30 października 2016

Dramione – Schematus Maximus!

Cześć, co tam, jak tam, heeej!
Serduszko mnie boli z powodu mniejszego zainteresowania Zbrodniami, jednak sama to na siebie ściągnęłam, znikając z powierzchni ziemi na miesiąc, jeżeli nie więcej. Dzięki Strefie Marud, gdzie tak ślicznie mi pomagacie, wiem, że więcej osób od dłuższego czasu liczy na post o perypetiach Draco i Hermiony, dlatego też strategicznie postanowiłam w tym tygodniu napisać właśnie o ich burzliwym uczuciu – temacie tak uniwersalnym, że każdy chętnie o nim poczyta i porówna swoje traumatyczne przeżycia z moimi. Sprawdźmy, czy przebywaliśmy w równie mrocznych odmętach internetu i jak zawsze odkryjmy, że nie trwaliśmy w samotności!
(© LittleChmura)
Nie ma co przedłużać, zjawisk mamy dość sporo do wspólnego przetrawienia, więc lepiej zabrać się za to od razu. Zacznijmy od klasyki, od schematu tak kultowego, że zbrodnią byłoby późniejsze zagranie na Waszych emocjach. Nie wiem, jak z innymi, ale u mnie stary jak świat pretekst z założeniem się o poderwanie Hermiony (albo jakiejkolwiek innej bohaterki – tak uniwersalna klisza!) aż wzbudza nostalgię. Chociaż tego nie pamiętam, mogę przyznać, że z pewnością we wczesno-nastoletnich latach popełniłam jakiegoś ficzka, w którym głównym narzędziem fabularnym był właśnie takiego rodzaju zakład. Co jest pięknego w tym zagraniu, to fakt, że może mieć dwie twarze: albo Draco buńczucznie stwierdza, że owszem, kto jak kto, ale JEMU uda się wyrwać tę sztywną szlamę!, albo Draco przegrywa jakiś niezwiązany z Hermioną czy jakąkolwiek inną mugolaczką zakład, a złowrogo zaśmiewający się w tle Blaise już zaciera rączki, coby spuścić na swojego przyjaciela magiczny odpowiednik bomby atomowej. Mianowicie: karą za przegranie zakładu okazuje się właśnie przymuszenie do romansowania z niepożądaną numer 1, naszą drogą Hermi. Rzecz jasna Hermiona, chociaż z początku jest nastawiona wrogo i nie potrzebuje fałszoskopu do wyczucia podstępu, nie zdaje sobie z niczego sprawy do momentu, kiedy między obojgiem zakwita już uczucie, a w takiej chwili obowiązkowym jest kategoryczne przerwanie sielanki. Wtedy Miona, za sprawą pewnego zrządzenia losu (często pomagają jej w tym skrzaty), dowiaduje się o niecnych planach Malfoya, o uwłaczającym jej godności zakładzie, o tym, że wszystko, do czego doszło, z jego strony było niczym więcej a manipulacyjną gierką. Wtedy pod nogi naszego (często nieświadomego ogromu uczucia, jakim darzy Granger) spada przeszkoda pozornie nie do przekroczenia – jak przekonać ukochaną, że chociaż faktycznie początki ich relacji są fałszywe, to to, co z nich wykwitło, prawdziwe i dobrotliwe?
  Kolejną zatrważająco popularną taktyką, do jakiej posuwają się autorzy, byleby tylko przymusić Draco i Hermionę do przebywania w swoim towarzystwie, jest oczywiście nieskomplikowane zamknięcie ich razem w jakimś pomieszczeniu, najlepiej małych rozmiarów. Bywają to nieużywane klasy, ale bardziej pożądane okazują się schowki na miotły, a nawet wnęki za portretami, podejrzewam, tworzone z myślą o połączeniu tajnego przejścia z możliwością schowania się przed profesorami, wrogami, światem. W takich schowkach, salach i skrytkach dochodzi do różnych scysji – najpierw nasza para wykłóca się, ostro dyskutuje, później Draco (taki z niego żartowniś na miarę bliźniaków Weasley!) zaczyna rzucać podtekstami seksualnymi, czasem posuwa się dalej i okazuje się, że jego obietnice nie należą do rodzaju tych bez pokrycia. Hermiona oczywiście reaguje gniewem, chociaż jej natura i instynkty zaprogramowane przez autorów biorą górę – mimo odpychania zachłannych dłoni Draco, jego dotyk ją rozpala, mimo pogardy, a nawet nienawiści, jego bliskość przyprawia ją o syndrom miękkich kolan, mimo bycia szykanowaną i pogardzaną przez całokształt edukacji w Hogwarcie, jego korzenny zapach doprowadza ją na skraj wytrzymania. Gdyby tak go przekroczyła, mielibyśmy doczynienia z kolejnym schematem, mianowicie Wieczystą Ciążą, która na stałe połączyłaby los młodocianych kochanków, niezależnie od ich planów na życie, pragnień i skrajnych różnic poglądowych. Ewentualnie „po wszystkim” jedno z nich pichciłoby w kociołku eliksir wczesnoporonny.
