18 grudnia 2016

List gończy: postać (no) homo (bro) poszukiwana!

(I niechże się Wam zapętli w głowie ta oto pioseneczka z reklamy Coca-Coli, mój prezent dla najukochańszych czytelników, muahahahaha!; ten post jest sponsorowany przez Coca-Colę). Na przyszły tydzień przygotowuję dla Was niespodziankę, której niektórzy mogą się spodziewać, niemniej niczego nie zdradzę (nic ze mnie nie wyciągniecie!), zatem przejdźmy do tematu dzisiejszego posta – w tę śliczną niedzielę, jak już grzecznie zajdzie słoneczko, a na dworze zapanuje klimat rodem jak z powieści nordic noir, podejmiemy się śledztwa. Tak, kochani, śledztwa! Sherlockowski beret na głowę, lupa w dłoń i wybieramy się na poszukiwania zaginionych postaci heteroseksualnych. Gotowi? Obiecuję, że ominą was świąteczne porządki!
(© jimmymm-ilustra)
A zatem, moi drodzy, jak myślicie, od czego każdy szanujący się domorosły detektyw powinien rozpocząć swoje śledztwo? Od najważniejszego, czyli – rzecz jasna – miejsca zbrodni. Nieważne, czy jesteśmy fanami slashu, czy nie, wszyscy doskonale znamy ten jeden blog z opowiadaniem, w którym nie uświadczyliśmy ani jednej heteroseksualnej postaci. Bywało, że mieliśmy podejrzenia, bywało, że ta jedna jedyna postać z dziesiątego tła tła jeszcze nie przelizała się z kimś własnej płci, a jednak nasze nadzieje zawsze okazywały się złudne – kolejny gej, kolejna lesbijka. Rzecz jasna opowiadania, w których akcja toczy się stricte wokół rozrastającej się z każdym zdaniem kolonii lesbijek, są niczym niewidzialny różowy jednorożec. To tak niespotykane, że aż wybaczyłabym zrzeszanie całej ziemskiej populacji lesbijek w jednym miejscu – Hogwarcie. Na nasze szczęście, a nieszczęście homoseksualnych chłopców, teksty pękające w szwach (a Hogwart w cegłach) od nagromadzenia nastoletnich gejów to nic więcej, a szara codzienność blogosfery. Żadna nowość, żadne zaskoczenie – popatrzcie, jak kolektywnie zobojętnieliśmy, wiedząc, z jak niecnymi czynami wiąże się ta praktyka. Przecież pewni autorzy mają na rękach krew bohaterów heteroseksualnych, a my nic z tym nie robimy! Poprawka: nie robiliśmy. Dziś ramię w ramię, różdżka w różdżkę, jesteśmy tu, by naprawić błędy z przeszłości!
  Gdzie podziały się heteroseksualne postaci? Jaki los je spotkał? Czy był okrutny? Kto albo co za tym wszystkim stoi? (Czy nowa, skłaniająca ku rozwiązłości piosenka Tiary Przydziału, wysoce niebezpiecznego czarnomagicznego obiektu stale trzymanego w Hogwarcie, rzuciła na uczniów Imperiusa, skutkując najwyższym w historii współczynnikiem nastoletnich mpregów? – odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszym artykule Rity Skeeter, strona 20).
  Najpierw, żeby zebrać jak najwięcej wskazówek, z zaczarowaną lupą pochylimy się nad wspomnianym wcześniej miejscu zbrodni – nad Hogwartem. Coś, co możemy od razu skreślić z listy, to przyjrzenie się stworzeniom, które moglibyśmy skatalogować pod nazwą „inne”, czyli zajmujących się sprzątaniem i pichceniem skrzatów domowych, snujących się po korytarzach i chowających w ścianach duchach, a także tego przebrzydłego charłaka, Filcha. Moment, skreślcie to skreślenie – biorąc pod uwagę, że istnieje coś takiego jak slash między Harrym a Voldemortem czy Snape'em (oba osobniki mają poważne braki pod względem aparycji), z pewnością ktoś gdzieś napisał coś z uwzględnieniem Filcha w jednej z gejowskich orgii, które co niedzielę odbywają się w Hogwarcie. (Czyżby związek z coniedzielną publikacją Zbrodni? – słychać znaczące skrobanie stalówki pióra na pergaminie). 
  Hola, hola, chyba na coś tutaj natrafiliśmy. Może stary, zgorzkniały Filch – znany z zamiłowania do torturowania uczniów! – został wykorzystany jako narzędzie fabularne, mające za zadanie porwać biednego Harry'ego, znęcać się nad nim w ramach gry wstępnej (która z kolei jest narzędziem fabularnym opóźniającym akt gwałtu)? W momencie, kiedy czytelnicy już zaczną odchodzić od zmysłów z rozpaczy lub niecierpliwości, bum!, do gabinetu Filcha wparowuje prawdziwa miłość Harry'ego (najczęściej Draco albo Severus), żeby skopać Filchowi tyłek i uratować bezbronnego, nieporadnego Pottera. Brzmi znajomo? Brzmi jak coś, na co natknęlibyście się w ficzku wyprutym z heteroseksualnych bohaterów?!
