20 listopada 2016

Niezbędnik fanfikopisarza: stwórzmy fabułę

Serwus, kochani! Nastała kolejna niedziela, a ja kolejny raz piszę Zbrodnie na ostatnią chwilę, bo jakże by inaczej – na co komu organizowanie się w środku tygodnia, prawda? Ale dobrze, dość o mnie, jeszcze zacznę tu prowadzić pamiętniczek. Dziś zajmiemy się drugą częścią niezbędnika fanfikopisarza (zmieniłam tytuł, ten jakoś bardziej mi odpowiada), zatem przygotujcie pergaminy, a pióra dobrze umaczajcie w atramencie i bierzmy się do roboty!
(© Polyminthe)
W zeszłym tygodniu, z największą starannością!, stworzyliśmy naszą główną bohaterkę, zatem teraz wypadałoby wybrać dla niej najbardziej odpowiednią ścieżkę fabularną. Zaczniemy od tej najważniejszej w dziejach potterowskiego fandomu, jest to ścieżka, którą każdy autor musi podążyć choć raz w trakcie swojej pisarskiej kariery. Córka Voldemorta to definicja klasyki. Tutaj można popisać się oryginalnością i pójść w parę różnych stron, z czego najbardziej pożądanymi byłyby trzy główne: dark!bohaterka przyjeżdża do Hogwartu na swój pierwszy i ostatni rok nauki (zostaje zapisana jedynie na siódmy rok, czego uzasadniać pod żadnym pozorem nie musicie), a cała szkoła doskonale zna jej tożsamość, wie, kim jest, jak potężną magią włada, a sama zainteresowana podbija serca uczniów albo szturmem bierze je w posiadanie, interpretacja dowolna. Druga możliwość wygląda nieco inaczej: w przepowiedni Trelawney nie było mowy o Voldemorcie, a właśnie o jego córce. Dumbledore i Potter nigdy tego nie rozgryźli, dlatego kiedy dochodzi do Bitwy o Hogwart, a Harry zmartwychwstaje, musi stawić czoła nie swojemu odwiecznemu wrogowi, a komuś, na starcie z kim nigdy nie mógł być przygotowany. Po bardzo efektownym, zajmującym jedną linijkę opisie starcia córki Voldemorta z Harrym następuje rozwinięcie dystopicznej wizji świata czarodziejów – torturowanie każdego, kto się nawinie, mordowanie mugoli, zapinanie w kajdany szlam, co tylko sobie wymarzycie. Trzecim sposobem na realizację fabuły z córką Voldemorta jest zwrot akcji pod tytułem „niespodziewana adopcja”. Wasza bohaterka dotychczas żyła zwykłym życiem przeciętnej nastolatki: szkoła, wakacje, sprzeczki z rodzicami, wypady na imprezki do znajomych, znowu szkoła. Jednak jeżeli gdzieś między kolejnym powtórzeniem tej rutyny wpleść informację o adopcji naszej bohaterki, ohoho, tutaj zaczyna się dziać! Wtedy nie dość, że nasze dziewczę żyło jako mugolak, przy każdej okazji wyszydzane przez czystokrwistych Ślizgonów, to jeszcze zostało okłamane przez adopcyjnych rodziców, których dokładnie w tym momencie postanawia znienawidzić, co wiąże się z opuszczeniem domu rodzinnego. W wyniku różnych czynników córka Voldemorta, od teraz całym sercem wyznająca idee ukochanego ojca, przeprowadza się do rezydencji Malfoyów, gdzie wreszcie może flirtować z godnym jej ręki młodzieńcem o odpowiednim statusie. Prawda, że brzmi przeciekawie? Też tak uważam! Ale, ale, moment: jeżeli podejmiecie się akurat tego ambitnego tematu, niezależnie którą opcję wybierzecie, musicie pamiętać o paru szalenie istotnych rzeczach: pierworodna najpotężniejszego czarnoksiężnika w dziejach ludzkości po prostu musi być albo równie potężna co on, albo bardziej (lepiej wybrać to drugie, wtedy czytelnicy aż wyskoczą z butów, tak ich zaskoczycie), a sam tatuś powinien się swojej córci wręcz bać, w końcu tylko ona jest na tyle silna, by go zniszczyć, czego rzecz jasna nie mógł przewidzieć, kiedy wskakiwał do łóżka z wniebowziętą Bellatriks. Ale skoro jest taki głupi i brzydki, to w sumie mu się należało.
  Ale zostawmy już tę córkę Voldemorta, teraz czas na coś mniej mrocznego. Transfer do Hogwartu umożliwia autorom wykorzystania masy zagrań, które wcześniej były sprzeczne z kanonem. Przykłady? Ależ proszę. Chcecie, żeby na początku opowiadania wasza bohaterka pierwszy raz postawiła stopę w Hogwarcie, ale zarazem zrobiła to na roku od piątego wzwyż? Chcecie, żeby poszła w nieznane, znalazła się w zupełnie nowym, obcym miejscu, niekoniecznie przychylnie do niej nastawionym, żeby musiała się odnaleźć pośród tych wszystkich podziałów uczniowskich, żeby swoją świeżością zainteresowała najprzystojniejszych, najpopularniejszych chłopców w całym Hogwarcie? Transfer to idealny środek, żeby to osiągnąć. Przecież nie istnieje coś takiego jak nauczanie w