  Moda na takiego Dracona, zdaje się, nie przeminie. Wszyscy aż za dobrze znamy rasowego donżuana, niepoprawnego podrywacza, a nawet „kolekcjonera gryfońskich księżniczek”. Zakład czy nie, na pewnym etapie rozwoju Draco zauważa swoje zwierzęce, magnetyczne oddziaływanie na dojrzewające rówieśniczki, dlatego też – zgodnie z manipulacyjnym duchem Ślizgonów – postanawia je wykorzystać. Najpierw bierze w obroty Ślizgonki, których zawsze ma pod dostatkiem i to zaraz na wyciągnięcie ręki, po pewnym czasie zaczyna żonglować partnerkami, aż w końcu dochodzi do wniosku, że ach, te Ślizgonki za łatwe, te Krukonki też, a Puchonki to po prostu szkoda gadać, tylko na nie spojrzy, a wszystkie już padają mu do stóp (czy też: do rozporka). Znudzony Draco stawia więc przed sobą niemałe wyzwanie – zamierza upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, czyli napluć Gryfonom w twarz, a także podebrać im najlepsze sztuki. Jak wszyscy wiemy, każda Gryfonka poza Hermioną – mimo stereotypowego pałania nienawiścią do przebrzydłych Ślizgonów – pada ofiarą charyzmatycznego Dracona, któremu żadna się nie oprze. Kiedy nadchodzi czas na Hermionę, ta jest nieustępliwa, czym skrada serce największego przystojniaka i łamacza niewieścich serc, jaki kiedykolwiek stąpał po hogwarckich korytarzach. Puenta takiego opowiadania jest jasna jak słońce, a zarazem niesamowicie wartościowa: tylko wstrzemięźliwe, nieco pruderyjne dziewice są godne prawdziwej miłości, a wszystkie łatwe, puszczalskie laski mogą pomarzyć o usidleniu takiej partii jak Malfoy. 
  Może nieco bardziej niewinnym pretekstem do spiknięcia Dracze i Hermy jest mniej skomplikowane zagranie, mianowicie wpisanie się w wysyp powojennych fanfików, które zawsze rozpoczynają się klimatyczną podróżą pociągiem do Hogwartu. Dziełem przypadku Harry i Ron nie zamierzają uzupełnić luk w swojej edukacji, jako że razem rozpoczynają emocjonującą karierę aurorską, za to ceniąca wiedzę Hermiona ma wyższe ambicje, zamierza zdać owutemy, jednak, jak się okazuje, nie ona jedna. Draco również snuje plany typowego karierowicza, a że po wojnie nie może liczyć na wsparcie rodzinnych koneksji, musi zasmakować prawdziwego życia i osiągnąć coś wyłącznie własną pracą, poczynając od samych Wybitnych na świadectwie. W takich tekstach przeważają bardziej przyziemne ścieżki fabularne – Hermiona jest zazdrosna o relację Dracona z jakąś inną dziewczyną, często Pansy „Mopsicą” Parkinson, rozwój ich relacji jest wymuszony współpracą nad projektem klasowym albo kaprysem McGonagall, nowej dyrektorki, która ubzdurała sobie, że ta dwójka najlepiej, po partnersku!, sprawdzi się w roli prefektów naczelnych, takie tam. Zdarzają się też Bale Bożonarodzeniowe dla uczczenia pamięci poległych, jednak dziwnym trafem nikt nigdy nie wspomina o żadnych nieodwracalnych stratach w zamku (w końcu śmierciożercy i ich płatne olbrzymy nieźle go podziurawili), właściwie o czymkolwiek związanym z Bitwą o Hogwart. Jak doskonale wiemy, ficzki powojenne opierają się na sielankowym życiu bohaterów, na prawdziwej idylli, bo przecież cała Anglia, cholibka, cała Wielka Brytania wtrymiga podniosła się po starciu z Voldemortem, a ta wojna nijak nie wpłynęła na funkcjonowanie kraju. Na szczęście dla Voldemorta, jego działalność wywarła na kimś wpływ, rzecz jasna na młodym Malfoyu, udręczonym, często pogrążonym w stanie depresyjnym o różnym nasileniu. Dzięki Mrocznemu Znakowi nadal zdobiącemu blady przegub Dracona, ten może dzień w dzień przypominać sobie o tej traumie, swojej wstydliwej przeszłości, swoich godnych pożałowania występkach itd., a między nim a Hermioną może wreszcie dojść do spotykanej w prawie każdym fanfiku Dramione scenki, podczas której Malfoy pierwszy raz pokazuje swojej wybrance Mroczny Znak, a następnie zwierza się z tego, że tatuś był dla niego niemiły, a Voldek jeszcze bardziej.
  W anglojęzycznych ficzkach przez długi czas furorę robił tzw. genderswap. Genderswap dzielimy na dwa rodzaje, mianowicie taki stuprocentowy, czyli po prostu Hermiona urodziła się chłopcem, a Draco dziewczyną i z tego gruntu wyruszają na wyboistą ścieżkę ku zachodzącemu słońcu. Drugi z nich jest nieco bardziej skomplikowany – wyniku jakiegoś błędu w systemie (konsekwencją źle rzuconego zaklęcia, nieumiejętnie uwarzonego eliksiru itp.) następuje zamiana ciał, czy może nawet: zamiana dusz. Osoba Hermiony nagle ląduje w ciele Dracona i na odwrót, a przyszli kochankowie muszą razem współpracować, bo inaczej na zawsze pozostaną w złych ciałach. Rada pedagogiczna i sam dyrektor nie są w stanie im pomóc, często nawet nie próbują tego zrobić – lepiej zostawić skonfundowane