  Nie możemy jednak sfiksować na punkcie pierwszej teorii spiskowej. Jasne, istnieje możliwość, że Rowling wszystko ukartowała, że podziemny biznes prostytucji Filcha to tylko nadinterpretacja fandomu, ale szanujący się domorosły detektyw szuka prawdy, a nie ukrytych pragnień ekstremalnych fanów slashu, na których celowniku razem się teraz znajdujemy. 
  Jeżeli nie woźny, to może kadra nauczycielska?…
  Ale w sumie, czy miejsce zbrodni jest tylko miejscem zbrodni? Być może to Hogwart został przeklęty, by zmieniać orientację seksualną wszystkich bohaterów dookoła! Jednak… kto go przeklął? Czy był to Filch, który od lat udaje charłaka, żeby w odpowiednim momencie móc czerpać finansowe korzyści ze swojego nielegalnego biznesu? A może był to sam Dumbledore, który postanowił porzucić skłanianie nastolatków do seksu poprzez angażowanie im przeciwieństwa koedukacyjnych dormitoriów? Spotkania Klubu Ślimaka, słyszał ktoś o nich? Być może Slughorn zamierzał stworzyć nowy gatunek nadczarodzieja, parując ze sobą najbardziej światłe nastoletnie umysły? Nie wiem, jaki miałoby to sens, ale z pewnością w tych dogłębnie skrzywionych, zdeprawowanych głowach znajduje się rozwiązanie tej mrocznej zagadki.
  Pozostaje też inna możliwość, jednak mocno w nią powątpiewam. Czyżby wszystkiemu mogli być winni autorzy? Dlaczego mieliby kopać dołki pod własnymi opowiadaniami? Przecież to wysoce nieprawdopodobne, by w Hogwarcie znajdowali się sami uczniowie o wspólnej jaźni, a także wspólnej orientacji seksualnej, nie wspominając o częstej czystce wśród bohaterek – przedstawicielki płci pięknej są dla fabuły, jak i dla istnienia Hogwartu zwyczajnie nieistotne, co skutkuje ich zupełną eliminacją ze szkoły magii i czarodziejstwa. Na pewno żaden autor nie popełniłby takiego haniebnego czynu przeciwko własnemu dziełu, prawda? A może właśnie brak dziewcząt w Hogwarcie jest swojego rodzaju wymuszeniem na chłopcach zmiany orientacji? Nie, przecież żaden szanujący się autor slashu, a zarazem rzecznik praw LGBT, nie pisałby opowiadania, które może działać na korzyść szkodliwego stereotypu, jakim jest domniemana dowolność w doborze orientacji seksualnej. A już z całą pewnością taki autor nie pozwoliłby sobie na bezmyślne wcielanie w życie innego stereotypu, mianowicie mówiącego o rozwiązłości osób o odmiennej orientacji? Albo tego jeszcze gorszego, no wiecie, tego, który brzmi mniej więcej tak: „w gejowskim związku zawsze któryś musi być kobietą”?
  Hm… czy tylko ja uważam, że ten zbieg okoliczności jest dość dziwny? Mam na myśli to, że metafizyczne miejsce zbrodni, czyli wybrany przez Was fanfik (nie Hogwart), zawiera większość z wymienionych powyżej autorskich zbrodni na własnym tekście? Czyżbyśmy znaleźli rozwiązanie zagadki? Czy cały czas mieliśmy je przed nosem, a jednak analizowaliśmy alfonsa-Filcha, zbzikowanego Dumbledore'a oraz Merlinowi ducha winnego Slughorna? 
(© jimmymm-ilustra)
  A może… eksperymenty autorów wpływają nie tylko na bohaterów, ale i na czytelników? A może tak naprawdę nie jesteśmy czytelnikami, a bohaterami? Czy ostatnio zauważyliście u siebie wzrost stężenia merysuizmu? Czy macie mroczną przeszłość, nie za ciekawe życie rodzinne? Zostaliście osieroceni w dzieciństwie? A może trochę za bardzo identyfikujecie się z jedną z twarzy Mary Sue, jednak nie chcecie tego przed sobą przyznać? Czy lubicie slash, a jeżeli tak, czy jesteście osobami heteroseksualnymi? Czy jesteście stuprocentowo pewni swojego heteroseksualizmu, czy może skłaniacie się ku biseksualizmowi? W tym miejscu muszę was przestrzec – coś takiego jak biseksualizm pod żadnym pozorem nie istnieje, tak samo jak heteroseksualizm. Identyfikowanie się z tymi chorobami karane będzie śmiercią. Wszyscy jesteśmy pionkami w grze ekstremalnych autorów slashu, wszyscy skończymy ze swoim osobistym Severusem Snape'em. Dla nikogo z nas nie ma ratunku, nie w blogosferze, nie poza nią. Nie ma niczego poza nią. Istnieje tylko Hogwart, tylko nielegalny biznes Filcha i mpregi. Nie da się oszukać przeznaczenia. 
  Czy lubicie mandarynki?

