romansem). Nigdy nie byłam ciekawa, obawiam się, że jeżeli jakiś autor lansuje się orientacją seksualną postaci (często widywałam takie przypadki na Tumblrze; oczywiście nie sam autor szpanował, a nieco stuknięte SJW), nie spodziewam się, żeby jego tekst był szczególnie porywający.
      Nie spotkałam się z oburzem (przy literaturze), jakimkolwiek, że z jakiejś postaci za bardzo lewactwo wychodzi :'D. Takie rzeczy to chyba tylko na fejsie, co?

      Usuń
    4. O tak, te tumblrowe wyliczanki headcanonowe w stylu:
      "Harry jest demiromantycznym homoseksualnym agenderem, Hermiona to aromantyczna aseksualna transkobieta i ma aspergera..."
      Dlaczego?
      BO DIVERSITY, BITCHES.
      W fanfikach, headcanonach i ogólnie w literaturze brakuje mi złotego środka. Tak jakby wybór polegał na stworzeniu uniwersum, gdzie wszyscy są queerowi, kolorowi, upośledzeni w jakimś stopniu, a takim, gdzie nikt nie jest.

      Usuń
    5. Istnieją normalne tego typu ficzki, istnieją, byłam, widziałam :D (tylko nie w blogosferze - po takie rzeczy trzeba zapuścić się w inne rejony). Gdzieś nawet czytałam jeden, który genialnie przedstawiał aseksualność. Zdarzyło mi się też trafić na porządny o hermafrodycie. Gejowych też jest sporo mniej lub bardziej dobrych. Jedne przedstawiają problem akceptacji inności, drugie są zwykłą odskocznią od romansów hetero.

      Usuń
    6. Zapomniałeś, że tak naprawdę to Harry jest kaleką i musi jeździć na wózku, ale to w ogóle nie przeszkadza mu w unicestwieniu Voldemorta!!!
      Przez ten blożek mam tyle pomysłów na opka, że a idźcie w pierony, nie mam ani czasu, ani zapału, żeby to wszystko pisać... Albo cokolwiek :'D. Ale poczytałabym mocno :c.

      Usuń
    7. Phoe, weź zarzucaj linkami, bo chyba jesteś jedyną osobą, która zna tamtą stronę internetu :D

      Usuń
    8. Ja tam nie tracę nadziei ;__;

      Usuń
    9. Nope, żadna fatamorgana. Obiecuję, że jutro przysiądnę, zrobię listę i gdzieś wywieszę :D A póki co mogę zarzucić dwa opka, o których wspomniałam w komentarzu pod jedną z wcześniejszych noci.

      http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?t=1748
      https://www.fanfiction.net/s/4819339/1/The-cave-incident

      Usuń
    10. Jeszcze mogę dorzucić tytuł "Kamień małżeństw" Josephine Darcy + kontynuacja autorstwa Liberi. Trzeba szukać na chomikach. Oparte na taniej sztampie, ale kurczę, ficzek jedyny w swoim rodzaju. Pamiętam, że gdy zaczynałam przygodę z fanikami, wszyscy mi polecali "Kamień", bo nie było osoby, która by tego nie znała :D

      A, i "Red Hills" Akame.
      http://www.fanfiction.net/s/5508898/1/Red-Hills

      Usuń
    11. Sennik czarodziei akken
      Jemioła tłum. Patsy
      Musi kochać quidditch tłum. Daiquiri
      Klaśnij w dłonie! tłum. carietta
      Fate is a four letter word Philo

      Nie mogłam się powstrzymać xD
      Damn, koniecznie trzeba zrobić tę listę.

      Usuń
  13. Ale się rozwinęła dyskusja pod postem.
    Zacznę od twojego wpisu: fajny art (y).
    Poza tym ostatnio rozmawiałam z moją koleżanką o sytuacji, o której napisałaś na samym końcu: o tej równości płci w HP. Nie do końca się z nią zgodzę, bo uważam, że mimo wszystko Rowling nie potrafiła pozostać zupełnie neutralna. Stworzyła mnóstwo silnych, damskich postaci, które zwykle robią to, co powinny. W HP to mężczyźni mają dylematy, to oni często są zagubieni i popełniają błędy. Porównajmy książkowego Harry'ego do Hermiony, Rona do Ginny, Lucjusza do Narcyzy. Draco i Lucjusz są zagubieni i przerażeni, kiedy Voldemort powraca. Oczywiście Narcyza też się boi, ale cały czas działa, cały czas chroni swoją rodzinę, działa za plecami Voldemorta, nawet go okłamuje. Molly i McGonagall też są niesamowicie silnymi bohaterkami. Słabości kobiet w książkach są mniej dopracowane niż te mężczyzn. Nawet Dumbledore, który podobno był jednym z najpotężniejszych czarodziejów wszechczasów, jest w końcu przedstawiony jako nieszczęśliwy człowiek, który popełnił w życiu wiele błędów. Oczywiście jest kilka wyjątków od tej reguły, jednak naprawdę można je chyba wyliczyć na palcach jednej ręki. Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz.
    To sprawia, że wizja skrzata Hermiony jest dla mnie zupełnie nierealna.
    Nie wiem, czy chcę rozmawiać o gwałtach. Internet zmienia się w strasznie obskurne miejsce, jak o nich myślę. Tak, jak była o tym mowa już wyżej (@Narrator), gwałt, toksyczne związki, syndrom sztokholmski, całkowita poddańczość i zależność kobiety od mężczyzny to niestety fetysze fanfikowców. Nie wiem, dlaczego tak jest. Może można zwalić winę na hormony, co zresztą zwykle robię. Jednak nie usprawiedliwia to produkowania takich tekstów i wprowadzania ich do Internetu. Piszę głównie o parach gejowskich i już jakiś czas temu przestałam liczyć komentarze w stylu: 'łał, czy ten koleś okaże się pedofilem? Kibicuję mu <3' albo 'nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że bohater A zgwałci bohatera B, ale to by było słodkie, widać, że bohater A jest totalnie zakochany'. Z powodu wszystkich tych opowiadań o nieletnich gejach niewolnikach ludzie stają się coraz bardziej spaczeni. Mam jednak wrażenie, że z wiekiem większość osób powściąga język i zaczyna rozumieć, jakie to krzywdzące i obleśne.
    Spotkałam się w sieci z paroma blogami, na których opisane były miniaturki o homoseksualistach, które nie były skoncentrowane na ich problemach miłosnych i społecznych. Nigdy jednak nie były to dłuższe historie. I właściwie nie winię za bardzo autorów, bo wszędzie panuje to samo przekonanie: że osoby queer są tylko swoimi problemami. Oczywiście nie jest to prawda, jednak trudno jest znaleźć jakikolwiek film (nie umiem podać teraz ani jednego), który opowiadałby historię lesbijki/geja/aseksualisty/transseksualisty etc. i nie skupiał się na jakichś problemach związanych z ich orientacją. Nie wiem, czy coś takiego w ogóle istnieje.
    Poza tym znam parę osób, które opowiadania o mniejszościach seksualnych, które nie są romansami ani wyliczoną listą przeciwności losu, z którymi takie osoby muszą się zmierzyć, zachowują na osobną historię do wydania. Ja też piszę powieść kryminalną , w której główny bohater jest aseksualny, ale nigdy nie wstawię jej do sieci. Napiszę i będę miała nadzieję, że ktoś mi ją wyda. I tu nie chodzi znowu o to, że blogowanie nie może być ambitne. Może. Ale tak naprawdę bardzo często da się sprostać wymaganiom dużego grona czytelników w sieci zwykłymi romansami, slashami itp. Nie ukrywam, że mnie też czasem przyjemniej jest napisać miniaturkę o parze z ulubionej książki, w której postaci nie robią nic poza wspólnym jedzeniem tostów i rozmawianiem o życiu. Z drugiej strony czasem irytuję sama siebie, bo nie jestem wystarczająco ambitna, żeby przyłożyć się chociaż do poprowadzenia kanonicznego romansu tak, żeby fabuła nie miała dziur i błędów logicznych. Jest ciężko </3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O równość płci nie chodziło mi na tej płaszczyźnie, którą opisałaś - a o tej znanej z naszego świata, o ograniczeniu. Kobiety słabsze fizycznie, kobiety pnące się po szczeblach kariery = ma, hehe, "wtyki" u szefa, szklany sufit, te sprawy. W potterowskim świecie nie patrzy się na płcie w ten sposób, podział zaczyna się właśnie przy klasach (pochodzeniu, czystości krwi) społecznych.
      Cóż, lekka fascynacja BDSM nie jest obca, przynajmniej wśród ludzi, z którymi mam styczność. Tylko takie faktyczne zabarwienie BDSM-em. Kobieta może być uległa i poddana partnerowi w stu procentach, ale wtedy, kiedy mowa o sprawach zachodzących w sypialni, nie o normalnym funkcjonowaniu związku. Autorzy często nie zwracają na to uwagi.
      Dziewczyna z portretu - książka, zekranizowano ją. Pewnie słyszałaś, opowiada o losach transseksualisty. Nie czytałam, ale oglądałam i uważam, że film trzyma poziom. O lesbijkach za to jest serial The L word, a coś innego... nie, chyba nie. Znaczy owszem, trafiają się postacie bi/homo, ale bi zwykle są udawani (głoszą, że postać miała bogate doświadczenia seksualne z obiema płciami, ale w trakcie trwania historii ta postać interesuje się tylko przeciwną płcią), a geje... przerysowani, ewentualnie podkreśla się każdy. możliwy. stereotyp. (HIV, rozwiązłość itepe).
      Zwykle bywa, że najlepsze pomysły, te najambitniejsze, zostawia się właśnie na autorskie historie, takie z nadzieją wydania, więc rozumiem :P. Ja za to mam taki dar, że sobie myślę ooo, wpadł mi do głowy genialny koncept... ale byłby genialniejszy jako fanfik potterowski!... I tak umierają plany na wydanie książki xD. Jest ciężko </3