nastolatki samym sobie, z pewnością uda im się rozwiązać ten malutki problemik, jeżeli tylko przestaną wykłócać się o kolorowe grabki i wiaderka. Jak możemy się spodziewać po wynikającym z fanonu usposobieniu Draco, ten nieraz insynuuje, że świetnie zabawia się w ciele Hermiony, czy raczej: z jej ciałem, jakkolwiek chcecie to rozumieć. Interpretacja dowolna. W ostatecznym rozrachunku ani Draco, ani Hermiona zdają się nie robić szczególnie wiele w kierunku rozwiązaniu wspólnego problemu, który w gruncie rzeczy ma potencjał do zaważenia o całym ich życiu. Lepiej jest się bawić w przepychanki słowne i ciągnąć za warkocze – jakoś trzeba tekst rozciągnąć, żeby za szybko nie doszło do punktu kulminacyjnego. 
  Czas też wspomnieć o nieco rzadszej tematyce w fanfiction, czyli tej wojennej. Punktem startowym jest oczywiście Voldemort, walka z nim, próba pokrzyżowania mu planów, chronienie Harry'ego, wypruwanie flaków z kanonu, takie tam. Stąd jednak można pójść w dwie strony – albo Draco jest tak naprawdę po stronie dobra, regularnie uczęszczając na zebrania Zakonu Feniksa i zarazem obiadki u pani Weasley, albo (znacznie rzadziej) to Hermiona przybiera inną postać, wciela się w rolę szpiega i przy okazji rozpracowywania wewnętrznego kręgu popleczników Voldemorta, przypadkiem rozkochuje w sobie Dracona Malfoya, który później dowiaduje się, że jego obiekt uczuć jest tak naprawdę Hermioną Granger. Wyobraźcie sobie ten nieposkromiony potencjał na konflikt wewnętrzny!
  Kolejnym schematem jest Draco jako szef Hermiony. (Albo właściciel, ale o tym wypowiedziałam się już przy okazji Hermioniny w skrzacim fartuszku). Nie zawsze jest tak przewidywalnie, jak mogłoby się zdawać – zdarza się, że na początku fanfika Draco wcale nie jest przełożonym swojej ulubionej szlamy, czasem startuje z równej pozycji, żeby potem doszło do niespodziewanych zmian w personelu, w efekcie czego zwalnia się kierownicze stanowisko nad Hermioną. Zgodnie z założeniami tego schematu, wiadomo, kto je obiera – nie może być, żeby to kobieta została szefową, co to, to nie, jeszcze ten zaskakujący manewr wplotłby nam w akcję kolejny schemat, tym razem dotyczący syndromu królowych pszczół. Zaletą pisania takiego fanfika jest fakt, że można przymusić bohaterów do uprawiania seksu w swoich biurach, a najlepiej na swoich biurkach, poza tym autorzy nie muszą się już martwić tym, co powiedzą rodzice czy szkolna rada pedagogiczna. Wilk syty i owca cała.
(© LittleChmura)
  Jednak nie wszyscy marzą o tak łatwej drodze do złączenia tych udręczonych przeznaczeniem kochanków, nie wszystkim wystarcza tak błahy powód jak przymuszenie Dracona przegraną w głupim zakladziku, oj nie. Niektórzy wolą jazdę bez trzymanki i gwałtowne emocje, czyli aranżowane małżeństwa. W przypadku aranżacji małżeństwa czystokrwistego z mugolaczką, zwykle bywa tak, że to Ministerstwo Magii z nieuzasadnionego powodu przymusza do poszerzania puli genetycznej (nikt nie chciałby, żeby Malfoyowie skończyli jak Gauntowie z chowu wsobnego), a do złączenia akurat Draco i Hermiony dochodzi na różne sposoby, zazwyczaj poprzez użycie przeprogramowanej na portal randkowy Tiary Przydziału. To wywołuje bunt obu stron (dziwnym trafem nikt nigdy nie myśli o ucieczce z kraju), jednak – jak wiemy – prawo to prawo, Ministerstwu Magii sprzeciwić się nie można, więc z tej pułapki nie ma ucieczki. W fanfikach typu marriage law często występuje nie tylko przymuszenie do ekspresowego małżeństwa, ale i do prokreacji, jako że małżonkowie żyją pod nakazem spłodzenia potomka w danym przedziale czasowym. Zegar tyka, z tego względu wypada zabrać się za sprawy łóżkowe jak najszybciej – po wystawnym ślubie, utrzymywanym w typowym dla Malfoyów przepychu, świeżutka panna i pan młody wybierają się do sypialni, gdzie albo jedno bierze sprawy w swoje ręce mimo sprzeciwu drugiego, albo nie dochodzi do niczego, coby czytelnicy obeszli się smakiem, ukradkiem ocierając zaślinione usta chusteczką.
  Biorąc pod uwagę powalającą liczebność schematów w fanfikach Dramione, z pewnością wielu w dzisiejszym poście nie uwzględniłam – wszystkich nie jestem w stanie na raz spamiętać. Mogłabym się też pokrótce wypowiedzieć o Ronie, ale wiemy, z czym się to je, a ja czasem odnoszę wrażenie, że notkę o moim ulubieńcu pozostawię na zakończenie działalności Zbrodni, które z pewnością kiedyś nastąpi. Ale nie bójcie się, jeszcze długa droga przed nami!