domu, przez rodziców czy prywatnych nauczycieli, to zupełnie passe. Najbardziej pożądany jest transfer z Beauxbatons do Hogwartu, rzadziej z Durmstrangu, jednak – co szalenie ważne! – nigdy, przenigdy nie przenosi się ucznia z Hogwartu do którejś z innych istniejących szkół, a już na pewno nie takiej waszego autorstwa. Gdybyście chcieli opisywać nową szkołę oczami hogwartczanki, musielibyście się tak napracować, wymyślić, jak w innych krajach wygląda przydział (też mają domy, a może zwykłe mugolskie klasy?), stworzyć gamę nowych bohaterów (uczniów i profesorów), zamiast gwałcić kanoniczny charakter tych istniejących, mówię wam, to się nie opłaca. Za dużo zachodu.
  Poczytne okazują się też fanfiki, w których główna bohaterka zostaje przymuszona do dołączenia do kręgu śmierciożerców. Jej rodzice to prawdziwi fanatycy Voldemorta, matka w tajemnicy pisze romanse ze swoim alter ego i Thomasem Riddleem (zmieniła nieco imię i nazwisko, żeby nikt się nie połapał!), a ojciec marzy o własnym bromansie z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem świata, zatem oboje pchają córcię prosto w łapska Voldemorta, który inicjuje zbuntowane dziewczę, a także oznacza ją Mrocznym Znakiem, zupełnie nie zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno jest to najlepszy pomysł. Na całe szczęście autorzy są wszechmogący, paroma stuknięciami w klawiaturę mogą ogłupić, kogo trzeba, żeby opowiadanie trzymało się kupy, nieważne, jak grubymi nićmi może być szyte – zatem Voldek radośnie przeprowadza inicjację, a zbuntowana bohaterka nigdy nie szuka wyjścia z tej sytuacji, a już na pewno nie poradzi się Dumbledore'a, co też począć, w wypadku gdyby Voldemort żądał od niej zabicia go czy czegoś tam. Skoro już wiemy, że nasza bohaterka dostanie bardzo ważne zadanie do wykonania, bywa różnie: możecie przymusić ją do pomagania Draconowi Malfoyowi w jego morderczym queście, a możecie wysłać ją na samodzielną misję, coby ostatecznie zgarnęła wszystkie należne jej laury. Przy tym typie fabuły bardzo ważne jest utrzymywanie stałego kontaktu z Voldemortem poprzez spotkania we Wrzeszczącej Chacie albo rezydencji Malfoyów, ciągły konflikt i burzliwa relacja z Draconem, który jest często potrzebny do wykonania misji, a także do rozdziewiczenia naszej zagubionej bohaterki i uświadczenia w przekonaniu, że Dumbel i jego cytrynowe dropsy muszą zostać zmiecione z powierzchni ziemi.
  Jeżeli wolicie rywalizację i mocne emocje, wybierzcie fabułę krążącą wokół szkolnych rozgrywek quidditcha. Ogłoszenie nowego kapitana, którym zostanie – rzecz jasna – wasza bohaterka, nabory do drużyny, przeżywanie najświeższych ploteczek z życia przeciwników, próby rozgryzienia albo nawet wykradania strategii innych drużyn, a wreszcie długo wyczekiwane mecze. Podczas nich możecie z zamiłowaniem opisywać zwody Wrońskiego, faule, brutalne zagrania pałkarzy, zawistne tłuczki i diabelnie szybkie znicze. Co w międzyczasie, kiedy wyczerpiecie wszystkie pomysły na sportowe życie waszych bohaterów? Ano romans, romans i jeszcze raz romans. W drużynie wszyscy się lubią, niektórzy aż za bardzo, a inni wybierają miłość zakazaną – znów, niczym w szekspirowskim dramacie, kochankowie z dwóch przeciwnych drużyn, Gryffindoru i Slytherinu…!
  A może chcecie napisać coś, co zaskoczy wszystkich bez wyjątku? W takim razie spróbujcie wymyślić sposób na skopanie kwilących w kąciku resztek dogorywającego kanonu. Świetnym przykładem byłoby przeniesienie danej postaci z jednego domu do drugiego. Gryfonka zmuszona do odnalezienia się w zupełnie nowym, nieprzychylnym środowisku, dzień w dzień znosząca utyskiwania ze strony Ślizgonów, to jest TO, moi drodzy. W ten sposób nie będziecie musieli się martwić tym, że wybranek serca waszej bohaterki znajduje się tak daleko, że między jednym pokojem wspólnym a drugim brak już schowków na miotły, w których mogliby się tu i ówdzie pouciskać, Jest to też świetny sposób na rozwiązanie autorskiego problemu, powodu nagłej utraty weny, jakim jest znudzenie się danym domem. Gryfonka najpierw wydawała się fajna, w końcu można razem z wszystkimi dookoła obrażać Ślizgonów, a jakby tak zachować gryfońskie atuty, równocześnie zgarniając punkty dla Ślizgonów? Przecież to byłoby opowiadanie przepełnione konfliktem z każdej strony – bohaterka znienawidzona przez Gryfonów, których musiała lub chciała opuścić, a także niezaakceptowana przez Ślizgonów ze względu na jej poprzedni przydział? Och, otwiera się przed wami tyle wspaniałych możliwości!
