21 stycznia 2018

Seks w Hogwarcie

Witajcie, kochani! Spotykamy się szybciej, niż sądziłam – byłam przekonana, że kolejny post będę gryzmolić tyle, co poprzedni, a potem jeszcze kisić ze dwa lata, jeśli nie więcej, a tu taka niespodzianka! (Tak, to ironia). Jestem sobą mile zaskoczona, w końcu okazałam się nieco mniejszym przegrywem, niż zwykle zakładam, tak więc z pozytywną myślą zbliżam się ku poniedziałkowi.
(© feliciacano)
Nie ma co zbędnie przedłużać. Dziś nieco moralizatorsko, ze szczyptą zaniepokojenia, a także nutą zgorzknienia, jakie przychodzi z wiekiem (#BathildaBagshotblogosfery). Nikogo zapewne nie zdziwi temat tego posta – sprawa seksu nie tylko w fanfiction, bo ogólnie w opowiadaniach pisanych przez młodych autorów, to temat rzeka o wyjątkowo silnym prądzie. Gdzie się, biedny czytelniku, nie obrócisz, tam natkniesz się na twór ewidentnie dążący do jednego: konsumpcji związku pary atrakcyjnych bohaterów. Raz autor podchodzi do tego przedziwnego zjawiska z dozą dystansu, choć to zdarza się nad wyraz rzadko, raz ze starannością (również przypadki na wymarciu), a dziewięćdziesiąt osiem razy na sto seks wiedzie prym w tekście, siejąc spustoszenie o nieodwracalnych skutkach. Wszyscy doskonale znamy te opowiadania, w których bohaterowie gżdżą się z kim popadnie, każdy z każdym, trójkąty miłosne, próby odbicia zajętych, nieszczęśliwe, nieodwzajemnione miłostki, zazdrość, rywalizacja, gry w butelkę, o schowkach na miotły lepiej nie wspominać, bo łatwiej jest wymienić, kto w nich nie był (Hagrid po prostu się nie zmieści, to uciskanie osób przy kości!), niż kto był.

26 listopada 2017

Kanoniczna córka Voldemorta

Siemka, nieznajomi! Wreszcie znalazłam chwilę, która nie wydawałaby się zmarnowaną, gdyby spędzić ją na pisaniu Zbrodni, tak więc jestem i próbuję odnaleźć swój styl i humor sprzed miesięcy; uprzedzam, że może nie wyjść. (Na tę specjalną okazję, żeby uniknąć głupich wpadek, załatwiłam betę, Pirat, która kiedyś coś tu dla was naskrobała). Chociaż zdecydowanie nie nazwałabym tego bloga dumnie zakończonym projektem, jako że mam tu jeszcze parę rzeczy do opracowania, odczuwam sporą satysfakcję wynikającą z ilości i (powiedzmy: często) jakości znajdujących się tu materiałów, dlatego też gorzej u mnie z motywacją do kontynuacji bloga. Co wcale nie oznacza, że to dobry argument za tak długą przerwą – wybaczcie mi, miętkiemu wrażliwiątku. (Ale przyznajcie, aż wstyd tak porzucić blożka bez wypowiedzenia się na temat z rodziny Klasyków w fandomie potterowskim, prawda? Odezwało się we mnie poczucie obowiązku, przyznam). 
(© MitsouParker)
Chyba nikogo nie zaskoczę prostym stwierdzeniem, że najczęściej spadek po nad wyraz płodnym papie Voldemorcie dostaje się naszej ukochanej Hermionie Gra… tfu, Hermionie Riddle. Jasne, na milion dark!Hermione trafi się parę zagubionych czy złych do szpiku kości Ginny, imponująca garstka oryginalnych postaci, niemniej w fandomie to Hermiona zawsze wiodła prym i wieść będzie. W tym miejscu z pewnością znajdzie się ktoś, kto miał zupełnie inne doświadczenia niż ja: na odwrót, spotkał więcej OC Riddle niż Hermion i Ginny razem wziętych, jednak poświęćmy ten niedzielny moment na zastanowienie się, czy w sumie jest jakakolwiek różnica między najbardziej typową Hermioną Riddle a OC w tej samej roli? No właśnie. Niby wyróżnia się dwa typy córek Voldemorta, ale w gruncie rzeczy nieważne, czy za imię Hermiony podstawimy imię OC i na odwrót – w dziewięciu przypadkach na dziesięć otrzymamy niemalże jednakowy rezultat charakterologiczny. Dobra dobrej równa, zła złej też, nawet wątki poboczne często są do siebie zbliżone, a wcale nierzadko się pokrywają. (Co, jakby nie patrzeć, jest dość ciekawe, biorąc pod uwagę, że w przeciwieństwie do większości schematów ten pozostawia dość szerokie pole do popisu dla kreatywności autorów, którym choć odrobinę powinno zależeć na zgarnięciu paru punkcików w kategorii: oryginalność).
Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X