23 komentarze:

  1. Matko boska, dovrze, ze ja mam awersje na samo słowo Dramione i jedyne,ktore czytałam, to inne blogi autorów,których lubiłam z innych opowiadan bądź tez te,ktore oceniam ;D Im dalej,tym byłam bardziej przerażona. Genderswap? Marriage law? Wtf :D na ten temat mozna by napisac cała książkę,poczynając od tego,ze z kanonu naprawdę trudno wysnuć wniosek,zeby Hermiona i Draco do siebie jakkolwiek pasowali. zapraszam na Niezależność i pozdrawiam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro oceniasz, z pewnością prędzej czy później trafi ci się takie Dramione, które poskłada cię na łopatki pod względem logiki czy schematów właśnie. Zastanawiam się, czy kiedyś nie powstanie druga część tego posta, ale to duże "może", bo chyba najlepsze schemaciki wykorzystałam tutaj :').
      Pozdrówka!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny post!
    Wiele z tych schematów występuje w romansach. DonżuŁany chędożące połowę uniwersum, faceci z Mhroczną Tajemnicą, cnotliwe dziewice, które jako jedyne (w przeciwieństwie do tzw. łatwych lasek) zasługują na tróloffa to częsty motyw u takiej Michalak choćby. Ten ostatni szczególnie mnie wkurza. Szczerze mówiąc, jestem za rozsądnym "korzystaniem" z seksu i nie rajcowałaby mnie częsta zmiana partnerów (nie chcę nikomu narzucać tego zdania i mam nadzieję, że nikogo nim nie urażam), ale uważam, że każdy ma prawo do innego stylu życia w tym względzie. To tylko i wyłącznie twoja sprawa, dlaczego i czy seksisz się z nieznajomym/facetem, którego nie kochasz, który ci się tylko podoba/którego znasz od kilku godzin /łotewa, bylebyś nie krzywdziła uczuć innych. Takie kobiety i faceci też mają prawo do miłości, na bora! I nie można oceniać ich moralności przez seksualność. Jak niedostępna to lepsza, czy jak? Jak nie dziewica, to kobieta upadła i niegodna uczucia? To jest trącące fetyszem myślenie ekstremalnie patriarchalnych krajów, albo facetów z "Ojca chrzestnego", a nie osób z zachodniego kręgu kulturowego. Toż nawet Undset (może kojarzysz? Norweska autorka. Niestety, siedzę w książkowych lamusach i obawiam się, że pewnych autorów kojarzy niewiele osób poza mną:-P) dość ortodoksyjna katoliczka, dała prawo do miłości kobiecie, która miała kilkudziesięciu facetów i zdradzała męża aż furkotało ("Olaf Audunsson"). Nie wspominając już o Gruszeńce w "Braciach Karamazow" Dostojewskiego, byłej utrzymance starszego o kilkadziesiąt lat kupca. Ale oh wait, porównuję aŁtoreczki z pisarzami, którzy dbali o psychologię i inne takie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tru. Cały ten hejt na, hm, powiedzmy: bardziej wyzwolone seksualnie laski wynika z uprzedzeń, które prezentuje sobą naprawdę (naprawdę!) wiele dorastających dziewcząt czy nawet już dojrzałych, dorosłych kobiet. Teraz tak często mowa o feminizmie, jednak wydaje mi się, że najpierw kobiety jako całość muszą popracować nad traktowaniem siebie równo i nie szufladkowaniem się, dopiero potem brać się za resztę świata. Trochę tak głupio walczyć o coś, a samemu mieć bajzel na podwórku za domem...