  Aranżowane małżeństwo też może okazać się wspaniałym sposobem na dodanie odrobiny oryginalności do waszego romansu. Z nienawiści do miłości – tym się kierujcie. Do przedwczesnego małżeństwa przymuszajcie jedynie postacie skrajnie od siebie różne, czyli buntowniczkę, która wyrzeka się wierzeń konserwatywnej rodziny i gardzi Voldemortem, z chłopakiem pochodzącym z jednego z rodów o najczystszym, wręcz nieskazitelnym pochodzeniu, z młodocianym śmierciożercą i tępicielem szlam. Dzięki tak wielu wewnętrznym sprzeciwom, szeroko pojętej niekompatybilności i niesprawiedliwości świata stworzycie opowiadanie pełne konfliktów, a zarazem nieprzewidywalne – bo kto spodziewałby się, że postacie, które tak bardzo się nie cierpią, ostatecznie zapałają do siebie nawzajem uczuciem?
(© Polyminthe)
  Macie ochotę na coś odrobinkę szalonego? Proponuję podróże w czasie. Chcecie, żeby wasza bohaterka rozkochała w sobie największego don żuana, jakiego Hogwart widział, ale zarazem odrzuca was wizja całkiem typowego romansu? Zatem dostarczcie waszej dziewoi zmieniacz czasu, niech się nim trochę pobawi, poobraca co trzeba, ile trzeba, a wreszcie bum! W Erze Huncwotów pozwólcie ciekawskiej doświadczyć przeszłości, a na dzień przed powrotem do teraźniejszości postawcie na jej drodze łamacza niewieścich serc oraz sprawcie, że po gorących pocałunkach wasza bohaterka porządnie zastanowi się, zanim znów postanowi wrócić do przyjaciół i rodziny. Jedno jest pewne: nigdy nie dawajcie jej zmartwień krążących wokół tego, czy aby przypadkiem spowodowała jakieś trwałe, poważne zmiany w teraźniejszości, czy może przez jej szalony romansik z Syriuszem czy innym przystojniakiem nie wpłynęła na wydarzenia z przyszłości, które zaważą na czymś tak nieistotnym jak wygrana z Voldemortem. No kto by się tym przejmował? Nikt, czytelnika też coś takiego nie zainteresuje, wierzcie mi. Natomiast tęsknota za pozostawionymi za sobą bliskimi nigdy nie może być za duża – jeszcze wtedy ktoś zarzuciłby wam, że siłą imperatywu narracyjnego przymuszacie bohaterkę do pozostania w przeszłości, chociaż zupełnie nie pasuje to do jej usposobienia i pragnień.
  Dobrze, kochani, opracowaliśmy najważniejsze zagadnienia wyboru najodpowiedniejszej dla was fabuły. Mimo wszystko za pół darmo dorzucę jeszcze gratisa: na jakie sposoby najlepiej posuwać akcję do przodu? Jedno słowo: szlabany. Mnóstwo szlabanów. Róbcie wszystko, żeby wasi bohaterowie wspólnie wylądowali na morderczych pracach u Filcha. Z kolei na piątym piętrze w Hogwarcie znajduje się coś wspaniałego – łazienka prefektów. Co prawda trzeba znać hasło, by się do niej dostać, jednak czego się nie robi, żeby tylko jedna postać wparowała do środka podczas kąpieli tej drugiej? Nikt tego nie ukartował, a już na pewno nie autorzy, te niewiniątka. Kontuzje, wypadki, wybity ząb, poważniejsze zranienia – doznane podczas rozgrywek quidditcha albo pojedynkowania się z arcywrogiem – są idealnym pretekstem do tego, by ukochany wreszcie pokazał bohaterce, jak bardzo mu na niej zależy, jak bardzo się o nią martwił. Skrzydło szpitalne, po szybkim pozbyciu się pani Pomfrey, to oryginalne miejsce na pierwsze zwierzenia i uchylenie rąbka tajemnic skrywanych głęboko w serduszkach. Jak mogłam zapomnieć (nie, naprawdę zapomniałam, dopisuję wieczorem!) o sławetnym Balu Bożonarodzeniowym? Taka uroczystość to najlepsza okazja do odpicowania bohaterek, podkreślenia, które z dziewcząt w szkole są puszczalskie, a które wyszykowały się z klasą. Podczas balu można również naszprycować poncz alkoholem, udać się do bardziej ustronnego miejsca z grupką przyjaciół, by pograć w butelkę albo „prawdę czy wyzwanie”, a jak wiemy, te dwie mugolskie gry zawsze prowadzą do rzeczy niewymownych. Pokój Życzeń jak i wspólne dormitoria dla prefektów, naczelnych czy nie, to niedoceniana, dobra taktyka, by bohaterowie wreszcie mogli posunąć się o jeden krok dalej, nie poprzestać na pocałunkach i nieśmiałej eksploracji własnych ciał. Mimo wszystko bezpieczniejszy jest jednak Pokój Życzeń, przecież na następny dzień obudzi ukochanych zapachem eliksiru „dzień po”. Przyda się, prawda?… Chyba że… Chyba że… Czyżbyście planowali Ciążę Wieczystą?!