33 komentarze:

  1. Ostatnie zdanie ejst najlepszym podsumowaniem tego postu ever. NIgdy nie czytalam ff tego typu, może z dwa próbowalam, bo po prostu nie mogłam tego zdzierżyć. Mniej wiecej z tych samych powodów, dla ktorych nie przeczytalabym Hermiony w rolu skrzatki domowej Malfoyów. I nie, żebym nie czytała nigdy niczego, gdzie występują homoseksualiści: ale jak już, to były to książki bądź opowiadania autorskie.
    Z niecierpliwością czekam na niespodziankę świąteczną i zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem troszkę schorowana, musiałam dać temu wyraz we wczorajszym poście :'). Mandarynki to życie, a i akurat wrócił mi smak - dobrze, że nie przed pisaniem, bo post byłby odą do mandarynek :D.

      Usuń
  2. Uwaga! Czytałam kiedyś one-shota o tematyce mocno +18 z Filchem w roli głównej. Niestety, nie pamiętam już, czy był to slash, nie mniej jeszcze przez tydzień nie mogłam się po tym otrząsnąć i wciąż zadawałam sobie pytanie: "Po cholerę w ogóle czytałam to do końca?!" Więc tego.

    Ściskam cieplutko,
    Bea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejjj, ja ostatnio czytałam ficzek do innego fandomu, TWD, w którym główny złol uniwersum czuł miętę do piętnastolatka, a jego chorą fantazją było zapłodnienie ów chłopca i macanie go po ciążowym brzuszku. Chyba wolę Filcha? :D
      xoxo, wesołych!

      Usuń
    2. Dobra, przebiłaś mnie. Ale - można? Można ;D

      Usuń
    3. Wrażliwiątko, błagam, ocal mą duszę, i powiedz, że wspomniany slash to nie był Gubernator x Karl XD

      Usuń
  3. Super post! Dobrze uchwyciłaś clou "gejowskich" fanfików o HP. Wątpię, by ich autorzy naprawdę akceptowali osoby o innej orientacji niż hetero. Wątpię, by umieli wyobrazić sobie funkcjonowanie normalnego homoseksualnego związku. Po prostu motyw yaoi czy "łał, gejseksy!" jest z jakiegoś powodu modny (może dlatego, że to jednak zawsze coś innego), a autorzy wciskają motywy z kiepskiego romansidła o parze hetero, plus oczywiście stereotypy, o których pisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy akceptują - cóż, pewnie sądzą, że akceptują, nie wiem, nie mnie oceniać w tym momencie. Jednak akceptacja nie równa się dobremu podejściu do potencjalnie problematycznej tematyki, trudnej, bo wymagającej jednak trochę pomyślunku, by - powiedzmy - iść na przód, a nie wykorzystywać z każdym rozdziałem coraz to gorsze stereotypy i wysyłać czytelników na darmową podróż do czasów ciemnogrodu :P.
      Czy yaoi jest modny? :D To zależy od środowiska, w którym się przebywa. Pewnie ludzie oglądający anime i czytający mangi są w jakimś większym % zagrożenia zaślepieniem yaoi. Może po części wynika to z jakiejś niechęci autorek do przedstawicielek płci pięknej? Wszystko możliwe.

      Usuń
  4. I czy to nie jest niesprawiedliwe, że o lesbijkach chyba w ogóle nie ma ficzków? Chociaż boję się myśleć, na co wpadliby wtedy autorzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to chyba ze dwa razy spotkałam się z lesbijskim ficzkiem, stety niestety nie wystąpiło tam wyrżnięcie męskiej populacji i przekabacenie wszystkich innych dziewcząt oraz kobiet na jedyną dobrą ścieżkę homoseksualizmu :P.

      Usuń
  5. I Ty szipujesz Scorpiusa i Albusa? Czemu? :< Ja osobiście nie lubię jak się robi związki homoseksualne w ff. Okey, jeśli Rowling napisałaby, że jedna jakaś postać np. Seamus jest gejem, nie miałabym nic przeciwko. Jednak w momencie, gdy postaci innej orientacji jest zbyt dużo - to się nie sprzedaje. Albo wręcz sprzedaje, ale nie tak jak autorka tego oczekuje.
    W sumie moja tolerancja poszerza się przy serialu TeenWolf, gdzie mamy parę gejów i w każdym sezonie jest ich paru. Ale podkreślam, paru - nie całe stadko.
    A już najgorsze połączenia to Drarry, Snarry, Voldarry, Dumblarry xD proszę, niech ktoś to zabije.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szipuję, skąd ten pomysł? :D Ja chyba jestem tylko podatna na magię bromansu ;').
      Zmienianie orientacji seksualnej bohaterów kanonicznych to raczej grząski grunt, z jednej strony - gdyby ktoś w fandomie zmienił geja na hetero, podniosłaby się fala sprzeciwu, z drugiej jak zmieniasz z hetero na homo wszystko jest spoko, a z trzeciej... who cares? :P Jeżeli ficzek jest dobrze napisany i wątek homoseksualizmu nie jest w tekście tylko po to, żeby dwóch kjutnych chłopców się nawzajem przeruchało, omg gejseksy!!!1one, to chyba jest mi to po prostu obojętne.
      Filarry albo Harrilch XD. HARRILCH BRZMI TAK PIĘKNIE.
      Wesołych świąt!!!