      Usuń
  4. Hej, hej!
    Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale mam okropne urwanie głowy. Wszystko oczywicie uważnie czytałam.
    No, ale już jestem i po przeczytaniu twojego posta, emanuję takim szczęściem, że aż szyby w oknach pękają od jego nadmiaru. Otóż w tym momencie dziękuję Merlinowi, że ktoś na początku mojej działalności na blogosferze ostrzegł mnie przed tymi strasznymi ficzkami dramione. Dzięki temu nie przeczytałam ani jednego, tylko krótkie urywki blogów osób, które kojarzę z innych ciekawych opowiadań.
    Jezu... Naprawdę, dzięki Merlinowi.
    Ale tak się w ogóle zastanawiam, kto wymyślił ten pairing. No bo przecież w kanonie oni się nienawidzili. NIENAWIDZILI. Czemu więc mieliby się pokochać? Jakoś nie mogę zrozumieć tego pairingu, choćbym mnie wiem jak bardzo próbowała.
    No, ale dobra, niech już sobie będzie, tylko żeby był jakoś sensownie przedstawiony. No a z tego co widzę w twoim poście do jakiejkolwiek logiki i zgodności z kanonem to naprawdę daleko... Aż strach teraz przeglądać blogosfere, bo jeszcze natknę się na jakieś niepożądane dramione i co wtedy będzie? Pewnie zejdę z tego świata, przytłoczona beznadziejnością ficzka... :(
    Pozdrowionka,
    Bianka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama miałam długą, jak na Zbrodnie, przerwę od blogowania, więc rozumiem, wybaczone :'D.
      Dramione to pairing jak pairing, nie wyróżnia się niczym szczególnym, po prostu jest to nadzwyczajnie popularny pairing, a z tym wiąże się sporo - wśród popularnych tematów najczęściej można spotkać początkujących autorów, którzy często po raz pierwszy próbują swoich sił w pisaniu. Im więcej ludzi tłucze jeden temat, tym większe prawdopodobieństwo generowania się powielanych głupot, a w końcu i schematów.
      Jeżeli idzie o dobry ficzek Dramione, czytałam kawałek Vendetty (około 5+ rozdziałów), jednak nie było mi po drodze z dokończeniem go (mimo dobrego warsztatu i starannego podejścia do fabuły, pairing mi wadzi), jeżeli mój post Cię nie zraził, zawsze możesz tam sprobować :'D.
      Och, połączenia tego typu są bardzo popularne w wielu fandomach, jeżeli nie w każdym. Tendencyjne myślenie pod tytułem "Z nienawiści do miłości" nakręca wysyp właśnie takich par, często niekompatybilnych pod każdym możliwym względem, a nawet wyznających zupełnie przeciwstawne ideologie, jak właśnie widzimy po Dramione.
      Beznadziejność ficzka zawsze można jakoś sobie zrekompensować - obgadać go ze znajomymi, podrzucić mi jako temat na Zbrodnie... :'D. Co cię nie zabije, to wzmocni!
      Pozdrówka :').

      Usuń
  5. Ja tu się chciałam oburzyć, bo jak to tak, demaskujesz zabiegi stosowane przez ałtorki i kto teraz to będzie czytał, skoro czytelnicy mają tu takie spoilery? W ogóle nie myślisz o przyszłości pisarek z internetuf, w ogóle.
    No i ten karygodny błąd, ja nawet nie wiem, czy nie lepiej nie nacisnąć tego słynnego czerwonego krzyżyka w prawym górnym rogu ekranu, ale DRACO PACHNIE PIŻMEM, a nie jakimś zapachem korzennym, a fu.