EDIT: No zapomniałam. Po pierwsze: chciałam zapytać, czy może już widzieliście Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, a jeżeli tak, jakie wrażenia po seansie? Ja byłam, napisałam nawet krótką reckę, ale tak ogólnie (mimo wielu słabości), bardzo mi się podobało, chociaż mam mnóstwo obaw co do kolejnych części. Po drugie: bylibyście zainteresowani, hmm, analizą schematów zawartych w Przeklętym Dziecku? Nie wiem jeszcze, jak by to wyglądało, ale też nie wiem, czy warto wydawać pieniążki, żeby potem cierpieć w samotności, hehe.

21 komentarzy:

  1. Jest niedziela - jest zbrodnia. :)
    No bo o co w tym wszystkim chodzi? O emocje! Im więcej nieprawdopodobnych, zdupywziętych, niekanonicznych wątków, tym lepiej. Trza zaskoczyć czytelników tak, żeby popuszczali z wrażenia. ;)
    Miodzio pościk <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chyba więcej niż jedna zbrodnia :D.
      Emocje, zwroty akcji w każdym rozdziale, w sumie to najlepiej jest wziąć te wszystkie schematy, wrzucić do jednego kociołka, warzyć na wolnym ogniu, mieszając co chwilę, i... czekać na wybuch, którego czytelnicy nie przeżyją <3.