      Usuń
  14. BDSM to zupełnie inna sprawa, chociaż raczej pokracznie opisywana i przeinaczana w blogosferze. Chodziło mi bardziej o codzienne stosunki międzyludzkie, a nie sprawy łóżkowe, jeśli chodzi o poddańczość. Nic dziwnego, że niektórzy nie widzą różnicy między BDSM a robieniem z kobiety niewolnicy na pełny etat skoro jedyną wiedzę na ten temat czerpią z 50sog i własnej wyobraźni/fantazji.

    Słyszałam o filmie, ale wydawało mi się, że to historia faceta, który zmaga się z trudnościami życia, które w końcu wybiera? Ale widziałam jedynie trailery, więc nie wiem, o czym jest faktycznie. Słyszałam też o The L Word, ale również nie widziałam.

    Póki w blogosferze przeważać będą osoby do lat 19 (jak mówią statystyki) nie wróżę temu miejscu wielu ambitnych historii. Nie znam co prawda statystyk dotyczących blogów literackich i z fanfiction, ale myślę, że tutaj przewaga młodocianych jest jeszcze większa.
    Hejho, kiedy kolejny wpis? Wyrobisz się do jutra? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie. Jestem ciekawa, skąd wzięło ci się takie przekonanie o Dziewczynie z portretu, no autentycznie jestem ciekawa :D. The L word to raczej takie zwykłe coś, zamień normalne problemy kobiet z mężczyznami na problemy z kobietami i właściwie wiele więcej tam nie ma, ale dość dawno to oglądałam.
      W przyszłą niedzielę kolejny, nie miałam głowy do tego w tym tygodniu niestety.

      Usuń
    2. Skąd wzięło się moje przekonanie?
      https://www.youtube.com/watch?v=SufoO-aChkQ
      Przecież w tym trailerze przez 70% czasu ludzie płaczą. W sumie głównie na tym bazowałam wszelkie moje odczucia dotyczące filmu, bo tak jak wspomniałam, nie oglądałam go :)

      Usuń
    3. W tym też uważam to za dość wprost powiedziane (chociaż nigdy nie pada faktyczne słowo, rzecz jasna nie ma się co dziwić), że to nie jest żaden kaprys :'). Pomijając już, że trailer ciągnie się jak srajtaśma i faktycznie sporo tam płaczą (no ale dość emocjonalny film i to nie jest przekłamane), to wiele można odczytać z gestów i mowy ciała bohatera :').

      Usuń
    4. Nie do końca rozumiem już o czym mówimy. Napisałam, że wszystkie filmy/seriale o ludziach ze środowiska LGBT skupiają się głównie wokół problemów takich osób.
      W związku z tym, kiedy zobaczyłam zwiastun z osobą trans, w którym wszyscy płaczą i mówią o tym, jacy są smutni, to stwierdziłam, że to kolejny film, który pokazuje problemy wynikające ze zmiany płci itp.
      Stwierdziłam, że to kolejna historia, która potwierdza założenie, że osoby ze środowiska LGBT są głównie swoimi problemami. Co rozumiem przez to zdanie? Nie widziałam filmu, w którym gej rozwiązywałby zagadki kryminalne i co chwila nie martwił się o swoje badania albo o to czy ktoś w ciemnym zaułku go nie skopie przez jego orientację.
      Wiem, że filmy, które zwiększają świadomość społeczeństwa i jego empatię względem odmienności są potrzebne, ale męczy mnie to, że bohaterowie queer nie mogą mieć normalnych (i wesołych?) historii.
      Skoro mówisz, że tak nie jest i film jest o czym innym to, hej, spoko.