    Puenta takiego opowiadania jest jasna jak słońce, a zarazem niesamowicie wartościowa: tylko wstrzemięźliwe, nieco pruderyjne dziewice są godne prawdziwej miłości, a wszystkie łatwe, puszczalskie laski mogą pomarzyć o usidleniu takiej partii jak Malfoy. - I tu w zasadzie nic nie powinno dziwić, skoro dalej dziewczynkom przekazywane jest, że są sarną dla tygrysa. Sama pamiętam sugestie mojej mamy w tym temacie, że nie mogę dać się za szybko upolować, bo chłopak się znudzi. A czy ktoś się martwi, czy ja się nie znudzę? No nie, bo przecież dziewczynki się nie nudzą. Mogą czekać, odrzucać względy, wabić, nęcić, trzymać na smyczy, ogólnie to żyć w wstrzemięźliwości, żeby tego faceta przy sobie utrzymać, bo mają to w naturze, tak jak instynkt macierzyński (uwaga, silniejszy nawet niż instynkt przetrwania). Bo samiec to przecież zdobywca, który nie ma w głowie nic, tylko wielki migający neon "RUCHAJ CIPKĘ". Dla każdego faceta kobieta jest ucieleśnieniem żądz, niczym więcej. Spełnia konkretną z góry określoną funkcję, a potem jest wymieniana. No bo przecież nie nosi się brudnych ubrań, no nie?
    W ogóle bardzo mnie ten temat zawsze, hm, burzy. Burzą mnie opka pisane przez młode nastolatki, gdzie ich główna bohaterka albo jest przez swojego partnera zdradzana, albo nieszanowana/bita/obrażana, co jest oznaką miłości (??? O.O), albo generalnie jej rolą jest naprawianie psychiki partnera, bądź też łatanie jego ran. Bo przecież powszechnie wiadomo, jak cienka linia jest między mężczyzną, który wie wszystko lepiej od kobiety, która nie potrafi niczego zrobić porządnie, a mężczyzną, któremu trzeba pomóc, poskładać, bo sam sobie nie radzi ze swoimi uczuciami i ta kobieta jest mu taka potrzebna, ona musi znosić jego fochy, jego wyzwiska, jego jakieś napady, czasami i połączone z przemocą fizyczną, bo każda kobieta ma w sobie matkę teresę.
    Ciekawa sprawa z tym genderswap, nigdy nie słyszałam, bo ja fików angielskich raczej nie tykam. No i w ogóle raczej do DHLi już nie zaglądam, chyba że mnie głowa boli.
    Co do "Draco szef Hermiony", często spotykałam też wersję tego schematu w formie nieco innej: wyścig Draco i Hermiony do stołka szefa. W trakcie wykwita romans, ale ten wyścig jest powodem narastania jednoczesnego konfliktu. Oczywiście tu Hermiona w pewnym kulminacyjnym momencie to zauważa, wybucha kłótnia, no i to ona wycofuje się z całego tego szaleńczego wyścigu szczurów, bo ceni sobie wyżej miłość niż karierę. Draco niestety nie, ale ona koniec końców mu to wybacza.
    Osobiście lubię też wątki powojenne, niezwiązane ze szkołą, a przedstawiające pracę Hermiony i Draco nie w ministerstwie, a w mugolskim zawodzie. Na przykład - w gazecie modowej, na wybiegu, jakiś motyw modelka-projektant/modelka-fotograf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co dalej? Bardzo mi przykro, że nie wskazałaś motywu, w którym to sam Voldemort nakazuje Draco uwieść Granger, aby zbliżyć się do Pottera. Łza mi się normalnie w oku kręci. I choć Malfoy jest z początku obrzydzony, potem świecą mu się oczka, no bo to przecież wyzwanie, a poza tym postuka sobie seksowną szlamkę. Ale cóż to, Granger okazuje się być niezłą kompanką, a dosłownie chwilę po tym, jak się zaprzyjaźniają i odkrywają swoje uczucie, Draco musi wymknąć się w nocy z Hogwartu na spotkanie, na którym Vold ma naznaczyć swoich nowych popleczników... Tu zwykle też okazuje się, że Vold odkrywa mroczną tajemnicę Dracona i albo go zabija, albo torturuje okrutnie.
      No i stary jak świat motyw: Draco, który przechodzi na dobrą stronę mocy, aby walczyć z Voldem. Tu znów mamy też dwa oblicza, albo jako szpieg Zakonu dla Czarnego Pana, albo tak serio serio, i w tej wersji oczywiście jeszcze trudniej jest mu przedrzeć się przez mur nieufności Gryfonów. A co się dzieje w pokojach na pierwszym piętrze domu przy Grimmauld Place, gdy akurat nie odbywają się żadne zebrania Zakonu...? Tego nie mogę mówić głośno, dzieci czytajo.

      Usuń
    2. Oj tam, nie umiem tworzyć ficzków Dramione, ale coś TWORZYĆ muszę! Dlatego swoje twory opieram o twory tworów innych autorów... :'D Bo jestem taka kreatywna i w ogóle, poza tym to ja tutaj nauczam!!!

      Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś odnośnie wychowywania dziewczynek w ten sposób. Dla mnie najgorszy jest właśnie fakt, że w podobny sposób myślą dorosłe kobiety - dzieciaki mają szansę jeszcze z tego wyrosnąć, no, dorosłe pewną nadal też, ale one z kolei przekazują te stereotypy płciowe i uprzedzenia dalej i dalej, na kolejne dziewczynki.
      Aj tam, łatanie psychiki! W popkulturze jesteśmy bombardowani schematyczną scenką "pielęgniareczka dopatruje (fizycznych) ran dzielnego wojownika", a odwrócenie tego schematu jest chyba niemożliwe do znalezienia gdziekolwiek (naprawdę, szukałam - może nieudolnie, a może próba zmiany to tylko kropelka w oceanie). Kobieta nadal dobra tylko do dwóch rzeczy: seksu i opiekowania się, czy to dziećmi, czy bohaterskim mężczyzną.
      Jestem bardzo niewyedukowana, jeżeli chodzi o AU (a motyw modelka-projektant to dla mnie byłoby już AU, nieważne, czy dzieje się po wojnie, tego już OOC nazwać nie można :'D), więc nigdy nie zetknęłam się z czymś takim. Swojego czasu była furora na ficzki z akcją mieszczącą się w kawiarniach (któraś kanoniczna postać była baristą, ktoś klientem...), ale raczej bywał to slash i Dramione w takim świecie nie widziałam.