      Usuń
    2. Myślę, że już w każdej bibliotece można dorwać Przeklętego Dzieciaka, więc nie musisz wydawać kasy i ewentualnie cierpieć :)
      Jeszcze nie czytałam, więc nie zabieram głosu.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Oj, w bibliotece muszę czekać trzy miesiące :'D.

      Usuń
  2. Och,chyba najbardziej mi się podobało przejście z córek Voldemorta (teraz to pojęcie nabrało zupełnie nowego znaczenia...nadal uwierzyć nie mogę) do opek wykorzystujących quidditcha jako główny element tła-dość mocne. Jesli chodzi o Zmieniacz Czasu,to moze byc akurat dobre zagranie,o ile ktos przemyśli sprawę i nie bedzie sie bal zarówno zagadnień związanych z czasem,jak i tym,co zostało sie za sobą. Ja w przeciwieństwie do Ciebie czytałam 8.czesc HP,a jeszcze nie widziałam filmu. Mysle,ze zapoznać sie z Dzieckiem w jakis sposob na pewno warto,choćby dla samej świadomości,ale... "ale" jest tutaj bardzo obszerne :D pozdrawiam i zapraszam na nowosc do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schematów fabularnych co nie miara - trzeba uwzględnić te najbardziej ociekające mhrokiem, jak i te sielankowe wizje rzeczywistości :'D. Oj tam, każdy schemat może być dobry, nawet córcia Voldemorta - tyle że właśnie trzeba przemyśleć sprawę, a nie w pisarskim amoku nawalać w klawiaturę.
      He, ósma część HP - zapomniałam, że tak to reklamowano. I teraz, jak mi przypomniałaś, jakoś jeszcze bardziej zniechęciłam się do zakupu... Bo skoro ósma część HP to najgorszy sort fanfików... Ecchhh! I tak kiedyś muszę się z tym zapoznać, chcę wiedzieć, dlaczego dzieją się tam te wszystkie głupoty. Przejdę się jutro po księgarniach. Wirtualny znicz dla mojego umysłu, jak i portfela.

      Usuń
  3. Nie ma zbrodni bez kary hehe, wybacz ze sie nie odzywalam. Niemcy chcom mnie pozrec! :') I zassalo mnie w ksiazki, wiec blogi troche mniej czytam ostatnio, w zasadzie w ogole.

    Po transferze do Hogwartu (*yebs*) wspomnialas o transfer wewnetrzny z domu do domu... po czym skopalas lezacego aranzowanym malzenstwem i szlabany, w momencie to ktorym moja glowa zderzyla sie z biurkiem.

    Liczylam na jakis mem z Wałęsa "Po co ja żem ten internet wymyślił" XD

    "I wtedy ja jej mówie, napiszesz sequel o córce Voldemorta z Ciążą Wieczystą" True story. Tak bylo.

    Serio podoba mi sie seria "starterpack fanfikopisarki"

    > bylibyście zainteresowani, hmm, analizą schematów zawartych w Przeklętym Dziecku - TAK BYLIBYSMY. Zwlaszcza ze sama tego nie przeczytam ani nie pojde zobaczyc, ale analize schematow bardzo chetnie. :')

    Sciskam! x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od gramatyki urwalo w tym komentarzu, co ja pisze XDDDD