      Usuń
    5. Ja mówiłam o tym: "Słyszałam o filmie, ale wydawało mi się, że to historia faceta, który zmaga się z trudnościami życia, które w końcu wybiera?" zrozumiałam to zupełnie inaczej. No nieważne.
      No ale... jasne, miłości/radości w produkcjach mocniej zahaczających o LGBT jest znacznie mniej. Ale nigdzie nie ma takiego miejsca, w którym ktoś z LGBT nie musiałby się martwić o skopanie dupy w ciemnym zaułku, to dla mnie jest na podobnym poziomie co kobiety obawiające się gwałtu "bo może ktoś w ciemnej uliczce...", to taki z jednej strony mocno zaprogramowany rodzaj strachu, z drugiej (skopanie tyłka oczywiście bardziej prawdopodobne) nadal jak najbardziej adekwatny do obecnych sytuacji. Nawet w "postępowych" i "akceptujących" Stanach Zjednoczonych ciągle słyszy się o morderstwach na tle rasowym/orientacji seksualnej i to jest nasza codzienność. Nie sądzę, żeby środowiskom LGBT jakkolwiek pomogło osłodzenie rzeczywistości i ignorowanie ich rzeczywistych problemów (nawet jeżeli wydają się "ograne"; rzecz jasna można to zrobić bez powielania schematu krok po kroku). Poza tym w telewizji ostatnio nie ma miejsca na fluff, zauważyłam, może kiedyś będzie lepszy czas. Wydaje mi się, że przy obecnej atmosferze jakakolwiek produkcja na temat super happi życia LGBT byłaby jak wyciągnięta z odwłoka.
      Przypomniało mi się - był kiedyś taki serial Rizzoli & Isles. (Nie dooglądałam, nie mój typ serialu, aczkolwiek) Tytułowe dwie bohaterki mają przedziwną relację, nacechowaną w sposób, no, jakby były lesbijkami, jest to imho kreacja celowa, chociaż (jestem prawie 100% pewna) żadna z pań nie jest lesbijką, obie są hetero. To jedna z najbardziej... gejowskich produkcji, która nie jest o gejach. (I to już nie jest jakieś nabożne życzenie w stylu "omgg!! Watson x Sherlock so kawaii!!11")

      Usuń
    6. Nie w każdym filmie wspomniane jest to, że kobieta boi się gwałtu, jednak nie jest to przecież bagatelizowanie lub przemilczanie problemu. Każdy z nas podobno szuka w mediach bohatera, z którym może się utożsamić, jakiejś formy swojego przedstawiciela. Takim przedstawicielem dla środowiska LGBT jest zwykle oczywiście postać queer. Dlatego fajnie byłoby nie serwować im za każdym razem samych problemów. Wbrew pozorom, czasem to całkiem weseli ludzie i nie mają ochoty za każdym razem wałkować tego samego: scen przesyconych goryczą i niezrozumieniem.
      Zjawisko, o którym mówisz w serialu Rizzoli & Isles, najbardziej pasuje mi do queerbaitingu. Który chyba najczęściej pojawia się obecnie we właśnie Sherlocku i Supernatural. Queerbaiting to stwarzanie pozorów bohaterów queer, ale nie potwierdzenie tego oficjalnie w obawie o utracenie części publiczności hetero. To taki brudny chwyt producentów, żeby społeczności LGBT zamknąć usta i wmanewrować ich w myślenie, że mają swoich przedstawicieli w serialu/filmie. W Supernatural także aktorzy sugerują to, że grają postaci queer, ale nigdy tego oficjalnie nie potwierdzają.

      Usuń
    7. Nie powiedziałabym, że są to jakieś brudne chwyty - środowisko LGBT jest tak nierówne i pełne tak sprzecznych opinii, że nigdy nie dogodzisz wszystkim. Z jednej strony jedni przypną do siebie z dumą dziesięć etykietek, drudzy będą walczyć o to, że mają prawo do prywatności i nie muszą się szufladkować, żeby społeczeństwo miało bardziej komfortowo i wiedziało, z kim się styka. Zresztą odnośnie Sherlocka, ostatnio (bodajże aktorzy? albo producenci?) zdementowali wszystkie, nazwijmy to, "plotki" odnośnie orientacji seksualnej bohaterów (przewinęło mi się przez patrzałki, aczkolwiek artykułu nie czytałam). Jak już przy relacji Sherlocka i Watsona (z BBC) jesteśmy, to, że postacie mają mocną chemię, równocześnie będąc po przeciwnych stronach barykady (poglądy, moralność etc.) nie znaczy, że są tak naprawdę są homo i gdyby nie kamera oraz parszywi scenarzyści, przy najbliższej okazji ściągaliby sobie nawzajem gacie. Owszem, pewnie gdzieś coś takiego jak "queerbaiting" istnieje, ale problem nie leży tylko po jednej stronie, stronie zuych producentuw, którzy się boją, że stracą widzów o konserwatywnych poglądach. Problem leży też po stronie ludzi fetyszyzujących związki homoseksualne (ile na Tumblrze jest sweet nastek, które piszczą do gejowskiego porno, nie chcę wiedzieć) i doszukujących się ich dosłownie wszędzie.
      W życiu bym nie powiedziała, że którykolwiek z braci Winchester (o nich chodzi?) jest queer, przecież przez parę pierwszych sezonów mieli wyłącznie dziewczyny, które zresztą ginęły jedna po drugiej :'P. Aktorzy często mają swoje interpretacje, często nadinterpretacje, granych bohaterów, więc tym bym się raczej nie przejmowała ;').

      Usuń
    8. To są brudne chwyty - chodzi o takie przedstawienie relacji bohaterów, by producenci jednocześnie zjedli ciastko i mieli ciastko. Z jednej strony przyciągają queerową widownię, mocno sugerując homoerotyczny podtekst znajomości między postaciami, z drugiej - na koniec i tak wszyscy okazują się hetero, więc widzowie negatywnie nastawieni do związków homoseksualnych nie protestują.
      Kojarzysz taką kreskówkę - "Legenda Korry"? Zakończenie wywołało spore zamieszanie wśród fanów: https://www.youtube.com/watch?v=uWBbMZykTus I chociaż twórcy napisali tę scenę z myślą o tym, że Korra i Asami zostają parą, zostawili pole do interpretacji. Na pytania fanów co do natury związku tych dziewczyn odpowiedzieli, że można je postrzegać jako kochanki lub najlepsze przyjaciółki. To nie queerbaiting w czystym tego słowa znaczeniu, po prostu straszne asekuranctwo.
      "The love that dare not speak its name."
      Jeśli chodzi o bohaterów queerowych, jak zauważyła Magda (i o czym też wcześniej pisałem), albo pochodzą z utworów traktujących WYŁĄCZNIE o problemach LGBT, albo ich queerowość jest zakamuflowana i zakodowana, tak, by queerowy widz dostrzegł podteksty, ale każdy inny fan mógł oglądać z przekonaniem, że bohaterowie tylko się przyjaźnią. Ba, koniec końców te nibylesbijki i nibygeje lądują w heteroseksualnych związkach, może tylko z drobnymi wyjątkami.
      W filmach szpiegowskich, kinie akcji, fantasy, horrorach, dosłownie w każdym gatunku zwykle główny bohater nie jest uwikłany tylko w fabułę, ale też w poboczny wątek romantyczny. Tylko że zawsze heteroseksualny. Okej, jeśli już pojawia się jakiś gej lub lesbijka, to zwykle jako postać trzecio- lub czwartoplanowa.
      Ale nawet jeśli weźmiemy pod uwagę romansy i dramaty obyczajowe - wszystkie są tworzone na jedno kopyto i wszelkie problemy bohaterów wynikają z ich seksualności. Znacie jakieś lesbijskie komedie romantyczne? Albo jakiś gejowski komediodramat, w którym obaj przyszli panowie młodzi przechodzą kryzys na tydzień przed ślubem i przyszłość ich związku wisi przez to na włosku? Nah, schemat jest zawsze ten sam. Poznają się, boją się tego uczucia, ale nie mogą się powstrzymać, "to złe, X", "mam to gdzieś, Y", "całuj mnie, X", rodzina się dowiaduje, kogoś biją/gwałcą/zabijają, jeśli wątpliwy happy end, to na zasadzie "wszyscy nas nienawidzą, ale mamy siebie nawzajem, więc i tak wyszło na plus".