      Heeeh, może następnym razem o tym wspomnę :'D. W Dramione jest tyle schematów, że wiedziałam na sto procent, że coś pominę, nawet coś dobrego i wyszło, że miałam rację <3.
      Ejejej, w poście było o Dobrym Draconie-Szpiegu! Proszę mi tu niczego nie sugerować :'D.

      Usuń
    3. Mózg leniwca, podpisuję się pod twoimi komentarzami obiema rękami. Te różnice (dorabiane na siłę) między postrzeganiem i wychowaniem obu płci są zwyczajnie bezsensowne.

      Usuń
    4. Ale wiecie, to jest właśnie straszne, że te dziewczynki na serio wsiąkają te wszystkie głupoty jak gąbka, a potem jeszcze piszą o tym opka. Już a piać z tym, że przekazują ten skrzywiony obraz dalej, chodzi o to, że one opisują często w ten sposób swoje marzenia, wyobrażenie o miłości. Ja czasami nie wiem, co ze sobą zrobić, gdy widzę kolejne opko o tym, że któryś z bohaterów torturuje swoją partnerkę podczas seksu, poniża, wykorzystuje. Nie no, masakra kompletna.
      Ja to w ogóle pamiętam jeszcze, nie wiem, czy kojarzycie, ale takiego bloga z blog.onetu... http://ice-and-fire.blog.onet.pl. Przyznam się, że był to mój początek z fanfikami. Polecam w wolnej chwili, jeśli nie znacie. <3
      A tak, motyw z herbaciarnią/pubem też widywałam często. W ogóle chętnie poczytałabym też, no właśnie, o motywach w slashach i w Sevmione. Gadanie o kliszach jest super. <3

      Usuń
    5. Hej, powiem tak: owszem, to straszne. Ale da się z tego wyrosnąć, wiem tak z własnej autopsji :'D. Może nie produkowałam strasznie toksycznych opek, ale wszystkie duperele typowego samca alfa Syriusza Blacka jak najbardziej powielałam. Nie było poniżania, wykorzystywania, bicia... ale zdecydowanie było poddawanie bohaterki cierpieniom, żeby tylko jej Rycerz w lśniącej zbroi mógł ją wyratować, a potem był kiss kiss i w ogóle <3. A teraz jestem w miarę ogarniętym człowiekiem, moje opka również są w miarę ogarnięte, a schemat z damsel in distress jest tym, którego nienawidzę najbardziej na świecie. Powiedziałabym, że wyszłam na ludzi i że dla tych dziewczyn też istnieje spora szansa na ratunek!
      Slashe i Sevmione to bardzo nie moja działka. Bardzo. O slashu wiecej wypowiedziałam się w poście o Uke i seme, trochę było też w Emo Harrym, ale skłamałabym, mówiąc, że te posty nie wyczerpały mojej wiedzy w temacie :'P. Jeszcze wiem, że istniał szał na coś takiego jak Dark!Harry, rzecz jasna w slashu z Draco najczęściej, ale nigdy nie wnikałam.

      Usuń
  6. Spotkałam się z odmianą Marriage Law w jednym Snarry. Harry musiał mieć opiekuna, który ochroni go przed Voldemortem i ofc nie ma lepszego ochroniarza niż gość, który cię nienawidzi, nie? Swoją drogą jak już omówiłaś najpopularniejsze(?) schematy Dramione to może skusisz się też na pozostałe znane shipy i związane z nimi wątki?
    *cough*mPreg*cough*
    A tak już btw, bardzo przyjemna lekturka! Umiliłaś mi straszliwie nudny wykład z fonetyki! c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mpreg... wiem, że istnieje. I wiem, że w Snarry to zawsze Harry jest w ciąży, nigdy na odwrót. Ale więcej to już nie wiem i uważam, że powinnam być z tego zadowolona :'D. Niestety (stety) nie jestem na tyle obyta w internetach, żeby znać się na każdym możliwym schemacie :'). Inne shipy rozważam, chociaż też w nich nie siedzę - zawsze czytałam jedynie o OC, okazyjnie wchłonęłam dwa czy trzy Dramione... :'D
      Dzięki! Cieszę się. :')

      Usuń
  7. Post czytalam dawno, ale ze akurat podrozowalam to nie dalo sie czegos sklecic konkretnego.

    Chce tylko zauwazyc ze koncept genderswap wydaje sie byc strasznie dziwny? W sensie po co tak, nie czaje dlaczego i jak takie cos w ogole sie pisze?!

    No czuje sie doedukowana w dziedzinie Dramione... Pokazywanie znaku po raz pierwszy w sypialni i inne fetysze, heheszki. Nie mam weny, wybacz!

    Usciski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwny? To coś jeszcze w fandomie cię dziwi?!
      Genderswap jest bardzo popularnym konceptem ostatnio, ale bardziej właśnie w anglojęzycznych częściach internetu. Nie wiem po co, nie wiem, co to zmienia, ale najwyraźniej coś i po coś owszem :'D. Po prostu nie rozumiesz Geniuszu.
      Ścisk ścisk ^_^.