      Usuń
  6. Do tekstów oznaczonych jako slash zdarza mi się zajrzeć z ciekawości jeżeli a) tytuł brzmi ładnie, mam słabość do ładnie brzmiących tytułów (i ładnych okładek też), b) to o jakichś bohaterach, o których z kanonu prawie nic nie wiadomo (bo chociaż gejopka lubię - niekanoniczność mnie odstrasza), ale od czegoś nazwanego "yaoi" uciekam z daleka. Bo nastawiam się na to, że właśnie tam znajdę te dziwne podziały na "seme" i "uke", ukobiecanie któregoś z bohaterów... *wzdryga się* Nie żebym uważała, że każdy facet musi wyglądać i pachnieć jak prawdziwy facet. *wzdryga się ponownie* Tak naprawdę to od męskich samców alfa mocno mnie odrzuca, ale to nie znaczy, że, kurde, zacznę pisać o chłopcach w sukienkach/strojach pokojówek (różne rzeczy się widziało w internetach). Znaczy ZNOWU... do chłopców w sukienkach też nic nie mam, jeśli jacyś je lubią, ale hetero autorek piszących coś takiego zdzierżyć nie mogę. Uf.
    Kiedyś natknęłam się na Snape/Filch, o. To było mocno dziwne, ale nie śniło mi się po nocach.
    Aaa, i ostatnio zauważyłam, że na AO3 roi się od Voldemort/Harry po polsku. Tam jest tego mnóstwo!
    A mandarynki to życie, bo można się nimi i najeść i zaspokoić pragnienie jednocześnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, słabość do okładek i tytułów - I feel you, rozumiem cię w stu procentach. Czasem mnie to przeraża, że spodoba mi się okładka i poważnie rozważam, czy kupienie (!) używanej książki za 40 zł dla samej okładki, podczas kiedy mam świadomość, że niekoniecznie byłabym bardzo zainteresowana jej treścią, jest czymś, co zrobiłby dorosły człowiek. Jako dorosły człowiek mam więcej niż te 40 zł do przewalenia na co chcę, a jednak też jako dorosły człowiek powinnam trochę bardziej rozsądnie rozporządzać pieniędzmi? Problem mojej marnej egzystencji :').
      Hm... już odsuwając na bok gejowskie związki w ficzkach, facet w tekście musi dla mnie być... po prostu facetem, a nie chodzącą i klepiącą językiem reprezentacją fantazji autorek, ich idealnym mężczyzną o idealnym wyglądzie i idealnym usposobieniu i idealnym i idealnym... To mnie odstrasza. A jak się w ficzku spotka dwie takie reprezentacje fantazji, tym razem pod postacią dwóch gejów, cóż. Stężenie bywa mordercze dla moich szarych komórek.
      A co ci się śniło po nocach? :'D Ja kiedyś czytałam ficzek Hermiona x Hagrid, tak, to było pornoopko. To była traumatyczna lektura. Raz przewinęło mi się też coś Hagrid x jeż? Nie pytaj, chyba wyparłam to z pamięci, bo pamiętam jedynie ten oto... pairing.
      Mandarynki naszym zbawcą.

      Usuń
    2. Przypomniało mi się, że kiedy chciałam się w końcu dowiedzieć, o co w tych Igrzyskach Śmierci chodzi, polowałam na allegro na minimalistyczne, empikowe wydanie całej trylogii (w empiku od dawna go nie było) zamiast grzecznie pójść do biblioteki. Ale ostatecznie je upolowałam, nienaruszone i za połowę ceny.
      Ach, ten umięśniony (ale bez przesady, nie może wyglądać jak jakiś napakowany kulturysta!), przystojny, szarmancki kapitan szkolnej drużyny koszy... tfu, quidditcha, który zaprasza bohaterkę na wymarzoną randkę w Pokoju Życzeń, który przyjmuje wygląd najbardziej eleganckiej restauracji na świecie, a zaprzyjaźniony skrzat domowy robi tam za kelnera? ♥
      Jeszcze nie miałam koszmarów związanych z ficzkami (nawet po Kałamarnica/Hanna Abbott!). Chociaż nie. Przedwczoraj przyśnił mi się powrót Voldemorta, Bellatriks kochająca go miłością czystą, pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego, w którym trzeba było walczyć z jednogłową hydrą! Może to jakieś nawiązanie do Przeklętego Dziecka? Ale Delphi brakowało. Za to Voldemort postanowił przestać zabijać i zakazał jedynie mugolakom i półkrwi się rozmnażać. To było całkiem interesujące. Jeszcze ktoś w tym śnie bredził, że czarodzieje pojawili się przed homo sapiens i stworzyli coś podobnego do myślodsiewni, co działało jako telewizor. I o tym, że czarodzieje działają inaczej niż mugole i zwyczajnie nie mogą ogarnąć mugolskiej technologii i świata, bo ich gatunek nie jest do tego przystosowany... wtf... Chociaż, jak tak teraz o tym myślę, to mogłoby wyjaśnić nieogarnięcie Artura w tych sprawach, którymi ponoć tak bardzo się interesuje.