      Usuń
    2. A co fajnego tam czytasz? Ja aktualnie jaram się "Od zwierząt do bogów" Yuvala Harrari (o ile dobrze pamiętam imię i nazwisko). Takie 10/10, polecam. 11/10!!!
      Hejhejhejhej, transfer do Hogwartu to jeden z moich ulubionych schemacików <3. Niezastąpiony pod względem możliwości - można poudawać, że bohaterka jest nowa, chociaż nie przejawia żadnego zainteresowania obcą szkołą, systemem edukacji czy chociażby miejscem. Łazi po Hogwarcie, jakby się w nim wychowała, no chyba że trzeba zapytać o drogę przyszłego ojca dzieci... :'D
      Ja bym chętnie zobaczyła, gdyby kieeeeeeeeedyś w Polsce wystawiali, ale żem z małej mieściny, pewnie nie będzie mi się chciało jechać do metropolii na samo HP wątpliwej jakości. Szkoda, że tak to wyszło z tą sztuką, nasłuchałam się o niej naprawdę wiele. Naczytałam zresztą też :').
      xoxo

      Usuń
    3. Obecnie czytam "The Art Spirit", kolekcja listow i wykladow malarza Roberta Henri (niestety nie wiem czy jest polska wersja tej ksiazki). Nie zebym jakos specjalnie sie malarstwem interesowala, ale duzo mowi o procesie tworzenia i kreatywnych bytach, co latwo mozna przetlumaczyc na pisanie, muzyke etc. No w kazdym razie pieknie maluje slowem :)

      W sumie tak mnie inspiruje Twoj blog, ze mam ochote poczynic takiego ficzka, ktory by wpisywal sie we wszystkie kanoniczne fanony, ktore omawialas XD Z transferem do Hogwartu wlacznie i lamaczem serc Dracze w schowku na miotly. Merlinie uchowaj od przydzielenia do Hufflepuffu, a w razie czego wiemy jak to zalatwic (transfer do Slytherinu, oczywiscie XD).

      Jakies ciekawsze fragmenty z tego co tam mowili na temat tej sztuki? Bo unikam tematu jak ognia (raczej z braku czasu, wiec nawet na tumblra nie zagladam, zeby sprawdzic co tam slychac), i co sama myslisz o tym, majac na uwadze te rozne opinie, ktore slyszalas/czytalas?

      xx

      Usuń
    4. Brzmi interesująco, może uda się to gdzieś wcisnąć :'D.

      Myślę, że nie ciebie jedyną - ktoś już wcześniej o tym wspominał, zresztą... ja tutaj średnio co tydzień przeżywam kryzys i chcę popełniać jak najbardziej schematyczne opciowe opcia, jakie świat widział. A teraz, jak wyszły Fantastyczne zwierzęta, już w ogóle chce mi się pisać ficzka hp... Ale nie ma, jestem poważnym dorosłym człowiekiem, dość! :'D

      Cóż, sam fakt, że jest określana jako "fanfik", dość dużo mówi. Córka Voldemorta (z Bellą, bodajże urodzona w okolicach 6-7 tomu), podróże w czasu (któryś z synów Harry'ego chce... uratować Cedrika Digorry'ego... po co, dlaczego akurat jego - mam nadzieję, że się dowiem), Hermiona jako Minister Magii... no takie głupotki. Pozytywnie nie nastraja :D. I sam fakt, że córka Volda ma na imię "Delphi", jakoś tak... jak pięść do nosa. Myślę, że to będzie bolesna lektura :').

      Usuń
    5. Haha, jestem powaznym doroslym czlowiekiem... nigdy mnie to jakos nie powstrzymywalo XD Dzieki Zbrodniom Fanfikowym nadchodzi Nowa Awangarda Fanfikowa tzw. "do your worst". Tak bedzie, zobaczysz. Ludzie dla beki (a tak naprawde to nie) zaczna pisac o Ciazy Wieczystej i transferach do Hogwartu xD

      To brzmi... strasznie! :O A wrecz gorzej niz sie spodziewalam. W ogole sam pomysl jak doszlo do zaplodnienia, no chyba nie w lozku podczas goracej nocy w momencie namietnego uniesienia?! Cos w stylu sztucznej inseminacji za pomoca magii, bardziej prawdopodobne.