      Usuń
  8. Gdzie czinczuś

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam wszystkie posty niemal na raz i bardzo podoba mi się Twoje podejście do FF, wrażliwiątko. Oczywiście, to, że podoba mi się ta krytyka wcale nie znaczy, że przestałam być szaloną fanką FF i nie zmieni tego, że wprost uwielbiam pewne konkretne schematy do tego stopnia, że potrafię czytać je masowo tak jak np. ludzie kochający muzyką, słuchają całych playlist ulubionych piosenek. A jednak nie przeszkadzało mi to w tym, aby niesamowicie dobrze się bawić przy czytaniu krytyki tych wszystkich schematów. Pewnie dlatego, że robiłaś to inteligentnie i z humorem, nie przeginając zbytnio, a właśnie mówiąc prawdę, podając na tacy fakty, o których istnieniu wiedziałam lub też miałam jedynie informacje o istnieniu takowych. Trochę podkreślałaś, że taka pisanina jest plagą, ale też wyraźnie było widać, że dotykałaś skrajności, które wręcz zalewają Internet i przez które niektóre genialne wręcz i dobrze napisane fanfiki są zwyczajnie pomijane i nie spotykają się z takim odzewem, z jakim powinny. (Nie wiem na ile oryginalnym opkiem jest Red Hills, ale jak dla mnie wyróżnia się kilkoma ciekawymi konceptami). Szczerze mówiąc z niektórymi problemami byłam mniej więcej zaznajomiona, tzn. widziałam je kiedyś na różnych blogach, nawet czytałam je i wiem, jak beznadziejne były. (Dumnie zaliczam się do tych osób, które działały w czasie Ery Onetu, widziały Upadek Onetu i wesoło weszły w Erę Blogspota). Z innymi natomiast nigdy się nie spotkałam, ponieważ np. unikałam czytania takich opowiadań jak ognia, przez co mogłam nie wiedzieć, że czasem nieświadomie zahaczam o schematy z nich przy kreowaniu historii. Właśnie dzięki temu, że je tak skrupulatnie opisałaś, będę teraz 3 razy bardziej ostrożniejsza przy tworzeniu swoich postaci. A to dlatego, że wiem, iż mam tendencję do tworzenia Mary Sue i muszę się bardzo, ale to bardzo starać, aby tego nie robić, chociaż pewnie jakieś naleciałości z Mary Sue i tak w nich pozostaną. Doskonałości w unikaniu tworzenia takich postaci pewnie nigdy nie osiągnę, ale warto się starać, prawda?

    Hmm... i co by tu jeszcze dodać. No nie wiem, pochwaliłam Cię za wszystko, co napisałaś za jednym zamachem, więc chyba nie pozostało mi nic innego, jak tylko życzyć Ci powodzenia w dalszym prowadzeniu Fanfikowych Zbrodni. A także wystarczająco dużo pokładów weny do wymyślania przywitań, oczywiście xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, te wszystkie schematy, te wszystkie posty na ich temat, sporo do opracowania, a ja... nadal jestem fanką fanfików do tego stopnia, że w życiu napisałam tylko jedną rzecz, która nie była fanfikiem potterowskim :'D. I ja też niektóre schematy darzę sympatią, zresztą od zawsze powtarzam, że każdy schemat da się dobrze opisać, tylko trzeba to robić z głową i ze świadomością, czego się podejmujemy. Uwielbiam na przykład świadome Mary Sue i Garych Stu, tacy najlepsi <3.
      Wiesz, mam wrażenie, że jeżeli jesteś świadoma tendencji do tworzenia Mary Sue, jesteś na bardzo dobrej drodze. Szkopuł tkwi w tym, że żeby się rozwijać, trzeba zdawać sobie sprawę ze swoich predyspozycji i, cóż, wad, niedociągnięć. Na twoim miejscu nie skreślałabym sukcesu, bo samoświadomość już plasuje cię nad większością autorów w blogosferze.
      Ach, ktoś docenia moje gimnastykowanie się, jeżeli chodzi o przywitania :'D. Wreszcie mnie doceniono!
      Cieszę się, że Zbrodnie aż tak przypadły ci do gustu, czytanie takich komentarzy to miód dla moich patrzałek, naprawdę.
      Pozdrówka!

      Usuń
    2. Nie martw się. Nie skreślam sukcesu. Co to, to nie. Ja po prostu wiem, że za bardzo kocham tzw. "overpovered characters", żeby wyplenić z moich postaci dokładne 100% Mary Sue xD Wszyscy narzekają, że tam w jednym anime główny bohater to Mary Sue, czy tam gary Stu (SAO, może znasz?), a ja nie. Ja kocham jak on wszystko rozwala. Kocham xD

      Usuń
    3. W takim razie przeczytaj Maskę Śmierciożercy. James tam rozwala wszystko xD.

      Usuń

Lubię komcie. Dajcie mi komcie. Proszę o komcie. Chcę komcie. Komcie komcie komcie.

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X