      Usuń
    3. Ja chyba słuchałam audiobooków, ale jak tak je sobie teraz przypomnę, to jestem zaskoczona, że tego przesłuchałam do końca. Choć wtedy miałam okres audiobookowy i w innej formie książek nie podejmowałam, wtedy wszystko możliwe :P.
      A wiesz, co zwykle wynika z bycia kapitanem quidditcha? Samo bycie kapitanem. Tworzenie strategii gry? Użeranie się z członkami drużyny (chyba że trzeba ich zajedwabiście zjechać, jak to na Sójkę płci dowolnej przystało)? Myślenie nad najczęściej stosowanymi taktykami przeciwników i dostosowywanie swoich strategii wedle nich? Coś, cokolwiek? O, można jeszcze napisać "Po treningu quidditcha..." i przejść do opisywania randeczeq. :P
      Pokój Życzeń to w ogóle jest w ficzkach nadużywany na zupełnie bezmyślne sposoby :/. Gdyby jakoś fajnie go wpleść w akcję (ale tak, żeby nie wyglądał jak dar od Boga i deus ex machina), żeby jakoś z sensem... Nah, niemożliwe.
      A ja czytałam Hogwart/Kałamarnica :D. Zacny sen. Mnie się kiedyś śnił Zakazany Las zimą, a w ów lesie był... Hagrid. Ale nie zwykły Hagrid. Hagrid z jakiegoś powodu pod postacią mamuta (po prostu we śnie wiedziałam, że ten mamut to Hagrid, no i ten mamutohagrid był zły. No i wyglądał jak zuo. I to był ten sen.
      Nieogarnięcie Artura, który musiał chodzić na mugoloznawstwo (no skoro jego pasja), co stawia pod znakiem zapytania jakość podstawy programowej na tym przedmiocie, co nie? :'D Uwielbiałam Artura i jego randomowe fascynacje z dupy, gumowa kaczka i ten plakat ze (?) śrubkami, co mu w biurze w pracy wisiał, niemniej jak już się wytrzeźwieje z pierwszego zachwytu jego nieogarem, człowiek zaczyna się zastanawiać, co też Jo myślała xD. No ale to też można wytłumaczyć nawiązywaniem do humoru z początkowych części, tam często były pewne rzeczy hiperbolizowane, coby dzieciaki mogły się pochichrać. (I ja, ja też jestem dzieckiem).

      Usuń
  7. Podziwiam Cię! Czytanie czegoś takiego zakrawa na masochizm. Natknęłam się na kilka fajnych tłumaczeń z gejowskim wątkiem w tle, które były napisane w tak subtelny sposób, że nawet mnie się podobały, chociaż nie przepadam za slashem.
    Trzeba jednak znać pewne granice, bo spotkałam się też z wciskaniem incestu do tego typu opek, a wtedy szukałam najbliższego wiadra, a jeszcze do tej chwili nie mogę się otrząsnąć.
    Tak więc nie jest problemem tematyka, tylko pomysł, a przede wszystkim wykonanie.
    Wesołych Świąt i wszystkiego duuuuuuuużo! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, masochizm. Gdybym się swojego czasu tylu ficzków nie naczytała (podstawówka - późna gimbaza pochłaniałam wręcz nałogowo), to nie byłoby połowy pościków na tym blożku, o ile nie większości. I jak beze mnie poradziliby sobie autorzy, gdyby tak się stanęło?! :D
      Masz delikatny żołądek. Na szczęście jeszcze autorzy "odważnych" opek nie poznali jeszcze pojęcia zoofilii i innych ciekawych... (nekrofilii...)