      Delphi... Masz racje, piesc do nosa. I brzmi bolesnie, wiec w sumie nie zdziwilabym sie gdyby nawet Ciebie to przeroslo i bys zrezygnowala z lektury :D

      Usuń
  4. Moja kochana Fantastyczne zwierzaki są świetne. Fakt, że widziałam tam z dwa kuriozalne błędy, ale poza tym na prawdę przyjemne dla znawców świata przedstawionego.
    HP i Przeklęte Dziecko - skomentuję to tak: słabe fanfiction, roi się tam od absurdów, idiotyzmów i takich plot tłistów, że głowa mała. INCEPCJA! Odradzam czytanie, jeśli nie chcesz cierpieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantastyczne zwierzęta dla fanów jak najbardziej przystępne, jednak jako samodzielny film... za dużo karygodnych błędów. Szczególnie już, khe, wątek romantyczny z Tiną, która jest tak nijaka, a sam wątek tak bardzo z odwłoka, że... Ach :P.
      Kiedyś przyjdzie na mnie czas w bibliotecznej kolejce i pocierpię, tak for science :'). Ale dzięki za ostrzeżenie :D.

      Usuń
    2. Przeklęte dziecko jest złe do bólu.
      Już pominę to, że jawi się jako ucieleśnienie marzeń autorek wszystkich tanich fanficzków dramione i scorose.
      Już pominę to, że mamy wątek pojednania syna Pottera z synem Malfoya.
      Nawet to, że poziom rozwiązywania problemów przez bohaterów jest na zasadzie: mamy duży poważny problem, z którym nikt sobie nie radzi, więc naradzamy się pół minuty i znajdujemy w tym czasie supernaciągane rozwiązanie.
      NAWET to, że rozwiązania fabularne są tandetne i zwyczajnie jest mi smutno, gdy na to parzę, bo w sieci roi się od groma o wiele lepszych tworów i boli mnie, że ludzie zarabiają na takim gównie, a dobre kawałki wiszą w sieci za free.
      Najbardziej chyba jednak boli mnie to, że przeciętna ałtoreczka z słitaśnego blożka jest w stanie stworzyć bardziej kanoniczną postać, niż autorzy Przeklętego Dziecka. Bohaterowie się tak OOC, że aż nie mam słów.
      Amen.

      Usuń
    3. Sounds FUN!
      Oj ty ty, narobiłaś mi smaka. Teraz aż żałuję, że nie olśniło mnie podczas setnej wyprawy do Biedronki, gdzie sto egzemplarzy Przeklętego Dziecka gniło na półkach... Jakim ja człowiekiem byłam... W 2017 będę mądrzejsza!

      Usuń
  5. Ubawiło mnie to, że poza tym, że same schematy są głupie i niestety dość często stosowane, to z jakiegoś powodu nie bolały mnie, gdy znajdowałam je w drarry. No bo kto by się tam przejmował logiką, gdy możemy pchnąć Harry'ego i Draco w swoje ramiona, nie? xD Nie, naprawdę. Niektóre drarry miały te schematy, a i tak były dobre, przez co zaczynam się zastanawiać, czy istniały kiedykolwiek dobre fanfiki z tymi całymi bohaterkami napisane dobrze. Wiedziałabym, gdybym nie była seksistką i nie miała wstrętu do opowiadań, których głównymi bohaterkami są kobiety. Nawet na takie książki patrzeć nie mogę, ble. W anime na szczęście zwykle jest więcej niż jeden główny bohater, więc tę nieszczęsna kobietę przeżyję w tym biednym shounenie.

    Nie widziałam fantastycznych zwierząt, ale zmusiłam kilka osób do wyjaśnienia mi, co to jest ten obscurus i zaczęłam się zastanawiać, jak on działa. I to tyle, zaczęłam tworzyć pewną teorię i na tym moje zainteresowanie na razie zawisło. Poczekam aż film pojawi się w necie.