      Usuń
    9. Według mnie to w podstępny sposób oswaja środowisko LGTB. Zamiast zrzucać bombę, że główni bohaterowie to stuprocentowi geje i zniechęcać odbiorców hetero, dajmy im coś, co jest niejednoznaczne. Pamiętam do tej pory te wszystkie sceny z panią Hudson, w których mówi, że to okej, że Sherlock i Watson są parą - i tak jak dobraną! - bo ona miała już takich, bardzo fajni ludzie, to normalne i w ogólnie nie ma się czego wstydzić :D I te wszystkie spółczujące spojrzenia później, gdy Watson znalazł sobie dziewczynę xD Bo choć mogą zaprzeczać sobie ile chcą, jest między nimi chemia.

      Wydaje mi się, że w obecnym czasie jest jeszcze za wcześnie na "lesbijskie komedie romantyczne" itp, ponieważ tego typu filmy są skierowane szerokiego grona odbiorców, którymi są osoby właśnie heteroseksualne. Na razie wprowadza się postacie drugo i trzecioplanowe ze środowiska LGTB lub tworzy filmy o ich problemach dla mniejszego grona odbiorców. Niekiedy tylko da się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu (Popiołki, Dorian Grey, Gra tajemnic), gdzie temat filmu jest niezwiązany z tematyką gejowską, ale główny bohater jest gejem, więc zostaje to uwzględnione.

      Usuń
    10. Niestety "zdementowanie plotek" nie wystarczy, żeby serial/film przestał zawierać sceny queerbaitingowe. Zgadzam się z Narratorem, więc a propos niebrudnego chwytu nie będę się już wypowiadała. Oczywiście wytłumaczył to znacznie lepiej niż ja kiedykolwiek bym to zrobiła.
      Queerbaiting jest o tyle szkodliwy, że naprawdę nie wychodzi od samych fanów tylko jest świadomą decyzją producentów. To nigdy nie jest przypadek.
      W Supernatural myślałam o Castielu i Deanie. Nie doszłam w serialu zbyt daleko, bo jakoś mnie nie bawi, ale widziałam dużo scen, które przesyłali mi znajomi. Misha Collins, na konwencie NJCON powiedział "Dajcie spokój, w pierwszych paru odcinkach Dean biega po Czyśćcu, ścinając głowy i krzycząc: gdzie jest anioł, gdzie jest facet, w którym jestem zakochany?". Po zaprzeczeniach widowni, jakoby dane zdanie zostało wypowiedziane w którymkolwiek z 218 odcinków, Misha dodał "Ale równie dobrze, mógłby to powiedzieć. Nie mówimy o tym. Żaden z aktorów, ani Jasen, ani ja. Ale jesteśmy w pełni świadomi jak wygląda ten związek, a scenopisarze dokładnie wiedzą, w jaki sposób to napisać. Może nie zostało to wypowiedziane, ale to nie znaczy, że ta relacja nie jest prawdziwa".
      Najsmutniejsze jest niestety to, że ludzie tacy jak Misha, którzy otwarcie wspierają środowiska LGBT i są aktywnymi działaczami w organizacjach, nieświadomie pogarszają sytuację.
      Wolę już obejrzeć dołujący film o zakazanej miłości gejowskiej niż serial z queerbaitingiem. Ale to przygnębiające, że nie mam żadnej trzeciej opcji.

      Usuń
    11. Mtaaa... Jakby konserwatywni ludzie byli pozbawieni jakiejkolwiek żywotności mózgu i jak jeden mąż uważali, że skoro "mający się ku sobie" bohaterowie tej samej płci nie skonsumowali związku czy nie mieli ckliwej scenki z pocałunkiem, to nie jest to sprzeczne z ich poglądami. Wszyscy mają klapki na oczach, tak.

      To wręcz sprzeczne, Magdo. Z jednej strony źle, bo źli producenci nigdy nie powiedzą wprost, jak jest z orientacją seksualną ich bohaterów, z drugiej strony nadal źle, bo o, powiedzieli, ale to się nie liczy (chociaż wcześniej tak wielki nacisk kładłaś na ukrywanie orientacji i podjudzanie publiki). (A nie liczy się z powodu szczających pod siebie nastek, które rozsadzają sprzeczki słowne dorosłych mężczyzn). Nadal nie uważam Sherlocka BBC (Supernatural zresztą też nie oglądałam, znam poprzez siostrę, więc się nie wypowiem) za queerbaiting, dla mnie smutanie pani jak-jej-tam, że John i Sherlock nie są parą uważam za zwykły running joke, w ogóle nie zliczę, ile podobnych relacji miałam z innymi dziewczynami, ile podobnych dynamik przeżyłam, a jednak jakoś... jestem hetero :P. Posiadanie chemii nie jest zarezerwowane tylko dla osobników przeciwnej płci oraz równocześnie tej samej orientacji, to, że w ścieraniu się sherlockowskich bohaterów tej samej płci ludzie widzą tony napięcia seksualnego czekającego na wyładowanie, to ich interpretacja. Czy nadinterpretacja :P.

      Usuń
    12. I gwoli wyjaśnienia, nie zaprzeczam istnieniu czegoś takiego jak queerbaiting, jednak stwierdzam, że każdy chwyt jest czymś wywołany, są dwie strony medalu, popyt i podaż, a za to, że jest popyt na takie a nie inne relacje, nie można winić producentów. (Bo gdyby tylko załagodzić wszystkie konflikty Johna i Sherlocka o parę stopni, krejzi tambler gerls wróciłyby do oglądania gejowskiego porno). To nie jest tak, że oni mają tzw. creative freedom, bo nie, nie mają, jeżeli chcą, żeby ich produkcje zostały odebrane przez widownię jakkolwiek. Skądś muszą dostać fundusze, a te nie biorą się z nieba - trzeba przedstawić swój pomysł wytwórniom, zaangażować kasiastych ludzi. Nawet jeśli już, hehe, jakimś cudem dostaniecie fundusze na serial o dwóch gejach rozwiązujących zagadki albo taki z fluffem w happy homoseksualnym związku, świat wcale nie stoi przed nikim otworem. Gdzieś ten serial trzeba wypuścić - stacje telewizyjne nie przygarną każdego z uśmiechem na ustach. (Co prawda pomalutku, pomalutku granice się zacierają, jednak jest to prawdziwa drobinka w porównaniu do gigantów, i niektórzy decydują się na udostępnianie serialów w sieci - nadzieja jest). Po prostu stwierdzam, że queerbaiting jest tylko konsekwencją obecnych standardów telewizji, to nie jest ten Wielki Gigantyczny Problem, na którym trzeba się skupiać - może zamiast konsekwencją, wypadałoby się zająć czymś, co ją stale wywołuje.