      Usuń
    2. I oby, owi autorzy, żyli nadal w nieświadomości. :)

      Usuń
  8. Jestem! Jestem! Przeczytałam! Raz nawet domyśliłam sobie połowę zdania! Mniej więcej w tym momencie, kiedy pisałaś o Dumbledorze nakłaniającym uczniów do seksu. Dopisałam sobie wtedy w głowie "rozdając cytrynowe dropsy" xD

    Ekhem, ekhem, przechodząc do meritum: fanfiki są obciążone chorobą zwaną "wszyscy jesteśmy homo", co mnie zwykle kojarzy się japońskimi doujinshi yaoi, ponieważ u podstaw ich schematu leży to, że wszyscy bohaterowie, których poznajemy, prędzej czy później będą mieli partnera tej samej płci. Zastanawiam się czasem, czy nie powinnam upatrywać siedliska "choroby" właśnie w nich? To by nawet pasowało, biorąc pod uwagę to, że o ile w tekstach nie zmieniam wszystkich bohaterów w homo tak w głowie robię to z każdym możliwym facetem typu ciastko (do schrupania). Choroba ta, jak widać, toczy mój umysł xD

    Na paradę jednorożcowych lesbijek na szczęście nie miałam okazji trafić (pewnie dlatego, że jestem czytelnikiem seksistą - żadnych opek, w których kobiety są głównymi bohaterami), ale na niedobór postaci kobiecych w fanfikach slashowych raczej nie narzekałam. Były bardzo w tle, ale były xD

    Szczerze mówiąc trochę zmartwiła mnie końcówka, ponieważ zdanie o tym, że orientacja bi nie istnieje jest mocno kontrowersyjne i w pierwszym odruchu miałam ochotę zareagować: "Ale przecież to istnieje, co ty mówisz?". Później przypomniałam sobie, że cały tekst ma wydźwięk ironiczny, jednak mimo wszystko chciałam zwrócić Twoją uwagę na to zdanie ze względu na to, że ktoś może go użyć przeciwko Tobie i poprzeć to badaniami naukowymi. Osobiście przez pewien czas myślałam, że jestem bi. Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż z jakiegoś powodu aseksualność leży mi bardziej, muszę powiedzieć, iż w tym momencie mogę być co najwyżej biromantyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te japońskie yaoi, o których wspominałaś, zdecydowanie mogą być Pacjentem Zero :D.
      Ale czekczek, tak sobie wyobrażasz, że dany przystojny gość jest gejem, w jakichś produkcjach (ficzkach, filmach, whatever) czy w realu też? Bo jak w realu, to fascynujące xD.
      Wiesz może, z czego wynika twoja niechęć do bohaterek ogólnie? W czym została zakorzeniona? To ciekawe.
      Cóż, jeżeli ktoś uzna, że w tekście do przesady ironicznym stwierdzenie "biseksualizm nie istnieje" (zaraz obok heteroseksualizmu) jest na serio, czapki z głów i niech się produkuje, przesyłając mi badanka naukowe. Zawsze mogę odpowiedzieć tym nieśmiertelnym klasykiem: https://www.youtube.com/watch?v=2Z4m4lnjxkY

      Usuń
    2. Hahaha xD Jeżeli pytasz, czy jestem ofiarą hype'u na "Capitan America x Bucky" to nie. U mnie to tak nie działa. Ale z anime? Owszem. Co oglądam jakiegoś shounena, to zaraz jest "o ci dwaj ładnie razem wyglądają". Potem jak skończę oglądać anime zwykle otwieram przyjaciela Google'a i w ruch idzie "ciekawe, czy są z nimi jakieś doujiny" xD

      Nie mam zielonego pojęcia skąd. Możliwe, że po prostu wychowanie na shounenach (Dragon Ball) nie służy. Ale co wtedy z Sailor Moon? Przecież je też oglądałam, jak byłam mała i mnie nie bolały w oczy. Chociaż......... biorąc pod uwagę charakter Usagi )głównej bohaterki), mogło we mnie zostać coś w stylu "Oho, ona jak walczy jest zupełnie inna niż Goku. Wkurza mnie". Nie pamiętam kompletnie nic z Sailor Moon, podczas gdy każdy odcinek Dragon Balla pamiętałam po przeszło dwudziestu latach (serio, jak sobie oglądałam jeszcze raz jakieś 2 lata temu to to było takie "o, to pamiętam, zaraz będzie to, o to zawsze było super". WSZYSTKO pamiętałam. WTF me?

      Szczerze? Gdybym nie pomyślała chwilę dłużej, to pewnie mogłabym trochę przesadnie zareagować. Na szczęście pomyślałam. Brawo ja :) Nie ośmieszyłam się :) + 10 000 do zajebistości xD

      Usuń
    3. Oook, jak dla mnie za dużo specjalistycznego słownictwa xD. W animcach ani mangach w ogóle nie siedzę, więc też naturalną koleją rzeczy nigdy nie interesowały mnie teksty na ich podstawie. Szczerze mówiąc, jak gdzieś widziałam imiona brzmiące "azjatycko", to mnie to raczej odstraszało :P.