    Co do Przeklętego Dziecka, to pisałam o nim na swoim blogu. Oczywiście zaznaczając, że moja opinia to tzw. ból dupy, żeby nikt mi potem nie zarzucał, że jestem nieobiektywna, bo skoro to ból dupy to mogę być bardzo subiektywna, nienawistna i w ogóle nastawiona wrogo do tego czegoś. Analizę schematów kilku zrobiłam, załamałam nad nimi ręce, popłakałam, powiedziałam o fan serwisie, zapostowałam i poszłam. Nigdy nie spojrzę na to cholerstwo. I nie wydam na to kasy. Nawet jeżeli dialogi są dobrze napisane (trudno, żeby były źle, skoro to dramat). Może i by się to fajnie czytało z racji tego, iż to dramat, ale nie. Dzięki. Absurdów mam dość jak na jedno życie. Omegaverse mi wystarczy. Wystarczająco zrył mi mózg. Nie potrzebuję kolejnego narzędzia do robienia papki z mózgu.

    A pro po... czy ty też masz wrażenie, że ktoś (albo kilka ktosi) wyśmiał fandom, pisząc Przeklęte Dziecko? Ja wręcz widzę jak JKR z radością sypie sól prosto w moje oczy. Demon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to bardzo ciekawa zależność - ja wolę książki z kobietami jako głównymi, ale to raczej minimalnie odczuwana preferencja, tak minimalnie, że ledwo i to pewnie tak z sentymentu blogaskowego, który bardzo mnie ukształtował. Natomiast świadoma awersja do kobiet jako postaci jest już czymś innym. Jak myślisz, z czego to wynika? To bardzo interesujące.
      Obscurus, wydaje mi się, jest rozwinięciem wątku Ariany, który znalazł się w HP - w Insygniach Śmierci znajdował się taki cytat: "She wouldn't use magic, but she couldn't get rid of it; it turned inward and drove her mad, it exploded out of her when she couldn't control it, and at times she was strange and dangerous."
      W wolnej chwili zajrzę na Twój blog, zapoznam się z tą bóldupią recenzją :'D.
      E, myślę, że zawyżasz intencje autorów i to o lata świetlne. Gdyby chcieli wyśmiać fanon, musieliby jeszcze w środek akcji wrzucić rroomantyczne seksy albo próbę gwałtu (od której bohaterka zostałaby uratowana przez tru lofa, a potem powyższe seksy).

      Usuń
    2. Właśnie czy ktoś może mi wytłumaczyć, o co chodzi z kobietami, które przyznają się tak ochoczo i bez żadnego zażenowania do antypatii lub wręcz pogardy do innych kobiet? To już naprawdę któryś z kolei przypadek, jaki obserwuję i żeby było zabawniej, to dziewczęta te często właśnie koncentrują się wokół fanfików.
      Tak w ramach sprostowania. Rzadko kiedy w Internecie trafiają się dobrze wykreowane postacie męskie, napisane przez kobiety. W fanfikach to bardziej wyobrażenie tego, jacy są mężczyźni lub jacy powinni być. A jeśli ci nieszczęśni faceci są jeszcze gejami, to... Właściwie bardzo często to de facto postacie kobiece, z najbardziej stereotypowym kobiecym sposobem myślenia, ze stereotypowo kobiecymi foszkami, często nawet o sfeminizowanym wyglądzie.
      Nieodmiennie mnie to dziwi, że zachowania przez kobiety pogardzane, gdy reprezentują je inne kobiety, są nagle akceptowalne czy wręcz pożądane, gdy postać literacka posiada penisa (często wybitnie nieanatomicznego i wyczyniającego rzeczy, które się filozofom i urologom nie śniły).
      Naprawdę mnie to zastanawia.

      Usuń
  6. Bardzo fajnie napisany post. Z humorem i trafnością opisuje najbardziej schematyczne rozwiązania :D Niemal każdy twórca faficków kiedyś przez to przechodził.

    Ja chyba jednak jestem wyjątkiem, bo nigdy nie powołałam do życia córki Voldemorta. Moja wyobraźnia nie sięgała tak daleko. Ale córka Snape'a? Owszem xD

    Bal w Hogwarcie to faktycznie klasyk i niezły napędzacz fabuły. I ja mam słabość do czytania o zaaranżowanych małżeństwach, oczywiście napisanych z głową :P

    OdpowiedzUsuń

Lubię komcie. Dajcie mi komcie. Proszę o komcie. Chcę komcie. Komcie komcie komcie.

Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X