      Usuń
    13. Phoe - uważasz, że to poprawia sytuację LGBT? W przywołanym przykładzie Sherlocka BBC Watson się żeni, a w przypadku Holmesa chyba dość jasno sugeruje się wzajemny pociąg między nim a Ireną Adler? Nie oglądałem całości serialu, tylko wyrywkowo parę odcinków. W każdym razie, nie widzę nic oswajającego czy pozytywnego w takim przekazie: "bohaterowie, których lubisz i którymi losami się przejmujesz, są chyba gejami, patrz na tę chemię między nimi, a nie, jednak nie są, w porządku."
      Wrażliwiątko - w przytoczonym przeze mnie przykładzie Legendy Korry fani podzielili się na dwie (no okej, trzy) grupy. Ci, którzy byli proLGBT uważali, że Korra i Asami kochają się, ci, którzy byli anty, że są tylko przyjaciółkami i ci, którzy generalnie sprawy LGBT mieli gdzieś, mieli też gdzieś, jak się ta sprawa rozstrzygnie. Do czego zmierzam? Do tego, że bardzo sugestywna scena NIC NIE ZNACZYŁA dla ludzi, którzy nie uznają homozwiązków, bo zwyczajnie NIE WIERZĄ w istnienie czegoś takiego jak lesbijska miłość - co najwyżej przyjmują do świadomości istnienie lesbijskiego seksu. To samo się dzieje w przypadku każdego SUGEROWANEGO homozwiązku. "To tylko running-joke, to tylko fan serwis dla tumblr dziewczynek", a w prawdziwym życiu - "to tylko taka faza, to tylko próba zwrócenia na siebie uwagi, to tylko chęć bycia trendy".
      "Nawet jeśli już, hehe, jakimś cudem dostaniecie fundusze na serial o dwóch gejach rozwiązujących zagadki albo taki z fluffem w happy homoseksualnym związku, świat wcale nie stoi przed nikim otworem." - to co prawda nie serial ani film, ale polecam serię gier Dragon Age. Jeden z głównych bohaterów otwarcie proponuje postaci sterowanej przez gracza seks, nawet jeśli wykreowana postać jest mężczyzną. Jest opcja homoseksualnego romansu zarówno dla męskiego bohatera jak i kobiecego. Ba, pojawia się nawet wcale nie tak nieważna postać upośledzonego magicznego sawanta, żeby już było całkiem równościowo. W drugiej części prawie wszyscy bohaterowie są bi, w trzeciej występują po raz pierwszy wyłącznie homoseksualne postacie (Sera <3), a także postać transmężczyzny. Efekt? Seria jest BARDZO popularna, twórcy zarobili na niej niemały hajs, a co najważniejsze, queerowi bohaterowie zostali wykreowani z szacunkiem dla grupy, którą reprezentują (do analizowania scenariusza rozpisanego dla Krema zaproszono transpłciowe osoby, w wyniku czego część jego wypowiedzi została zmieniona). Żeby było zabawniej, seria należy do gatunku, który najbardziej popularny jest wśród mężczyzn. I jasne, spotkała się z krytyką konserwatystów, co jednak nie zniszczyło jej popularności.
      Więc mnie zastanawia - nie da się czy nie chce się?
      "może zamiast konsekwencją, wypadałoby się zająć czymś, co ją stale wywołuje." - to trochę dziwne stwierdzenie. Nie da się walczyć z transfobią, homofobią, seksizmem, rasizmem - możemy tylko zwalczać ich przejawy, lub jak to nazwałaś, konsekwencje. Pozytywne przedstawianie postaci homoseksualnych, transseksualnych, czarnoskórych nie jest sposobem walki z ogólnie pojętym szowinizmem?

      Usuń
    14. Narratorze, dzięki, ale nie potrzebuję, żeby mi wytłuszczać wszystko caps lockiem - potem wydźwięk jest, jaki jest. Teraz to już wkraczasz na tereny zakończenia otwartego. Zaraz każdy otwarty koniec, w którym autorzy - mimo swojej wizji - odstąpili na bok i pozostawili koniec do interpretacji widzów, będzie queerbaitingiem. Bez przesady, proszę.

      Gry to jest inne medium, szczególnie gry z wieloma wyborami, wyborami moralnymi (nie żeby przygodny seks był be). Gracz podejmuje decyzje, gracz wybiera - homofob by się skrzywił, konserwatysta oburzył, obojętny nie miał zdania i zrobił, co by chciał, a jeszcze ktoś pewnie wpakowałby się w gejowskie seksy dla śmiechu (albo z chęci). Fajnie, że wybór jest, ale nie jest to nic rewolucyjnego, bo chociaż owszem, przyznam - wszystkie wymienione przez ciebie aspekty były sporym ryzykiem dla deweloperów - to i tak rozegrali to bezpiecznie, bo nadal jest to zwykły opcjonalny dodatek, nieco barwniejsze tło, a nie stałe założenie fabularne.

      Oczywiście, że jest. To nie zmienia faktu, że taka prezentacja nie przynosi zysków i nie rozwinie się poza odcinek pilotowy :'D.

      Usuń
    15. Nie wiem czemu tłumaczę ci dlaczego negatywne zjawisko w mediach nie powinno być ignorowane. Gdyby chodziło o promowanie molestowania seksualnego albo przemocy wobec zwierząt to pewnie całej dyskusji by nie było. Z tego co do tej pory zrozumiałam najwięcej zła na świecie pochodzi od łatwo podatnych na manipulacje nastolatek z Tumblra, a nie od świadomych swoich decyzji dorosłych. No i że nie powinno się tworzyć normalnych filmów o społeczności LGBT, bo się nie sprzedadzą. Czy to twoje główne tezy?
      Moją tezą jest to, że (wracając do początku) nie istnieją filmy o osobach queer, które nie są skupione na ich problemach i dylematach. Chciałam w sumie tyle powiedzieć w temacie (ノ*゚ー゚)ノ

      Usuń
    16. Napisałam Narratorze, że oswaja - tylko tyle i może aż tyle, bo zależy od punktu patrzenia. Tak, mamy żonę Watsona i tak, mamy Adler, ale serio sądzisz, że ludzie dzielą się na tylko hetero i tylko homo? Zapewniam cię, że tak nie jest. Hudson bardzo pozytywnie wypowiada się o gejach, a to plus bez względu na to jak spojrzysz. Jest kwestia orientacji bohaterów w pewien sposób zanegowana - czy to jako żart czy cokolwiek innego, więc zostawia to pewną furtkę, choćby na chwilę, że może być inaczej. Pamiętam czasy, bo już odrobinę starszej daty jestem, gdy nawet nie miałam świadomości, że pary tej samej płci są w ogóle możliwe. Gej? Lesbijka? A co to? Zwyczajnie nie mówiło się o tym w przeciwieństwie do teraz, gdzie w pierwszym lepszym serialu zbzikowana sąsiadka może podejrzewać głównych bohaterów tej samej płci o bycie parą.

      Usuń
    17. Każde poruszanie tematu na neutralnym gruncie bez względu na zakończenie ("nie, jednak bohaterowie są hetero" lub "w sumie nie wiadomo") sprawia, że temat staje się powszedni. To mały krokiem naprzód, bo nie zakładamy od razu, że każdy bohater musi być bez wyjątku hetero. Nie od razu Rzym zbudowano. Nie ma co oczekiwać, że producenci nagle rzucą w twarz przeciętnemu widzowi gejowską komedię czy gejowski kryminał, ale możliwe że stanie się to za kilka czy kilkanaście lat. Przy obecnych nastrojach i globalnych problemach ciężko stwierdzić.