      Podejrzewam, że twoja reakcja wzięła się po prostu z faktu, że a) jest to coś, co poniekąd dotyczy ciebie jako osoby, b) jako że bardziej fanujesz związki gejowskie w fikcji, pewnie bardziej siedzisz w sprawach LGBT, więc akurat na ciebie kontrowersja podziałała :P. Nie ma się czym przejmować ^_^

      Usuń
    4. A w ogóle odnośnie biseksualizmu, bo tak mnie tchnęło - jego reprezentacja jest znikoma, w książkach chyba nigdy się nie zetknęłam z postacią choćby obdarzoną "łatką" biseksualizmu (niczym nie popartą, wiesz, biseksualizm dla lansu i szacunu na dzielni, a w istocie bohater biseksualny jest tylko z osobami przeciwnej płci), natomiast już w telewizji coraz częściej można spotkać bohaterów bi. Problem z nimi jest taki, że biseksualizm tam jest chyba nierozerwalny z rozwiązłością. Często spotykam się z czymś takim, że jak jest postać nadnaturalna (wampir etc.), są bardzo duże szanse, że będzie się identyfikować z biseksualizmem, no bo przecież HEHEHEHE, tyle się lat przeżyło, to trzeba było, HEHEHEH, popróbować wszystkiego, a nie tak się ograniczać do jednej płci, bo jak to tak. Ale też bohaterzy ludzcy są klasyfikowani jako bi, tyle że nigdy nie interesują się bohaterem własnej płci w trakcie faktycznej akcji serialu/filmu, lecz w ciągu jej trwania wspomina się o jakichś tam eks partnerach tej samej płci, czasem w liczbie mnogiej. Jeżeli bardzo doi się tę krowę w postaci "ludzie bi są bardziej rozwiąźli", to bohater może porobić aluzje komuś swojej płci, poflirtować, ale do niczego nigdy nie dochodzi...

      Usuń
  9. Jakkolwiek przytaknę całym sercem, że forma, w jakiej występuje to w opkach, jest straszna, muszę jednak zdementować jedną rzecz: czasami się tak zdarza, że w niektórych środowiskach jest homo wysyp. I to wcale nie jest nic dziwnego, niespotykanego czy nie zakrawa to o zbrodnię. Nie wiem, czy to kwestia mody, czy to kwestia świadomości, a może tego, że łatwiej jest się nam przyznać, gdy nie jesteśmy "tymi pierwszymi". Niemniej znam środowiska, gdzie ani jedna osoba nie piśnie o tym słówkiem, gdzie jest to bleh, tfu i zaraza, a i środowiska, gdzie ciężko znaleźć osobę hetero. Także mnie:
    "Nieważne, czy jesteśmy fanami slashu, czy nie, wszyscy doskonale znamy ten jeden blog z opowiadaniem, w którym nie uświadczyliśmy ani jednej heteroseksualnej postaci. Bywało, że mieliśmy podejrzenia, bywało, że ta jedna jedyna postać z dziesiątego tła tła jeszcze nie przelizała się z kimś własnej płci, a jednak nasze nadzieje zawsze okazywały się złudne – kolejny gej, kolejna lesbijka" naprawdę nie dziwi. I gdyby nie sposób wykonania, moja świadomość, że jest to wynik braku umiejętności i zwyczajnej głupoty, to ja bym to łyknęła. Chodziłam do klasy w lo, którą jeden mój były żartem nazywał klasą o profilu biseksualnym, także no.
    Myślę, że Hogwart stał się dla autorów wielu fanfików polem do wariacji seksualnych bohaterów, bo Aśka sagę HP napisała w bardzo aseksualny sposób. Życie związkowe postaci zostało zepchnięte raczej na pięćsetny plan, a sami oni zostali ograbieni z jakiegokolwiek wariactwa okresu dojrzewania. Jedyną normalną pod tym kątem jest dla mnie postać Ginny, która jednak jako tako się za tymi chłopcami rozglądała i zmieniała co jakiś czas partnerów. Reszta zaś? Zachowuje się, jakby związkami nie była w ogóle zainteresowana bądź też przejawia istne emocjonalne upośledzenie. Siedemnastoletni Harry Potter, który na swoim kącie ma dwa zauroczenia, albo nawet Ronald Wu, którego doświadczenie miłosne jest równe jego przyjaciela, jakoś wydają mi się średnio normalni. Ja rozumiem, że tacy ludzie istnieją, że nie wszyscy są kochliwi i niektórzy rzeczywiście wolą zająć się innymi rzeczami w życiu, ale skrajność Joasi w tym temacie mnie przeraża czasami. I przez to właśnie łatwiej jest zrobić z kanonicznego Pottera homoseksualistę, bo tym nikłym zainteresowaniem płcią piękną można spokojnie, ba, nawet bardzo ładnie wytłumaczyć to, że nasz Harry po prostu dusił w sobie swoje prawdziwe żądze, a tak naprawdę kocha tylko Severusa i wiesza sobie na suficie jego nagie focie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, a u mnie jest nowy rozdział, taki świątecznie długi (dwa w jeden skleiłam, hehehe, ale jestem sprytna).

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie jest to nic niemożliwego - to znaczy "homo wysyp". Nawet nie musi chodzić o kwestię środowiskową, jednostki często (niekoniecznie świadomie) wybierają sobie krąg znajomych, z którym najbardziej czują związek. No ale na Zbrodniach omawiamy Hogwart, w którym według Jo było mnóóóóóóóstwo uczniów (a według matematyki wychodziło ~400), a według autorów więcej niż jeden rocznik, jeżeli nie prawie każdy, składa się jedynie z osób o orientacji homoseksualnej. Trochę komedia :D.