      Usuń
    18. W zakończeniach otwartych nie ma nic złego, ale warto być świadomym, co stoi za taką decyzją. Bo jeśli strach, że homoseksualny bohater wywoła burzę, to chyba powinno to wzbudzić pewną refleksję? Żyjemy w dziwnych czasach, bo z jednej strony nawołuje się odebrania nagrody Nobla Wałęsie za homofobiczny komentarz, ale na stworzenie normalnego filmu o LGBT jest "za wcześnie". Pokazujemy osoby queerowe w telewizji, wyświetla się szokujące wywiady i wzruszające reportaże, ale z jakiegoś powodu wierzy się, że jeśli wyprodukuje się serial detektywistyczny w odcinku ósmym pojawi się jako postać epizodyczna były chłopak głównego bohatera, to cała publiczność ucieknie sprzed telewizorów, a scenarzyści zostaną spaleni na stosie. Osoby queerowe występują w wytworach popkultury niemal wyłącznie w roli ciekawostki lub żartu.
      W przytoczonym przeze mnie przykładzie Zevran proponuje seks męskiej postaci prowadzonej przez gracza. Gracz może odmówić, ale ujawnienie biseksualności bohatera następuje bez względu na podejmowane decyzje. Tak samo orientacja Doriana zostaje wyjawiona bez jakiejkolwiek inicjatywy gracza. Gracz grający męską postacią i próbujący poderwać Serę (<3) zostanie przez nią spławiony i dowiaduje się, dlaczego - Sera przyznaje, że jest lesbijką.
      Nie wiem, dlaczego jesteś tak przekonana, że stacje telewizyjne nie potrafiłyby sprzedać serialu i filmu, w którym główny bohater należy do LGBT. Wychodzą przecież filmy i seriale z queerowymi bohaterami, które, jak wspominaliśmy z Magdą, skupiają się wyłącznie na problemach tej grupy. I, uwaga - wciąż mają widzów. Z tym, że masa LGBT osób, z którymi rozmawiałem na temat podobnych produkcji, na pytanie, dlaczego je oglądają, odpowiadają: nie mamy niczego lepszego.
      Naprawdę uważasz, że porywający film fantasy z ciekawą fabułą i efektami specjalnymi na poziomie, w którym główny bohater, zamiast za ponętną elfką, ugania się za krasnoludem, nie ma szans na zwrot kosztów produkcji, o zarobieniu nie wspominając? Bo ja myślę, że istnieje sporo osób, które chciałyby go obejrzeć właśnie dlatego.
      Po prostu ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś uważa, że ten nowy serial o detektywach jest super i bardzo ciekawi go, co będzie dalej, ale ups, bohater X przyznał się w odcinku czwartym, że jest gejem, czas spalić telewizor i nigdy więcej nie zaufać żadnej produkcji.
      I ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś próbuje sprzedać swój scenariusz o gejach detektywach stacji telewizyjnej i spotyka się z odpowiedzią: "hm, w sumie fajnie, ale zamiast robić z nich gejów dajmy im partnerki, twórzmy jednak przez całą serię między nimi homoerotyczne napięcie, żeby fanfikciary z tumblra miały o czym pisać."
      To naprawdę nie wygląda tak, że biedni producenci są przyparci do muru i nie mogą tworzyć historii o LGBT, bo zbankrutują. To wynika z braku dobrej roli i wciskanie ludziom, że powinni być wdzięczni, że w paru odcinkach ktoś zażartował na temat domniemanie odmiennej orientacji bohatera X.
      Phoe - z jednej strony fajnie, że jedna z bohaterek pozytywnie wypowiada się na temat homoseksualności, z drugiej cała społeczność ma dosyć przewijania się w mediach jako żart. Okej, wspomniana przez Ciebie bohaterka mówi poważnie, ale sytuacja wykreowana jest jako komiczna, running joke, jak ktoś wspomniał. Podobnie chyba było w Supernatural, gdzie często brano Sama i Deana za partnerów, nie braci?
      Po prostu takie traktowanie osób LGBT ("cieszcie się, że w ogóle o was mówimy, a teraz wszyscy gęsiego marsz na kolejny schematyczny film o zabitym przez nietolerancyjną społeczność geju") wydaje mi się wyjątkowo perfidne. Tak jak mówiła Magda, to nie wynika z jakichś przeszkód nie do przeskoczenia w obecnych czasach, tylko ze świadomych decyzji producentów, z braku ich dobrej woli. Bardzo chętnie wykorzystują LGBT, gdy chodzi o narobienie szumu czy podkręcenie oglądalności, ale nie zależy im na faktycznym dobru tej społeczności.

      Usuń
    19. Jeez, Magdo, nie wiem. Tlumaczysz mi cos, czego nie musisz, bo nigdzie nie stwierdziłam, że nie rozumiem, czemu to zjawisko jest złe. Stwierdzam, że moim zdaniem macie pretensje do nieodpowiednich ludzi, czepiacie sie middle mana, zamiast tych, co podejmuja faktyczne decyzje. A tymi decyzjami rządzi hajs. Dopóki gejowski fluff czy wszystko inne nie będzie sie równać hajsowi, to nie bedzie takich produkcji.
      Zresztą całkowicie zgłaszam się z Phoe.

      Narratorze, tak uważa kolektyw :'P.

      Usuń
    20. Czepiam się wszystkich ludzi: zarówno tych którzy świadomie wprowadzają tego typu schematy, jak i tych, którzy na nie pozytywnie reagują. Uważam jednak, że być może spora część ludzi, którym podobają się sceny queerbaitingowe zmieniłaby o nich zdanie po poznaniu tego zjawiska i wszystkich jego wad. Dlatego nie stawiałabym ostatecznego krzyżyka na nastolatkach, podczas kiedy nie mam litości dla producentów. Szczerze to nie wiem, jak na zjawiska queerbaitingowe reagują ci, którzy rządzą hajsami.
      Phoe jednak niestety podała jako przykład scenę queerbaitingową, czyli podjudzanie właśnie możliwości postrzegania Sherlocka i Watsona jako kochanków przez panią Hudson. Dlatego myślę, że Narrator (i zresztą ja też) nie zgadza się co do niewinności tej sceny. Osoby queer-may-be bardzo często są w takich scenach obiektem żartów o gejach. Na końcu tych scen kwestie bohaterów można spokojnie zamienić hashtagiem: #nohomo.
      Poza tym nie chodzi mi też ostatecznie o produkowanie komedii romantycznych z fluffem z gejami. Wracając do początku rozmowy: mówiliśmy o blogach, na których opowiadania o homoseksualistach są tylko i wyłącznie romansami i, że nie do końca jest to ciekawe. Fajnie byłoby zobaczyć produkcję o osobach queer, które nie skupiają się właśnie na ich orientacji. Które otwarcie mówią: okej, ta dziewczyna mieszka ze swoją partnerką i są szczęśliwe, ale fabuła kręci się wokół tego, że ta sama dziewczyna pracuje w policji i nagle ktoś jej tę partnerkę życiową porywa, a główna bohaterka, odbierając telefon od porywacza, mówi: i'm gonna find u and i'm gonna kill u. To jest przynajmniej to, do czego dążę. Uważam, że nie tylko wielcy entuzjaści lesbijek poszliby na ten film.
      Przepraszam za ostatni komentarz, dałam się ponieść emocjom. Głupio mi z tego powodu.

      Usuń
    21. Ugh, plus właściwie nie wydaje mi się, że ci od hajsów namawiają producentów do wsadzania w filmy queerbaitingu. Oni raczej właśnie pilnują tego, o czym mówisz, czyli żeby film się sprzedawał, czyli żeby nie było w nim osób queer (I guess?), co też jest samo w sobie problemem, jednak niezwiązanym z queerbaitingiem.

      Usuń
    22. A ja się nie zgadzam co do nie-niewinności tej sceny, no i... tyle. (Szczerze, to nawet widzę w niej puszczenie oczka do widza, hehe, fangirls, nie jesteście same). Mamy różne opinie na ten temat, po dyskusji widać, że żadna ze stron ich nie zmieni - i to jest ok. Jak wspominałam, poprzednich wskazanych przez was produkcji nie oglądałam, ale Sherlocka widziałam całego - w zestawieniu lecącego na Adler Sherlocka oraz wąsatego Watsona posiadającego żonę nie uważam tego serialu za queerbaiting, szczególnie że
      a) są pokazani zainteresowani w sposób (Sherlock semi-)romantyczny przeciwną płcią
      b) nigdy nie są pokazani zainteresowani własną płcią (więc wielkie "nie" możliwości ich bycia bi) i nie mają podobnej chemii z nikim innym
      c) uważam, że mają mocną chemię i tsa, takie relacje są tworzone nie tylko w telewizji, ale i w rzeczywistości
      d) producenci dementują plotki
      e) wolność interpretacji ich związku jest nienaruszona
      Jak już wojować jakimś serialem jako dowodem okropnego queerbaitingu, to żeby mi przeforsować własną opinię, będziecie musieli wybrać coś innego... i jeszcze zmusić mnie do obejrzenia tego :'D.

      Usuń
    23. Mogę nadal próbować z Sherlockiem. Bo to właściwie nie jest moje widzimisię. Supernatural i Sherlock zawsze są przedstawiane jako najbardziej oczywiste przypadki seriali ze scenami queerbaitingu. Nie wiem no, w internecie jest multum artykułów na ten temat:
      - tutaj znalazłam artykuł o jakiejś osobie, która to analizowała
      - tutaj ktoś dokładnie przedstawił swój tok rozumowania
      - Supernatural i Sherlock jako dwa pierwsze przykłady queerbaitingu na stronie Wikipedii
      - rozprawa o queerbaitingu, w której zresztą wspomniane jest także Rizzoli & Isles
      Nie przeszkadza mi właściwie, jeśli nie uważasz queerbaitingu w Sherlocku za szkodliwy lub za nainterpretację. Ciągle bardzo dużo osób będzie uważało ten serial za obraźliwi na kilku poziomach.

      Usuń
    24. O, jeszcze jest serial Queer as folk, słyszałam, że opowiada historie grupy przyjaciół-gejów. Taka dygresja, dziko mi się przypomniało.

      ...Bo jeżeli coś jest na Wikipedii, jest to prawdą i niezaprzeczalnym argumentem? :'P.
      Pierwszy link był w porządku (zresztą... zaprzeczył queerbaitingowi w Sherlocku ;')), drugi z kolei to pozbawiony argumentów i przykładów (często nawet niezgodny z prawdą, hehe) wywód, który, no, nie udowodnił niczego, a ostatni, no... Rizzoli & Isles oglądałam ze dwa odcinki kątem oka, bo siostra pochłaniała, nie mogę się wypowiedzieć w tym temacie :'P.

      Usuń
    25. Tak, queer as Folk obejrzałam chyba w połowie. Dość hardcorowy, jeśli ktoś chciałby wiedzieć. Myślę, że nawet niektórzy niekonserwatywni by go nie obejrzeli.

      Usuń
    26. Odzyskałem Internet!
      1. W kwestii Sherlocka - myślę, że komuś hetero, kto nie ma wśród najbliższych (mam na myśli rodzinę, bliskich przyjaciół) osób queerowych ciężko będzie zrozumieć, dlaczego pewne kwestie są drażliwe i spotykają się z alergiczną wręcz reakcją ze strony środowiska. Sporo rozmówców broni się, że mają jakichś znajomych czy kolegów gejów i z tego powodu roszczą sobie prawa do bycia ekspertami, ale na dobrą sprawę jeśli niemal codziennie nie obserwuje się smutku, irytacji czy zmieszania bliskiego należącego do LGBT z powodu pozornie niewinnych scen, ciężko ocenić wagę problemu. Więc może spróbuję tak: dlaczego insynuowanie, że hetero facet jest gejem, bawi? I to bawi na tyle, że ten żart kalkuje się w wielu topowych serialach? Nie mam tu nawet na myśli jakichś dwuznacznych scen, gdzie w wyniku zbiegu okoliczności facet ląduje na swoim najlepszym przyjacielu, ktoś otwiera drzwi i natychmiast się wycofuje, myśląc, że trafił na jakieś gejowskie igraszki. Nie, z tego co zauważyłem, wystarczy, że dwójka zupełnie normatywnie wyglądających mężczyzn spotka nieznajomą osobę, a ta z jakiegoś niewyjaśnionego powodu uzna ich za gejów, co natychmiast da znać słowami w stylu "zapraszam pana i partnera do obejrzenia domu". Bawiłoby to tak, gdyby bez konkretnego uzasadnienia brano rodowitego Francuza za Szwajcara, katolika za prawosławnego? Nie chcę wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale nie da się ukryć, że geje są ogólnie uważani za śmiesznych i nawet ktoś tolerancyjny może poczuć się urażony, gdy zostanie wzięty za homoseksualistę. Tak jak wspominałem wcześniej: ponieważ w mediach geje funkcjonują wyłącznie jako żart lub jako sensacja, takie homo running jokes nie są wcale w porządku. Zresztą, zauważcie, że nawet mieszkańcy Radomia czy Sosnowca są zirytowani ciągłymi żartami na temat ich miejscowości, a niektórzy wręcz uważają je za krzywdzące. Tylko że nikt nie pada ofiarą przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej, nikt nie traci pracy i nikomu nie odmawia się prawa do opieki medycznej z tego powodu, że urodził się w Radomiu czy Sosnowcu. Za urodzenie się jako gej, lesbijka, biseksualista czy transseksualista co najmniej jedną pozycję z tej listy masz w pakiecie.
      Okej, wiem. Patrząc jednostkowo, to tylko żart w głupim serialu telewizyjnym. Patrząc szerzej, to co prawda mniej brutalny i krzywdzący, ale jednak przejaw zjawiska, z którego powodu zdrowie i życie straciło wiele osób.

      Usuń
    27. 2. Co do "kolektyw tak uważa" i "nie ma szans, by taki film/serial zarobił" - dlaczego? Wrażliwiątko, zobacz, ile zarobiła "Tajemnica Brockeback Mountain", zobacz, jakie pozycje na liście hitów sezonów zajmowały seriale, w których przewijały się poboczne wątki homoseksualne (dwa pierwsze lepsze przykłady, Orange Is the New Black czy Grey's Anatomy). Według badań CBOS z 2010 roku 8% ankietowanych uważa homoseksualizm za całkowicie normalny, a aż 63% co prawda uznaje to zjawisko za odstępstwo od normy, jednak takie, które należy tolerować. 23% uważa, że nie należy pod żadnym względem tolerować homoseksualizmu. Do czego zmierzam? Do tego, że jeśli główny bohater/ka jakiegoś filmu okaże się gejem/lesbijką, najwyżej około jedna czwarta potencjalnych widzów w Polsce może z tego powodu aktywnie protestować. Uważasz, że to beton nie do pokonania? Przecież mega produkcje powstają w bardziej tolerancyjnych środowiskach.
      Serio - nie chodzi o to, że nie da się zrobić takiego filmu, o jakim wspomniała Magda. Po prostu nikt o tym nie pomyśli. I to cały problem. W kolejnej produkcji typu "glina uwalnia swoją porwaną miłość i mści się na porywaczu" odruchowo w roli gliny stawia się macho typka, a jego narzeczona zostaje damą w opałach. Nikt nie wpadnie na to, by te role zamienić, lub obsadzić w nich dwie kobiety czy dwóch mężczyzn, bo nikomu na tym nie zależy. Znowu: osoby LGBT pojawiają się jako żart lub jako sensacja, czyli kiedy można na nich zarobić. Film o policjantce lesbijce nie powstanie, dopóki producentom nie będzie zależeć na pozytywnym przedstawieniu mniejszości seksualnych, albo dopóki nie stanie się to dla nich opłacalne (na przykład gdy widzowie zaczną się tego domagać).