      Hmmm, czy ja wiem, czy się zgodzę? Znaczy owszem, Jo raczej ograniczała rozwój młodzieńczych miłostek, no bo jednak pisała dla dzieci/młodzieży, a swoje poglądy podczas pisania miała i pewnie nadal ma podobne, więc nie ma się tutaj co dziwić - szczególnie, że w dorosłości bohaterowie też późno zaczęli sobie robić brzdące. Ale szczerze, więcej miłostek pasowałoby mi tam jak pięść do nosa, za dużo, a i tak wiadomo od początku, kto z kim będzie :P. Po co lać wodę.
      (Proszę mi tutaj nie robić z Rona Józefa K. xD)
      Przeczytam rozdzialik, przeczytam, może nawet w podróży :').
      Wesołych świąt!!!

      Usuń
    3. Nie no, dlatego mówię, że w kwestii Hogwartowej to mnie zawsze bawi. :D Albo te opka post-Hogwartowskie, gdzie nagle wszyscy są homo i to nie dlatego, że ałtorka opiera się na swoich obserwacjach dotyczących, jak to ładnie nazwałaś, podświadomego dobierania kręgu znajomych, a dlatego, że po prostu tak jest łatwiej. Prywatnie popełniam taką swoją zbrodnię co jakiś czas i oglądam Chirurgów (w te smutne wieczory, gdy udaję Bridget Jones i upijam się do laptopa z miską czipsów/popcornu), no i niezwykle bawi mnie fakt, że po tym, jak sztandarowa lesbijska para się rozpadła, teraz co druga postać poboczna pojawiająca się w serialiku do lesba, tak żeby sparować ją z Arizoną. <3

      Można pisać do dzieci/młodzieży nie wywalając z własnego tworu miłostek. :D Nie wiem, jak HP wyglądałoby z miłostkami, ciężko mi to sobie wyobrazić. Ja nawet nie mówię, że mnie jakoś tego tam brakuje pod kątem takim, że jak nie ma, to nie czytam i bleh. Po prostu po lekturze i nawet w trakcie często zauważałam, że bohaterowie w ogóle nie mają burzliwego życia uczuciowego. Bardziej wspomniałam o tym w tym kontekście, bo to właśnie daje wg mnie pole do popisu dla wymyślania bohaterom przedziwnej orientacji, no bo w kanonie nie zostało to nakreślone na tyle mocno i stanowczo, żeby autor nie mógł się swobodnie z tego wykręcić.

      Masz coś do Józefa K?!

      Usuń
  10. Wiecie, poczytałabym sobie fanfik w takim stylu, tylko, hm, w którym ilość homo byłaby wytłumaczona przez uwarunkowania kulturowe czarodziejów (tak, bardzo AU). I główna postać byłaby hetero, koniecznie. Czytanie o tym, jak męczy się, próbując dopasować do świata, w którym wypada się slashować, a dziewczyna to ewentualnie do spłodzenia dziedzica, a nie kochania czy przyjemności. Z dużym naciskiem na konwenanse, presję środowiska, próby dostosowania się, poczucie osamotnienia itd.
    ...Ta, chciałoby się.

    A poza tym: Wrażliwiątko, Wesołych Świąt! I dużo siły na straszne fanfiki w przyszłym roku!

    PS Kursor-bałwanek jest śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby faktycznie ktoś napisałby takiego ficzka, mam wrażenie, że bardziej interesowałyby mnie losy dziewcząt - rzecz jasna mogą slaszować się z innymi dziewczynami i tam szukać miłości (zakładając, że byłyby w stanie ją znaleźć, jeżeli są w homoseksualnym związku jedynie ze względu na uwarunkowania kulturowe), jednak bycie sprowadzanymi praktycznie do klaczy rozpłodowej i inkubatora dla dziedzica, no, to życie z taką świadomościąjuż mogłoby, khe, rodzić ciekawe refleksje :D. Niemniej, taki biedny hetero chłoptaś i jego trauma z powodu przymusu tkwienia w związku jedynie homoseksualnym, no, też byłaby ciekawa :'P.
      Dzięki i nawzajem! :D Bałwanek to najważniejsza persona na tym blogasku.
      (Rozumiem, że w Wigilię już byłaś wyspana?)

      Usuń
    2. (Paradoksalnie, ja jestem mniej wyspana niż byłam przed świętami, hehe).

      Usuń
    3. Można sprawę połączyć i zrobić dwóch głównych bohaterów. Tylko ważne, żeby się w sobie n i e zakochali, bo to by było za proste. I jeszcze jakiegoś mugolaka, dla którego ten świat wydaje się zupełnie szalony.

      Właściwie to miałam zajrzeć tylko z życzeniami, ale skoro akurat była luźna chwila... :D

      Usuń

Lubię komcie. Dajcie mi komcie. Proszę o komcie. Chcę komcie. Komcie komcie komcie.

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X