      Usuń
    28. Wiem też, że pewnie to, co piszę, w wielu punktach brzmi dramatycznie, no ale - ten temat zawsze będzie bardziej emocjonalny dla wąskiego grona. :P

      Usuń
  15. Swoją drogą, a propos jeszcze posta: rodzina Malfoyów jest bardzo często przedstawiana w blogosferze na jedno kopyto (tak jak na przykład rodzina Blacków). Chodzi mi o to, że istnieją zwykle dwa schematy: jeśli Voldemort wygrywa - Malfoyowie odzyskują swój prestiż mimo kłamstwa Narcyzy i innych ich 'wpadek', które zauważyłaś, a jeśli Voldemort przegrywa i fabuła opowiadania skupia się na nowym pokoleniu to Draco z jakichś powodów traktuje Scorpiusa tak jak Lucjusz traktował jego, co według mnie jest bardzo mało prawdopodobne. Po traumie, którą przeszedł, Draco raczej chciałby zapewnić swojej rodzinie atmosferę spokoju i bezpieczeństwa. Dodatkowo, nie wiem czy wiesz trochę o Astorii Greengrass - żonie Draco. Po wojnie Greengrasowie przeszli 'przemianę ideałów' i stali się tolerancyjni względem mugoli i czarodziejów nieczystej krwi. Astoria wychowała swojego syna tak, żeby szanował wszystkich czarodziejów bez względu na ich pochodzenie. Przez jej 'nietypowe' przekonania podobno często podczas spotkań rodzin dochodziło do sprzeczek. Dlatego trudno mi uwierzyć, że Astoria dopuściłaby do tego, żeby Draco surowo traktował swojego syna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, drugiego schematu nie znam, bardzo mało siedziałam w opkach o nowym pokoleniu. W każdym razie ja spotkałam się jeszcze z takim schematem, głównie w Dramione, że po przegranej Voldemorta Malfoyowie stracili wszystko, a Dracze jest teraz takim biednym biedaczkiem, ojojoj, jak ten arystokrata odnajdzie się pośród szarości zwykłego życia, a nie w takim opływającym luksusem?
      To info o Greengrass pewnie z Pottermore? Nie nadążyłam za informacjami tam serwowanymi, niestety, teraz czytam tylko te z nowości, które pochwycą oko i poruszają coś poza znanymi nam bohaterami i brytyjskim światem magii. Stety czy niestety, nie można oczekiwać, że wszyscy autorzy mają podobny stosunek do dopowiadanek Rowling. Zresztą ja do niedawna byłam za nimi całym sercem, lubię czytać, co w umysłach autorów wydarzyło się później, a co nie zostało opisane w książkach, jednak... z wyjściem Cursed Child trochę tak nie bardzo, zmienił mi się stosunek. Jedni stwierdzą, że dopowiadanka - nieważne, czy Cursed Child, czy Pottermore, czy nowe filmy, Fantastyczne Zwierzęta - są kanoniczne, inni, że to, co w głównej serii, jest kanonem, trzeci się w ogóle nie zainteresują... Ja już chyba jednak obstawiałabym za tym, by autorzy nie ograniczali się nowym "kanonem" aż tak bardzo. Bo jeżeli ktoś uważa, że potrafi dobrze przedstawić Dracona idącego w ślady Lucjusza czy "niekanoniczną" Atorię, która nie widzi w tym niczego złego, to gites majonez, nie będę nikogo ograniczać :').

      Usuń
    2. Przeczytałam w całości tylko jedno opowiadanie o nowym pokoleniu, ale reszty nie czytałam, bo raczej nie są w moim stylu, między innymi właśnie przez ten schemat. Nie widziałam jeszcze bloga, na którym Draco był określany jako tata, z którym można pogadać. Prędzej już pojawiały się długie opisy tego, jak Scorpius jest niezrozumiany i jak Draco nie przychodzi na jego mecze Quidditcha.
      Nie przeszkadza mi to, że coś nie zgadza się z moim wyobrażeniem. Ale nie chce mi się czytać, o smutnych nastolatkach, którzy myślą, że tata ich nie kocha, a nie mam alternatywy. To mnie bardziej irytuje. Nowe pokolenie w ogóle jakoś nigdy mnie nie ciągnęło. Może dlatego, że samo zakończenie książki uważam za zbędne. Ale to ja.
      Do Rowling nigdy nie żywiłam bardzo pozytywnych uczuć. Jej tweety na różne tematy dotyczące Pottera wydają mi się śmieszne i ogólnie nie miałam zbyt dużych nadziei związanych z The Cursed Child, które istotnie okazało się być porażką. Jakby Rowling przeczytała 10 fanfików i wymieszała je, tworząc jakąś smutną papkę. Oczywiście to moje zdanie.
      A co do trzymania się kanonu, raczej nie nawołuję do niego jakoś gorąco, jako że sama piszę supełnie niekanoniczne opowiadanie.

      Usuń
    3. Oderwanie się od kanonu jest fajne, gdy się tę zmianę dobrze umotywuje. Czytałam ostatnio o Harrym i Hermionie, którzy po powrocie w przeszłość mordowali po kolei wszyskich śmierciożerców (Lucjusza na przykład zabili podczas snu w jego własnym łóżku, gdy włamali się do Malfoy Manor). Niekanoniczne? Niekoniecznie, jeśli zwróci się uwagę na to, jak koszmarna okazała się rzeczywistość po pokonaniu Voldemorta. Dosłownie niemal cała Wielka Brytania została zmieciona z powierzchni ziemi.(Generalnie dobre opko, więc podrzucam linka, gdyby ktoś był zainteresowany: The Hogwarts Strike Team").

      Dla mnie kanonem jest siedmioksiąg :) Nie uważam za obligatoryjne trzymanie się wszystkich dopowiedzeń, które w mojej opini są często ze sobą sprzeczne. I w sumie zawsze mnie irytowały komentarze: "ale tak nie może być, przecież Rowling gdzieś tam powiedziała / napisała". Nie wiem jeszcze, jak podejdę do Cursed Child. Na wiosnę jadę do Londynu na tę sztukę, więc sobie wyrobię opinię. Ale i tak pewnie potraktuję to jako dodatek, niż kanon HP.

      Usuń

Lubię komcie. Dajcie mi komcie. Proszę o komcie. Chcę komcie. Komcie komcie komcie.

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X